Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Zawierają bogatą kronikę skandaliczną. Zdaje się - rozsmakowany sam w tym gatunku lektur - z rozmysłem, przekorą, uciechą sporządzał materiał o sobie. Spodziewał się bowiem, że listy zostaną kiedyś ogłoszone. "Nie piszmy do siebie filozoficznych listów, bo to stworzy nam fałszywe alibi wobec potomności"19. Ten cel, poniekąd, osiągnął. Lecz nie tylko plotki, świństwa i błazenady zawarł w listach za ocean. Są tam i inne świadectwa, nie mniej człowiecze, za to mniej beztroskie. Lata 1952-1954, marne na świecie, marne w osobistym życiu, marne w funkcjonowaniu Cata - zanim nie zerwie się po raz ostatni do działalności publicznej na krześle premiera - znajdują jednak swój odblask w tych listach. Przedstawiamy je częściowo w Aneksie. 2. Z "Zamku" na plac Zamkowy Redaktor z tytułem premierą ./r/l~^ 4W/Ć *>trj,9j^ ^s^^^ssr-r^-Ss 242 v ski człowiekpa.czciwy, lecz szary, ale wcale jeszcze nie ramol, zaś [W1116 __ Hugon Hankę, który wykazał znacznie więcej inicjatywy i pewnego ^ w miesiąc po objęciu pracy, spakowawszy bagaże, objawił się w d"'3' je na konferencji prasowej. Ale ten niemiły incydent absolutnie nie ^ażał hipoteki Mackiewicza, nie on bowiem, skądże, doradzał, emulował n3vjóminacje rozdzielał August Zaleski, prezydent, samodzielnie, jak stypu-ala konstytucja z 1935 r. W ten sposób godność spadła i na Cata, od lat °jj,ererrta"Z'amku", od, lat te/ż obrońcę prestiżu tej jedynie legalnej władzy; aszczyt'więc uczciwie zapracowany i bez wątpienia zasłużony. Tyle że bez-'adziejnie spóźniony. W Londynie - wśród tych, których to jeszcze w ogóle animowało - liczył się bowiem Anders, Sosnkowski, Mikołajczyk, grona im oddane, ale nie "Zamek", nie Zaleski ze swoimi papierowymi premierami; domagano się, by ustąpił. "Otatzała wtedy prezydenta kompletna pustka"21. Oto, z grubsza, lokalne warunki misji. Niemniej Juliusz Mieroszewski, przeciwnik zdeklarowany "Zamku", jakiegoś państwa na emigracji z pretensjami do rang, orderów, tytułów, uważał Mackiewicza za najbardziej autentycznego w garniturze powojennych prę- ^ mierów bo się podobno przynajmniej nie zgrywał w tej roli, znał jej granice, \^ wiedział, gdzie śmieszność22. Zdaniem Mieroszewskiego, fikcją była scena, nie/ zaś aktor. / Jeśli Mieroszewskim kierowała pewna uprzejmość wobec kolegi, chyba nie był jednak daleki od prawdy. Na pewno mniej godna wiary, raczej felietonowa, jest opinia przyjaciela i gaduły, Wacława Alfreda Zbyszewskiego: "od śmierci Sikorskiego nie jest najinteligentniejszym polskim premierem, ale pierwszym". Zdaniem Zby szewskiego Mackiewicz cieszył się urzędem "jak młoda panna swym pierwszym balem"23. Zbyszewski należy do bardzo niebezpiecznego "*" gatunku żurnalistów, u których błyskotliwość, potoczystość, gra skojarzeń, w rzeczywistości przeważnie jedynie imituje głębsze patrzenie na sprawy. Ale i jemu w potoku słów, trafiały pod pióro - gdy rozważa np. dorobek emigracji, jaki po niej zostanie - takie obserwacje: "przecież pozycja Słowackiego wśród Wielkiej Emigracji była chyba jeszcze słabsza niż Miłosza w dzisiejszej"24. Napisał to ćwierć wieku przed Noblem Miłosza. Zygmunt Nowakowski, postać niewątpliwie szczególna i wśród publicystów i w ogóle w polskim Londynie, na wiadomość o nominacji Mackiewicza, wyraził się, że jest to "coś przekra-czającego wyobraźnię ludzką". Uważał go właściwie za maniaka25. ~"\ ''Funkcja - tu nie ma wątpliwości - pochłonęła Mackiewicza -całkowicie, .tfe \ był premierem na pół etatu; zarzucił czytanie w British Museum, plany literack- J ie, zaś rzadziej pisane artykuły miały charakter deklaracji, jak choćby Primum l non nocere, gdzie starał się ex cathedra określić stosunek emigracji do kraju"26. / Tę czternastomiesięczną sekwencję życiorysu po brzegi wypełniło poll- 24- 243 1^ t tykowanie; takie oczywiście, politykowanie, jakie było możliwe w akw emigracji. Zdaje się, że zdołał nakłonić Augusta Zaleskiego, by zgod^""11 -Konstytucją 1935 r., powołał na następcę Prezydenta, Eustachego San''k* mieszkającego wówczas, w zasadzie, w Kenii. Byłby to zupełnie specjalny ?> w polityce i wśród polityków, bodaj nie tylko akurat polskich - wyjąt]^ przykład, przywiązania i pamięci. Swoista spłata długu; przy Eustachy Sapieże znalazł się, po raz pierwszy, w 1919 r.27. m Opisał swoje urzędowanie z detalami i względnie wiernie w Zielonych oczach: konferencje kończące się pyskówkami, krzątanie się, by pozyskać poparcie obrażonych stolików z "Ogniska", wyjazd do Ameryki po fundusze od Polonii. Książka jest sprawozdaniem dla czytelników w kraju. Wcześniej, zaraz' po opuszczeniu fotela, w artykule w paryskiej "Kulturze" Un travail ratę, czyli' spudłowane przedsięwzięcie, z większym zapałem polemicznym i przejęciem zdał relację przed opinią emigracyjną28. Wersje w zasadzie się nie różnią, choć jedną pisał jeszcze uczestnik gry, drugą już pamiętnikarz, świadom cenzury ponadto. Mamy i wersję trzecią, privatissme, z listów do Pawlikowskiego, ciepłą; jak na co dzień czuł się w roli. "Przez higienę mózgu wystrzegam się przede wszystkim kontaktów z durniami. Powiesz, że właśnie premier na emigracji może mieć do czynienia wyłącznie z durniami, otóż wyobraź sobie, że się tak urządziłem, że prawie z nikim nie rozmawiam. Widuję dziennikarzy zagranicznych, ludzi inteligentnych, widuję prezydenta, który sypie doskonałymi anegdotami, dobrałem sobie ministrów raczej niegłupich, poza tym rozprawiam tylko z Okuliczem i Kauzikiem oraz Pragierem"