Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Zajęty był szukaniem w tłumie Gregora. Po klownach na lodzie pojawiła się para przebrana za Romeo i Julię. Zaczęli tańczyć lodowy balet do muzyki Prokofiewa. Po nich były jeszcze trzy numery, do łatwo rozpoznawalnej muzyki kolejno Czajkowskiego, Prokofiewa i Szostakowicza, z małymi dodatkami Strawińskiego i Rachmaninowa dla lepszego odbioru. Sam znów spojrzał na zegarek. W tym momencie arena pogrążyła się w ciemnościach. Pojedynczy reflektor skupił światło na czerwonej kurtynie, a w głośniku równomierny głos francuskiego konferansjera zaanonsował następną atrakcję. - Panie i panowie, z ogromną dumą i niekłamaną przyjemnością przedstawiamy państwu największą gwiazdę Bułgarii, medalistkę olimpijską i trzykrotną mistrzynię świata - Nastazję Kiryłową! . Drobna łyżwiarka wyjechała na lód, cały czas prowadzona przez reflektor. Na widowni zerwała się burza oklasków. Ukłoniła się kilkakrotnie jak baletnica na wszystkie cztery strony, przyjmując wdzięcznie hołd publiczności. Włączyły się światła nad areną, nieco przygaszone, żeby oddać atmosferę księżycowej nocy. Nastazja rozpoczęła swój układ. Sam przyglądał się jej płynnym ruchom, ani przez moment nie tracąc z oczu Mikhiego. Nastazja wydawała się płynąć w powietrzu. Układ był tak zaaranżowany, żeby mogła podjeżdżać jak najbliżej szalejącej widowni. Minęło dopiero półtorej minutyjej występu, gdy Vincent zwrócił uwagę Sama na lożę, w której siedział Mikhi. - Patrz, mamy gości - wyszeptał mu w ucho. Teraz Sam przyjrzał się z uwagą ginącej w mroku loży. Bileter przepraszał innych widzów, by dojść do Mikhiego i powiedzieć mu coś na ucho. Na twarzy gangstera pojawił się wyraz zakłopotania. Rzucił okiem na goryli, wreszcie wstał, bardziej zirytowany niż zaniepokojony. Ochrona wstała również i wszyscy trzej, Mikhi z aktówką przy piersi, zaczęli przepychać się do wyjścia. - Zaczęło się - warknął Sam. - Ruszamy. Pobiegli tunelem i w dół po schodach do wejścia dla VIP-ów. Wszelki ślad po Mikhim zaginął. Rozdział 38 Gregor czekał na Mikhiego na końcu rampy dla VIP-ów, w pobliżu stoisk. Mikhi był na tyle wkurzony, że traci występ Nastazji, że nie zauważył go. Gregor musiał zawołać za nim. - Cześć, Mikhi. Dawno się nie widzieliśmy. Mikhi od razu wyskoczył do niego z pretensjami. - Co ty kombinujesz? Mieliśmy się spotkać później. - Nie. Spotkamy się teraz. - Występ mi ucieka. Możemy załatwić wszystko później. Tak jak uzgodniliśmy. Za późno na zmiany. - Mój Boże, przykro mi, że tracisz show. Nie, nie, dzisiaj. Może wejdziemy do poczekalni dla łyżwiarzy, są tam ekrany telewizyjne. Masz rację, przedstawienie dziś wieczorem będzie pełne atrakcji. Nie chcę, byś cokolwiek stracił. Gregor sam wszedł do środka poczekalni, za nim Mikhi i ochrona. Pokój był pusty, wszyscy bowiem łyżwiarze przygotowywali się do finału. - Nazywają to zieloną salą - uśmiechnął się Gregor. - Odpowiednie miejsce na transakcje finansowe, nie wydaje ci się? Wskazał na dwa ekrany telewizyjne w przeciwnych końcach sali. - Siadaj, gdzie