Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Amanda siedziała niedbale w swoim fotelu kapitańskim i za pomocą klawiatury w poręczy przełączała największy ekran ze wzbogaconego obrazu komputerowego na przekazywane na żywo obrazowanie radarowe i z powrotem. Transmisja z helikoptera w powietrzu nie posiadała zakresu i rozdzielczości wielkich anten okrętowego systemu SPY- 2A. Rejestrowały teraz jedynie widmowy zarys wybrzeża Isla Grande i Przylądka Horn. Dix Beltrain położył rękę na oparciu fotela Amandy i cicho poprosił: - Kapitanie, czy mogę z panią porozmawiać chwilę na osobności ? Zawsze uprzejmy dowódca operacji taktycznych od czasu ataku argentyńskich samolotów zrobił się cichy i zamknięty w sobie. Amanda wyczuwała narastający kryzys i była na niego przygotowana. - Jasne, Dix - odpowiedziała, zsuwając się z fotela. Zaprowadziła go do spokojnego kąta w tyle kabiny. Stanęli obok wszechobecnego na jednostkach marynarki wojennej automatu do kawy. - Kapitanie, muszę się pani poradzić w sprawie czegoś, co wydarzyło się podczas ataku Argentyńczyków. - Przypuszczalnie chodzi o tę kompletną sieczkę, którą zrobiłeś z naszej osłony ESSM ? - Właśnie, kapitanie. Spieprzyłem to ! Naprawdę potwornie to spieprzyłem ! Wiedziałem, że te exocety wchodzą w obszar obrony bliskiego zasięgu. Na moim ekranie taktycznym wyświetliło się ostrzeżenie. Wiedziałem, że są już poza skuteczną strefą rażenia, a mimo to próbowałem ustawić strzał, zamiast przełożyć ogień na eskadry rafali. Ja… ja nie mam wytłumaczenia ani usprawiedliwienia, kapitanie. - Nie ma pan, poruczniku ? - zapytała łagodnie Amanda. - Bo ja mam. To zjawisko, które mój ojciec nazwałby „gorączką pierwszego strzału”, prawdopodobnie połączone z odrobiną czystego przerażenia. - Nie tylko odrobiną, kapitanie. Byłem kur… byłem tak wystraszony, że popełniłem krytyczny błąd i naraziłem okręt na niebezpieczeństwo. Uważam za swój obowiązek zwrócić na to pani uwagę oraz zasugerować usunięcie mnie z grupy dowodzącej. - Dix, nie tak dawno pewni wielce uzdolnieni w tym kierunku ludzie bardzo usilnie starali się nas zabić. Niewiele im brakowało. Usunęłabym z dowództwa tego, kto nie był wystraszony w takich okolicznościach, głównie dlatego, iż stałoby się oczywiste, że stracił kontakt z rzeczywistością. Beltrain pokręcił stanowczo głową. - Nie chodzi o to. Zaciąłem się tak bardzo, że wszystko popierniczyłem. Powinienem wiązać ogniem resztę tych bombowców. Mogłem powstrzymać nalot, zanim podeszły na odległość, z której mogły nas załatwić. Zamiast tego widziałem tylko te przeklęte pociski idące prosto na nas. Spieprzyłem to, kapitanie ! Amanda wzruszyła ramionami. - Nie przeczę. Bez cienia wątpliwości spieprzył pan. Ale czy w rzeczywistości tak samo nie mógłby zachować się każdy, kogo posadziłabym za główną konsoletą ? Kiedyś, kiedy obaj będziecie mieć wolną chwilę, niech pan zapyta Thomsona o jego doświadczenia z czasów operacji Pustynna Burza. Służył wtedy na pokładzie starego „Sacramento” i odmaluje panu w żywych kolorach, jak to jest przez całe sześć miesięcy dowodzić sekcją bojową na Morzu Czerwonym w warunkach pogodowych stu dwudziestu stopni. Macie wiele wspólnego. Poza tym to chyba pierwszy raz od czasów wojny tankowców w Zatoce Perskiej, okręt Stanów Zjednocznych prowadził walkę z nalotem. Tak więc, jeśli usunęłabym pana z głównej konsolety, wyrzuciłabym najbardziej doświadczonego ogniomistrza, służącego obecnie w marynarce amerykańskiej. To w moim przekonaniu, raczej głupie zagranie. Beltrain przeciągnął ręką po włosach, mokrych od potu. - Co nie zmienia faktu, że popełniłem poważny błąd, kapitanie. - Witaj w klubie. Mam wrażenie, że gdy już przeprowadzimy analizę tej bijatyki, okaże się, że mnóstwo ludzi popełniło błędy. Sama jestem skłonna przyznać się do swoich. Rzecz w tym, że przeżyliśmy i się czegoś nauczyliśmy. Chrzest ogniowy mamy teraz za sobą. Następnym razem nie popełnimy już tylu błędów. Nie zrozumcie mnie źle, poruczniku. Nie lekceważę tego, co się dziś wydarzyło. Po prostu wiem, że w dalszym ciągu jest pan najlepszym człowiekiem do tej roboty. A teraz, proszęzrzucić ten balast winy i dać mi szczerą odpowiedź