Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

– Przeprowadzka – odparł Rondar. – Przenosimy się gdzieś? – Nie, ty się przenosisz – wyjaśnił mu Demetriusz. – Nie wiem dlaczego, ale dostaliśmy polecenie, aby zanieść wszystkie twoje rzeczy do tej małej chatki nad jeziorem. Wiesz której. Szpon uśmiechnął się szeroko. Chatka była często wykorzystywana przez studentów do rozmaitych celów po zajęciach. Szybko jednak uśmiech zszedł mu z twarzy. Jeżeli miał teraz mieszkać w tej chatce, wielu studentów z pewnością będzie bardzo niezadowolonych. – Mogą używać stajni – powiedział Rondar, jakby czytając w jego myślach. Demetriusz zaśmiał się. – Ma rację. Jest wiele innych miejsc, gdzie można się w kimś zaprzyjaźnić. Ja chodzę po zmroku do łaźni. Woda jest ciągle ciepła, panuje tam spokój, cisza... – Zastękał teatralnie, dźwigając z ziemi skrzynię, ale Szpon wiedział, że wcale nie była ciężka, tylko nieporęcznie duża. Pozwolił, aby go minęli i wyszli przez drzwi, a potem poszedł za nimi. – A moje łóżko? – Wynieśliśmy je godzinę temu – odparł Demetriusz. – Razem z twoimi przyborami do malowania. Po prostu ta skrzynia nie zmieściła nam się do wozu z całą resztą. – Dlaczego? – zdziwił się Szpon. – Ja nie mam wielu rzeczy, a już z pewnością nie tyle, żeby wypełniły cały wóz. Demetriusz uśmiechnął się szeroko. – Zdziwisz się. Szli przez główny hol, gdzie czekał na nich opróżniony wóz. Załadowali na niego skrzynię. W przeciągu kilku minut znaleźli się na szlaku prowadzącym z willi wzdłuż jeziora do małej chaty. Kiedyś budynek ten mógł być domem dla wypalaczy węgla drzewnego, albo może mieszkał tam zarządca albo odźwierny, ale z jakiejś przyczyny domostwo zostało opuszczone i przez lata nikt tam nie kwaterował na stałe. Kiedy dotarli na miejsce, Demetriusz zatrzymał konia i Szpon zeskoczył z tyłu wozu. On i Rondar zdjęli skrzynię i przenieśli w miejsce, gdzie czekał na nich Demetriusz, podtrzymując otwarte drzwi. Kiedy wszedł do chaty, Szpon zatrzymał się zaskoczony. – Niech mnie... – powiedział miękko. – Dziewczęta posprzątały tutaj wczoraj, a potem Rondar i ja przenieśliśmy wszystkie meble – wyjaśnił Demetriusz. – Ale skąd to wszystko się tutaj wzięło? – zapytał Szpon, zataczając łuk ramieniem. Chatka była dość przestronna, większa od tej, którą swego czasu dzielił z Magnusem. Piec, wyposażony w rożen i kocioł do duszenia potraw i gotowania zup, czekał tylko na rozpalenie. Niewielka szafka na zapasy przycupnęła tuż obok, w zasięgu ręki. W rogu, pomiędzy kominkiem a szafką stał mały stolik. Jego łóżko zajęło miejsce pod przeciwległą ścianą. U jego stóp postawiono dużą, drewnianą szafę. Szpon i Rondar ustawili skrzynię tuż obok niej. Chłopiec otworzył drzwi od szafy i z jego ust wyrwał się okrzyk. – Popatrzcie na to! W środku porządnie wisiały przepiękne ubrania, uszyte z najlepszych, kolorowych tkanin. – Szlachcic – powiedział Rondar. Demetriusz przytaknął. – Wydaje się, że o to właśnie chodzi. Ale dlaczego tutaj, nie mam najmniejszego pojęcia. Patrząc na dublet, z taką mnogością zapięć i dziurek, Szponowi aż zakręciło się w głowie. – Wydaje mi się, że są tutaj, abym poćwiczył ubieranie. Zobaczcie na te stroje. Nogawice, getry, spodnie, singlety, dublety, kamizelki, wszystko to wisiało w nienagannym porządku na drewnianych wieszakach i uchwytach. Na spodzie szafy rzędami stało pół tuzina różnego rodzaju pantofli i kamaszy. A potem Szpon dostrzegł coś znajomego w rogu pokoju. – Książki! – zawołał z zadowoleniem. Przeszedł przez pokój i przyjrzał się tytułom zgromadzonych woluminów. – Wszystkie są dla mnie nowe – powiedział cicho. – No więc – odezwał się Demetriusz. – My idziemy na kolację. Powiedziano mi, żebym ci przekazał, że masz teraz chwilę dla siebie. Ktoś ci przyniesie twoją kolację wieczorem. I jakieś zapasy. A potem będziesz tutaj samowystarczalny przez jakiś czas. Szpon wiedział, że lepiej nie pytać dlaczego. Demetriusz zapewne i tak nic nie wiedział. – Ćwicz – powiedział Rondar, pokazując na sztalugi. – Tak – odparł Szpon. – Wydaje mi się, że chcą, abym się skupił na malowaniu i na tych innych rzeczach. – Będziemy się widywać, jestem pewien – pocieszył go Demetriusz. – Chodź, Rondar. Zaprowadźmy wóz z powrotem do stajni. Dwaj przyjaciele wyszli i Szpon usiadł, rozkoszując się nowym otoczeniem. Myśl, że od teraz, chociażby tylko na krótką chwilę, to będzie jego dom, wydała mu się niesamowita. Wypełniła go dziwna melancholia. Nigdy jeszcze, od dnia swoich narodzin, nie mieszkał sam. Jedyny czas, jaki spędził bez towarzystwa innych, to medytacje na szczycie góry Shatana Higo, kiedy czekał na swoje wizje