Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Leavey wycelował w jego głowę. - W imieniu wszystkich ofiar twoich „trudnych decyzji" zamierzam roz walić ci łeb. - Nie odważysz się, ty... Leavey nacisnął spust. - Właśnie się odważyłem - szepnął. MacLean dokładnie przeszukał biuro Von Joneka i zabrał każdy dokument, który mógł się przydać władzom. Potem pobiegł z Leaveyem do wyjścia z tu- nelu. Wokół panowało zamieszanie. Na zewnątrz nikt jeszcze nie wiedział o in- truzach, o śmierci Von Joneka i uwięzieniu pięciu mężczyzn w grocie. Jedyni świadkowie wydarzeń nie żyli albo siedzieli w zamknięciu. Pozostali strażnicy myśleli, że alarm ma coś wspólnego z poszukiwanym kolegą. MacLean i Le- avey mogli to wykorzystać, ale musieli się pospieszyć. W gabinecie Von Jone- ka bez przerwy dzwonił telefon, co wróżyło rychłe pojawienie się nowych prze- ciwników. W tunelu rozległ się tupot nóg. MacLean i Leavey ukryli się i przepuścili nadbiegającą grupkę. Leavey szepnął, że zatrzyma strażników, żeby MacLean mógł dotrzeć do Carli. Miał polecić jej, aby zebrała wszystkie dziewczęta. Ledwo skręcił za róg, usłyszał za sobą strzały. Leavey był w opałach. Z przodu ktoś krzyknął: „Nie!" MacLean rozpoznał głos Carli. Powstrzymała koleżankę, która przez pomyłkę chciała go zastrzelić. Przy wylocie tunelu tłoczyło się dwanaście dziewcząt. Skorzystały z zamieszania i wzięły sprawy w swoje ręce. MacLean wyjaśnił Carli, że musi wracać do Leaveya. Kazał dziewczętom iść za sobą, ale trzymać się w bezpiecznej odległości. Zanim doszli do rozwi- dlenia korytarzy, strzelanina ustała. MacLean położył się na brzuchu i ostroż- nie podpełzł bliżej. Zobaczył dwóch martwych strażników. - Nick! - szepnął. Nie było odpowiedzi. Nagle huknął strzał i pocisk odbił się od skały nad jego głową. - Nick! Wszystko w porządku? Następny pocisk odłupał kawałek ściany tuż przy jego twarzy. Ktoś z pra- wej strony odpowiedział ogniem. MacLean wiedział, że to Leavey. Rozległ się jęk. - Dostałem go - odezwał się w ciemności Leavey. - Wycelowałem w błysk z lufy, kiedy do ciebie strzelał. - Dzięki - mruknął MacLean. - Myślałem... - Przyprowadziłeś... dziewczyny? - zapytał z wysiłkiem Leavey. MacLeana zaniepokoił jego głos. - Coś ci się stało, Nick? - Oberwałem. MacLeanowi przeszły ciarki po plecach. Uważał Leaveya za niepokona- nego. - Bardzo źle z tobą? - spytał. - Krwawię... jak cholera. MacLean zorientował się, że Leavey szybko słabnie. - Idę do ciebie - powiedział. - Uważaj! - ostrzegł Leavey. - Chyba... został jeszcze jeden. MacLean podczołgał się do niego i obejrzał ranę, na ile mógł. Kula trafiła w prawą górną część piersi i wyszła z tyłu. Na szczęście ominęła płuco, ale strzaskała łopatkę. Prowizorycznie zatamował upływ krwi zagrażający życiu Leaveya. - Senorl - odezwała się za nim Carla. - Bądź ostrożna! Jesteśmy tutaj - odrzekł MacLean. Dziewczyna dołączyła do obu mężczyzn. Nikt do niej nie strzelił. Zoba- czyła rannego i zajęła się bandażowaniem. MacLean położył się na brzuchu u wylotu odnogi korytarza i uniósł broń. Kazał dziewczętom przeskakiwać na drugą stronę rozgałęzienia tunelu. Uspokoił, że będzie je osłaniał. Wszystkie bez problemu znalazły się w bezpiecznym miejscu. MacLean pomógł Leaveyowi wstać. Podtrzymywali go z Carla z obu stron. - Powinniście mnie tu zostawić - mruknął Leavey. - Daruj sobie te gówniane filmowe odzywki! - parsknął MacLean. Nagle u wylotu przeciwległego korytarza pojawił się strażnik, którego oba- wiał się Leavey. Czekał na właściwy moment i teraz miał ich na muszce. Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Wycelował dokładnie, ale nie zdążył strzelić. Fernanda Murillo szybciej nacisnęła spust. Stała teraz nieruchomo i z niedowierzaniem patrzyła na dymiący pistolet w swoich dłoniach. Zabrała broń jednemu z pokonanych przez dziewczęta strażników, ale nie spodziewała się, że zastrzeli człowieka. - Dobra robota! - pochwaliła Carla. Fernanda wybuchnęła płaczem. Inne dziewczęta zaczęły ją pocieszać. Cała grupa ruszyła do wyjśda z tunelu. Drzwi na końcu korytarza były otwarte, a kotłownia pusta