Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Po przeprawieniu się przez dwa duże dopływy - wkładali większość swoich rzeczy do miskowatej łódki, którą wzięli ze sobą w tym celu - zeszli z równiny i podróżowali przez lasy i trawiaste łąki rzecznej doliny. Talut obserwował system kotlin i wąwozów na wysokim, prawym brzegu po drugiej stronie rzeki i porównywał krajobraz z płytką z kości słoniowej, porytą znakami, których znaczenie nadal było niejasne dla Ayli. Przed nimi, niedaleko ostrego zakrętu było najwyższe wzniesienie przeciwległego brzegu, wznoszące się około sześćdziesięciu metrów ponad wodą. Po ich stronie szerokie pole trawy i kępki drzew rozciągały się na kilka kilometrów od rzeki. Kiedy podeszli bliżej, Ayla zobaczyła kościaną piramidkę z czaszką wilka na wierzchu. Dziwnie ułożone kamienie ciągnęły się ku rzece, w kierunku, w którym zmierzał Talut. Rzeka była tutaj szeroka i płytka i w każdym wypadku można ją było przejść, ale ktoś jeszcze ułatwił przeprawę. Sterty kamieni, żwiru i kilka kości były ułożone i rozmieszczone w specjalne miejsca do stąpania i tworzyły ścieżkę dla ludzi przechodzących rzekę, równocześnie pozwalając wodzie płynąć między nimi. Jondalar stanął, żeby się temu przyjrzeć. - Jaki sprytny pomysł! Można przejść przez rzekę i nawet nie zamoczyć stóp. - Najlepsze miejsce na ziemianki jest z tamtej strony: te głębokie kotliny dobrze chronią przed wiatrem, ale najlepsze miejsca do polowania są z tej strony - wyjaśniał Barzec. - Powódź zmywa co roku tę ścieżkę przez rzekę, ale Obóz Wilka zawsze ją odbudowuje. Zdaje się, że zadali sobie wyjątkowo dużo trudu w tym roku, pewnie, żeby ułatwić gościom przejście. Talut zaczął przechodzić rzekę. Ayla zauważyła, że Whinney jest wyjątkowo nerwowa i myślała, że kobyła boi się ścieżki z kamieni z płynącą między nimi wodą, ale przeszła rzekę bez wypadku. Przywódca zatrzymał się po przejściu połowy rzeki. - Tutaj jest dobre miejsce na łowienie ryb - powiedział. Prąd jest szybki, a więc jest głęboko. Łososie dochodzą aż dotąd. Także jesiotry. I inne ryby: szczupaki, pstrągi, sumy. - Mówił to szczególnie do Ayli i Jondalara, chociaż włączył także młodzież, która tu nigdy przedtem nie była. Minęło już wiele lat od ostatniej wizyty Obozu Lwa w Obozie Wilka. Po przeprawieniu się przez rzekę, Talut poprowadził ich do szerokiego na blisko kilometr wąwozu i Ayla usłyszała dziwny dźwięk, jakby głośne brzęczenia albo przytłumiony ryk. Zaczęli się stopniowo wspinać w górę. Blisko dwadzieścia metrów nad poziomem rzeki i pięćdziesiąt metrów od niej doszli do dna dużego parowu. Ayla spojrzała i zaparło jej dech. Chronione przez strome ściany stało koło siebie pół tuzina ziemianek, bardzo wygodnie rozmieszczonych w ponad kilometrowej długości kotlinie. Ale nie te okrągłe ziemianki zrobiły na niej takie wrażenie. Przyczyną byli ludzie. W ciągu całego swojego życia Ayla nigdy nie widziała tak wielu ludzi. Ponad tysiąc osób, więcej niż trzydzieści obozów, zebrało się razem na Letnie Spotkanie Mamutoi. Cała przestrzeń wszerz i wzdłuż wypełniona była namiotami. Było tu co najmniej cztery czy pięć razy tyle ludzi, co na Zgromadzeniu Klanu - i wszyscy patrzyli na nią. A raczej na jej konie i na Wilka. Młode zwierzę trzęsło się u jej nóg, równie oszołomione jak i ona. Wyczuła panikę Whinney i była pewna, że Zawodnik reaguje tak samo. Strach o nie pomógł jej przezwyciężyć własne przerażenie na widok tak wielkiej liczby istot ludzkich. Spojrzała i zobaczyła, że Jondalar wisi całym ciężarem na postronku, którym prowadził Zawodnika, próbując go powstrzymać przed stanięciem na zadnich kopytach, podczas gdy przestraszony chłopiec mocno trzymał się grzywy. - Nezzie, weź Rydaga! - zawołała. Kobieta sama zorientowała się w sytuacji i słowa Ayli nie były potrzebne, bo już rzuciła się naprzód. Ayla pomogła Mamutowi zsiąść i objęła ramionami kark kobyły, prowadząc ją w stronę młodego ogiera, żeby pomóc go uspokoić. Wilk poszedł za nią. - Przepraszam, Aylo. Powinienem był pomyśleć o tym, jak konie zareagują na taką liczbę ludzi - powiedział Jondalar. - Wiedziałeś, że będzie tak dużo? - Ja... nie wiedziałem, ale domyślałem się, że będzie mniej więcej tyle, co na Letnich Spotkaniach Zelandonii. - Myślę, że powinniśmy rozbić Obóz Pałki trochę na uboczu - powiedziała Tulie podniesionym głosem, żeby wszyscy usłyszeli. - Może tutaj, blisko skraju obozowiska. Będziemy dalej od wszystkiego - mówiąc, rozglądała się dokoła - ale Obóz Wilka ma w tym roku strumyczek, który płynie przez ich kotlinę i skręca w tę stronę. Tulie przewidziała reakcje ludzi i się nie rozczarowała. Widziano ich, jak przekraczali rzekę i wszyscy stłoczyli się blisko, żeby zobaczyć przybycie Obozu Lwa. Ale nie przewidziała, że zwierzęta mogą być oszołomione tym nagłym zetknięciem z tak olbrzymią masą ludzką. - Co powiecie na to miejsce, koło ściany? - Nie jest zbyt płaskie, ale możemy je wyrównać - zaproponował Barzec. - Dla mnie wygląda na zmakomite. Czy są jakieś zastrzeżenia? - spytał Talut, patrząc pytająco na Aylę. Wraz z Jondalarem właśnie tam prowadziła zwierzęta, chcąc je uspokoić. Obóz Lwa zaczął usuwać kamienie i krzaki i wyrównywać miejsce na swój duży, wspólny namiot z podwójnych skór. Mieszkanie w namiocie było znacznie wygodniejsze, jeśli używało się dwóch warstw skór. Izolująca warstwa powietrza między nimi utrzymywała ciepło, a wilgoć, która zbierała się w chłodzie wieczorów, spływała wewnętrzną stroną górnej skóry i wsiąkała w ziemię. Wewnętrzne skóry, zatknięte pod podłogowe maty, również eliminowały przeciągi. Ta konstrukcja, chociaż nawet w przybliżeniu nie tak trwała jak ich stała ziemianka w Obozie Lwa; była solidniejsza niż jednościankowy namiot, który stanowił tylko część ich pełnego, letniego namiotu, a którego używali w podróży. Swój letni dom nazywali Obozem Pałki, aby odróżnić letnie miejsce, gdzie by ono nie było, od ich zimowej siedziby, ale nadal myśleli o sobie jako o grupie zwanej Obozem Lwa