Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

.. A to słudzy Patronki królestwa naszego! A to bracia nasi! Karmiński pochwycił z kołka szablę i przypasał ją. – Idźmy wręcz do Millera – rzekł – idźmy zaraz, natychmiast; jutro odejdzie oburzenie nasze, minie nasz szał poczciwy, serca się wyziębią, rozmyślimy i stchórzymy; gotowiśmy patrzeć na zbrodnię lub za późno będzie, by jej zapobiec. Kto Polak a katolik. za mną... – Jam nie katolik – odezwał się Trupski – ale co to ma do tego? Idę, jeśli nie o kapłanów, to o braci się upomnieć. – Panowie! – rzekł Komorowski – i ja z wami; kto się jeszcze serca i uczucia w tym zaprzedaniu babilońskim nie pozbył, z nami! 1 Środa – miasto w Wielkopolsce, gdzie się odbywały sejmiki prowincjonalne. 207 – Wszyscy! Wszyscy! – zawołała starszyzna i tłumnie wytoczyła się razem z namiotu, lecąc przez zdziwione żołnierstwa szeregi do obozowiska Millerowskiego. Noc już była, jenerał ucztował jeszcze, gdy mu znać dali, że tłum Polaków z okrzykiem idzie na jego namioty. – Wpuścić – rzekł z uśmiechem – panów Polaków; pewnie sobie podochocili i chcą moim winem dokończyć za zdrowie Karola Gustawa. Wtem podniósł się u drzwi płotek i weszli wszyscy posłannicy, a Miller poznał zaraz, że nie o vivat Carolus Gustavus chodziło, bo oczy mieli łzawe a gniewem zapalone, miny dumne, postawy męskie i twarze posępne. – Panie jenerale – rzekł Adam Komorowski – przyszliśmy do was zapytać, czy prawda to, żeś wydał wyrok śmierci na zakonników jasnogórskich? – Tak jest! – odparł Miller dumnie. – A wy jakim prawem pytacie mnie o to? – Prawem ludzkości, prawem obietnic Karola Gustawa – rzekł śmiało Komorowski. – To są szlachta i bracia nasi, to są, co więcej, kapłani naszej wiary, którą przyrzekliście opiekować się i szanować. – To są buntownicy! – krzyknął jenerał. – To są posłowie! – przerwał Zbrożek. – I jako tacy szanowani być powinni. – Wy będziecie mnie uczyć, co mam czynić? – zawołał w gniewie Miller. – Wy, podwładni moi? I nastawił się, jakby chciał rzucić się na nich. – Mospanie jenerale – odezwał się Komorowski – to nie Szwecja wasza i nie wasze regularne wojsko, ale szlacheckie, w którym jest i siła orężna i znaczenie reprezentacji narodowej razem. Mamy prawo spytać, co robisz, boś na placu boju tylko wodzem naszym. Jeśli dopuścisz się gardła na mnichach, odstępujemy cię wszyscy. – Przysięgliście!... – mruknął zdumiony jenerał. – Zmuszeni może, a niechętnie pewnie... A wyż to nie łamiecie przysięgi, słowa Karola Gustawa, który przyrzekł szanować prawa nasze? Prawo nie dozwala u nas świeckiej władzy tknąć kapłana. Miller rozsierdził się i krzyknął: – Po toście przyszli do mnie? – Po to, jenerale, i zapowiadamy ci, że ich powiesić nie damy, choćby do boju przyjść miało! – rzekł stanowczo Komorowski. –Wieszając ich, 208 powiesisz sprawę swego króla, a żaden z nas jej pewnie odcinać drugi raz nie będzie. Nie jesteśmy niewolnikami, ale sprzymierzeńcami waszymi. To powiedziawszy, Komorowski, nie skłoniwszy się nawet, odszedł, a za nim reszta. Miller się roześmiał, ale śmiech to był gorzki; widział poniewczasie, że za daleko zabrnął, a wstyd mu się było cofać. Książę Heski rzekł z cicha po wyjściu Polaków: – A co, jenerale? Nawarzyłeś sobie piwa, jakże to teraz się skończy? – Skończy się, że ich powieszę – odparł uparty Szwed. – Com powiedział, to się stanie. – Nie powiesisz ich – rzekł książę Heski – bo to istotnie szkodliwym by było sprawie naszej; szukaj tylko furtki, którą byś się wycofał. – Cofać się nie będę. Połaków się nie boję; u nich wszystko na gębie, znam już tych krzykaczy! – mówił gniewnie jenerał. – Będą gadać wiele, pokłócą się i nic nie zrobią. – Ba! Czasem przecie nie tylko krzyczą, ale i biją – przebąknął Sadowski – i dobrze. – A, kiedy wszyscy jesteście tego zdania, żeby mnichów uwolnic i Polaków nie drażnić, czemuż z was nikt mi tego wprzódy nie mówił? Wejhard pierwszy ten dekret doradził, jako najlepszy na nich sposób Książę Heski, który z wielu innymi nie cierpiał Wejharda, ruszył wzgardliwie ramionami. – Jenerale, powinieneś był do tej pory przekonać się, co warte rady hrabiego. – Cofnąć się nie mogę! – zawołał jenerał do siebie, szukając już w myśli sposobu wycofania się. – Polacy pohałasują i umilkną, jak zawsze. –. Trafia się to – rzekł któryś z pułkowników – ale do ostatka ich doprowadzać i szukać jakby umyślnie, co najbardziej rozjątrzyć może, niepolityczna... A Sadowski dodał: – Jeśli wieść o tym gruchnie, a rozniosą ją szybko niechętni, cały naród powstać może przeciwko nam; już samo to oblężenie nieszczęśliwe popsuło sprawę króla, a cóż dopiero krok taki?..