Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Major zrobił to samo, ale jakby bez większego entuzjazmu. Yamamoto udał, że nie dostrzegł zniewagi. — Poruczniku Moertopo, mam nadzieję, że nasza gościnność nie nadwerężyła pańskich sił — odezwał się po angielsku. Moertopo nigdy nie wiedział dokładnie, jak rozumieć zachowanie tych faszystów, jednak uśmiechy Yamamoty i Hidaki sugerowały, że to miał być żart. — Obawiam się, że panna Okuni wyprawi mnie niebawem do szpitala — odparł. — To wspaniale. A teraz proszę, siadajcie, panowie. Szkoda, że nie mamy więcej czasu na podobne sprawy, prawda? Obecnie jednak liczy się każda chwila. Jak postępuje praca, majorze? Czy można oczekiwać, że niebawem pan skończy? — Nie — odpowiedział Niemiec. — Nawet z pomocą porucznika Moertopy. Mamy do czynienia z niewyobrażalną ilością informacji do przetworzenia. Nie chodzi tylko o zagadnienia czysto techniczne, które też są dla mnie prawdziwym wyzwaniem, ale przede wszystkim o zasady fizyki, które zostały wykorzystane w poszczególnych systemach. Do tego dochodzą technologie produkcji podzespołów oraz próba odtworzenia zaplecza przemysłowego, które jest do tego konieczne. Staram się, jak mogę, powiązać je z naszym obecnym stanem wiedzy. Można powiedzieć, że przypomina to pracę archeologa, który kopie w przyszłości. Brasch brał pod uwagę, że Yamamoto może zareagować złością na podobną odpowiedź, jednak wielki wojownik tylko skinął głową i spojrzał na Hidakę. ... — A pan? Co pan powie? 311 Hidaka zerknął niespokojnie na Brascha. W obecności Niemca zawsze zachowywał się trochę niepewnie, jakby nie wiedział, czego może po nim oczekiwać. — Moertopo pomógł nam zrozumieć technologię rakietową — powiedział. — Jego zdaniem wyrzutnie pocisków na jego okręcie nie mają nawet w przybliżeniu podobnych możliwości bojowych jak amerykańskie, ale mądrze wykorzystane mogą nam się bardzo przysłużyć. Podobnie jest z radarem, który zlekceważyliśmy kiedyś jako pozbawioną znaczenia nowinkę. Ten tutaj został rozwinięty w niewiarygodnym wręcz stopniu. Pozwala na radarowe sterowanie ogniem artyleryjskim, co daje w teorii stuprocentową celność trafień. Łatwo sobie wyobrazić, co oznaczałoby uzyskanie przewagi chociaż na tym jednym polu. — Ale czy jesteśmy w stanie zbudować taki radar? — Nie — odezwał się Brasch i uniósł flexipad, który jakiś czas temu uznał za swoją własność. — Znacie już możliwości tej maszyny, panowie. Wszyscy z przyszłości noszą coś takiego. My jednak nie jesteśmy zdolni wyprodukować obecnie nawet obudowy. To, co tutaj widzimy, jest wynikiem osiemdziesięciu lat rozwoju materiałowego. Niech mnie pan poprawi, poruczniku Moertopo, jeśli się mylę, ale ten dziwny gumowaty materiał, który okrywa elektryczny blok pamięci... — Flexipad, majorze. — Właśnie, flexipad. Otóż obudowa jest jego częścią, ponieważ to ona zasila maszynę? — Właśnie. Jest z tworzywa, które czerpie energię ze światła w tym pokoju. A także z ciepła pańskich rąk. — No proszę — powiedział Brasch z zapałem. — Jednak aby wyprodukować podobny materiał, trzeba dokonać najpierw całej serii odkryć na innych polach. — Spojrzał z powrotem na Yamamotę. — Podobnie jest z maszynami myślącymi, które zastosowano w tym flexipadzie i które kontrolują większość urządzeń na Sutanto. Wykorzystują coś, co porucznik Moertopo nazwał „procesorami kwantowymi" My nie wiemy na- 312 wet, co to może być. Chyba nie pomylę się, poruczniku, jeśli powiem, że do zaprojektowania takiego procesora liczydło to za mało? — Nie pomyli się pan. — Przypuszczam, że dwadzieścia lata badań pozwoliłoby nam przeskoczyć tę przepaść, jednak... — Jednak obecnie mamy pilniejsze sprawy — zgodził się Yamamoto. — Poruczniku Moertopo, te procesory to coś jakby elektryczny kalkulator? — Znacznie więcej, sir — wtrącił się Hidaka. — Bardziej przypominają ludzki mózg. Amerykanie traktują oparte na nich urządzenia prawie jak osoby. Pozwalają im nawet podejmować istotne decyzje. — I to one doprowadziły do zniszczenia floty Spruance'a? — Przypuszczam, że wykryły zagrożenie i zareagowały zgodnie z programem, ponieważ kontrolujący je ludzie nie byli akurat zdolni podjąć żadnej decyzji — odpowiedział Moertopo. — Sutanto nie został wyposażony w podobny system bojowy. — Kakuta miał zatem szczęście — zauważył admirał. — No i nie zostaliśmy ostrzelani — dodał Moertopo. — Proszę powiedzieć, poruczniku, jacy ludzie pozwalają, aby maszyny za nich decydowały? Szczególnie gdy chodzi o tak zasadnicze sprawy jak wybór między atakiem albo ucieczką? Moertopo nie wiedział, co odrzec. Nie miał pojęcia, czy Yamamoto pyta konkretnie, czy wziął się może do snucia ogól-nofilozoficznych refleksji. Gdy stało się jasne, że Indonezyjczyk zgubił wątek, głos zabrał Brasch. — Jeśli mogę, admirale Yamamoto. To jest jeden z naszych dylematów. Pyta pan, jacy ludzie tak postępują? Ja dodam pytanie, co to za świat, w którym buduje się podobne urządzenia? Co uczyniło go właśnie takim? Moertopo utrzymuje, a biblioteka na Sutanto potwierdza jego słowa, że przybyła do nas flota aliantów reprezentuje szczyt rozwoju techniki wojskowej. Nam zaś zostaje znaleźć jak najszybciej odpowiedź na pytanie, co wpłynęło na jej rozwój? Sądzę, że jest to kwestia pilniejsza 313 nawet niż próby wyjaśnienia, jakim sposobem się u nas znaleźli. Ich obecność to niezaprzeczalny fakt. Nie wiemy za to, jak wpłynie to na wydarzenia w naszym świecie. — Chyba rozumiem, majorze. Mniej obchodzą pana wytwory techniki, jak na przykład rakiety, niż historyczny potencjał zdarzenia. I to, czy państwa Osi mają w ogóle szanse wygrać ten konflikt. — Do niedawna byłem skłonny sądzić, że nie mają szans. — A ja się z panem zgodzę — powiedział Yamamoto, unosząc rękę, aby powstrzymać Hidakę od zgłoszenia sprzeciwu. — Nawet teraz alianci mają większe szanse — ciągnął Brasch. — Jest ich więcej i dysponują większym potencjałem produkcyjnym. Owszem, obecne zdarzenie przyniesie pewne korzyści obu stronom, przy czym te podstawowe będą i dla nich, i dla nas równie niewielkie. Wystrzelonych rakiet nie da się użyć ponownie. Jednak raz przyswojona wiedza zaprocentuje. — Czy chce pan powiedzieć, że do naszej zguby przyczyni się ostatecznie większa wydajność amerykańskich robotników? — spytał Hidaka. — Przeczy pan sam sobie, majorze