wygodniej. Zewsząd widać tak samo. - Postoję. - Jak chcesz.... Zakładam, że masz pieniądze. Mikhi milczał. Taksował Gregora. Wreszcie odezwał się: - Wiesz, miałem zamiar wziąć je później, podczas drugiego aktu, kiedy Nastazja ma przerwę. Przecież to cholernie dużo forsy. Nie chodzę z taką ilością. Kto wie, co się zdarzy? Gregor nie uwierzył mu. - Nie mówisz mi prawdy... Nie byłbyś taki przywiązany do tej aktówki, którą trzymasz w ręku. Masz pieniądze i załatwimy nasze sprawy tu i teraz. Mikhi wzruszył ramionami. - Okej, może rzeczywiście mam pieniądze. Gdzie teczka? Gregor spojrzał na jeden z ekranów, na jego twarzy pojawił się sadystyczny uśmiech. - Twoja Nastazja to niezwykle piękna kobieta - zauważył. - Mikhi, jesteś szczęśliwym człowiekiem. Mam nadzieję, że zadbasz o nią... w specjalny sposób... Ja bym tak zrobił. - Gdzie jest teczka? Tym razem Gregor nie odezwał się, przyglądał się łyżwiarce wykonującej ewolucje na lodzie. - Gregor? - powtórzył Mikhi. - Mam forsę. W tej aktówce. Skończmy ten interes tu i teraz i rozejdziemy się jak przyjaciele. Tak jak dawniej. Położył aktówkę na stoliku pomiędzy popielniczkami. Otworzył ją i wyjął kopertę, którą podał Gregorowi. - Tu są papiery wartościowe na żądaną sumę. Wymienisz je na pieniądze, gdziekolwiek będziesz. Widzisz, że gram uczciwie. Teraz twoja kolej. Gdzie jest walizka? - Tu. Nie martw się. Po obejrzeniu papierów wartościowych Gregor podniósł się i zza solidnie wypchanej kanapy z zielonej skóry wyciągnął beżową walizkę. Postawił ją na szklanym blacie stoliczka. Kiedy spojrzał znów na Mikhiego, ten trzymał go na muszce pistoletu. - Jesteś bardziej naiwny, niż myślałem - powiedział Mikhi. - To się jeszcze okaże... - odparł Gregor - Najpierw posłuchaj, co przedsięwziąłem, żeby się ubezpieczyć. Ten całkowity brak reakcji ze strony Gregora zbił z tropu Mikhiego. - Gadaj - rzucił ostro - Cóżeś takiego przedsięwziął? Tylko pospiesz się, bo Nastazja jest lepsza na żywo niż na ekranie. - Właśnie. Dalej w scenariuszu mamy moje wyjście, oczywiście z tym - klepnął kopertę z papierami wartościowymi, którą włożył pod pachę. Wyjął telefon komórkowy, wystukał numer i po chwili powiedział do słuchawki: - Dwie minuty. Wyłączył komórkę. - O co chodzi, Gregor? - zniecierpliwił się Mikhi. - Co ty kombinujesz? - Mam faceta na widowni, a on ma karabin z laserowym mechanizmem celującym. Czeka teraz na mój drugi telefon, gdy stąd wyjdę, to jest, przed upływem dziewięćdziesięciu sekund, i na następny za dziesięć minut, gdy już będę całkowicie bezpieczny. Jeśli nie zadzwonię, twoja piękna Nastazja zginie. Mikhi cofnął się jak uderzony obuchem. Potarł oczy. - Ależ, Gregor, tak nie można. Tak w ostatniej chwili... Musisz mi dać czas na zastanowienie. - Co jak co, ale czasu dać ci nie mogę - Gregor zaśmiał się sadystycznie. Gestem ręki Mikhi zatrzymał goryli, którzy już schodzili Gregorowi z drogi. - Blefujesz - warknął Mikhi. - W tak krótkim czasie nie można znaleźć w Paryżu snajpera takiej klasy. - Czterdzieści sekund - zameldował Gregor spokojnie