Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

..]. Orkiestra grała, kapelmistrzem był Wasserman z Krakowa. Skład orkiestry na ogół nie zmieniał się, uzupełniało się ją ludźmi z nowych transportów. Orkiestra cały dzień była na dziedzińcu i grała. «Praca» odbywała się przy dźwiękach muzyki. Praca do 12-tej, potem obiad — zupa pęczakowa, wieczorem kawa lub herbata bez chleba. Kontaktu ze światem nie było. Do obozu nikt [wolny — T.P.] nie wchodził"68. W okresach natężonej działalności ofiarami komór gazowych padało w Treblince od 10 tyś. do 12 tyś. osób dziennie, w Bełżcu — 4 tyś., w Sobiborze — 3 tyś. Liczba osób zgładzonych w ciągu dwóch dni w Treblince dorównywała zatem obecnej liczbie mieszkańców Sandomierza, liczba dziennych ofiar Bełżca zaś — liczbie mieszkańców Kazimierza Dolnego. Więźniowie młodzi i sprawni fizycznie usiłowali wyskakiwać z pociągów dojeżdżających do stacji o nazwach^firożących krew w żyłach lub uciekać z obozów, gdy tylko nadarzyła się okazja. Najczęściej uciekano z grup wyprowadzanych do pracy w lesie lub z tych, które segregowały ubrania osób zamordowanych i ładowały je do wagonów. Pod stosami wiązanych w pęczki płaszczy i marynarek wróciło do życia na swobodzie kilkunastu więźniów Treblinki. Z Bełżca nie udało się uciec nikomu (Je