Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Bez namysłu złapała stojący na biurku recepcjonistki przycisk do papieru i przywaliła zbrojnemu w hełm, aż zadźwięczało. Rycerz usiadł na wykładzinie przy akompaniamencie przeciągłego zgrzytu. Za jego plecami zobaczyła profesora Tubisia. - Niesamowite - powiedział z przejęciem, rozpoznawszy rusałkę. - Co za odkrycie! Co za subtelne sformułowania! Tam nie ma kruczków prawnych, tam są prawne sępiki!!! - Już pan skończył? - upewniła się Monika złym głosem. - Tekst wymaga jeszcze poprawek stylistycznych, ale... - Profesor poklepał się po kieszeniach i wyciągnął dyskietkę. - Ledwo zdążyłem zasejwować, jak wpadli - poskarżył się. Rusałka bez namysłu wyrwała mu dyskietkę. - Co pani... - Nie zdążył dokończyć protestu, bo na głowę opadła mu lśniąca sieć. Monika w pośpiechu doplotła jeszcze spory kawałek, upychając między nitki zaklęcie zapomnienia. - Nic nie będziesz pamiętał - wymruczała, owijając mu sploty wokół szyi niczym szal. - Ani z dzisiejszej nocy, ani z dzisiejszego dnia. Nic o księdze ani o nas. Ale za to - dodała złośliwie - będziesz chciał śpiewać. Ci mili rycerze z chęcią posłuchają twojego śpiewu. Po to przybyli, byś został ich bardem. Kiedy wchodziła do biura, dogoniło ją dziarskie, choć nieco piskliwe: „Hej! Hej! Hej, sokoły!”. Fałszywe nuty zabrzmiały jej tym razem wyjątkowo mile, nie miała jednak czasu przysłuchiwać się swojej zemście. Niczym chmura gradowa ruszyła do gabinetu Piotrka. Otworzone z rozmachem drzwi rąbnęły o ścianę. - Jensa... - Monika przerwała w pół słowa. Gabinet był pusty, a przynajmniej takim się wydawał na pierwszy rzut oka. - Co tu się dzieje?! - huknęła. Z szafy na akta wystawił głowę Łukasz. - Poszli już? - zapytał nerwowo. - Poszli. - Piotrek wyczołgał się spod biurka i wpełzł na swoje krzesło. - Co się dzieje? - powtórzyła Monika, znacznie ciszej i na pozór spokojniej. Tylko na pozór. W jej głosie dźwięczały bowiem wyjątkowo groźne nuty. - Przeklęci magowie. - Łukasz wygrzebał się z szafy. - Okazuje się, że profesor miał kartę maga - wyjaśnił zgnębiony Piotrek. - Magowie dostali anonim, że go przetrzymujemy. No i jesteśmy oskarżeni o zamach na godność i nietykalność zarejestrowanego maga. - Jensa zabrali rycerze Okrągłego Stołu! - poinformowała ich z zaciętym wyrazem twarzy. - Straszne - biadolił Łukasz. - Straszne! Moja kariera pójdzie w strzępy. - Urząd pójdzie w strzępy - prorokował ponuro Piotrek. - Tego nam Stowarzyszenie Magów nie daruje. - Trzeba znaleźć dobrego adwokata - stwierdził Łukasz. - I iść na pełną współpracę. To zawsze dobrze wygląda w sądzie. - List z przeprosinami - podsunął Piotrek. - Będzie wyglądało jeszcze lepiej. Monika słuchała ich przez kilka kolejnych minut ze wzrastającym niesmakiem i, co gorsza, wściekłością. - Czy wy nic nie zamierzacie zrobić?! - wrzasnęła w końcu. Łukasz i Piotrek, lekko ogłuszeni, zgodnie się do niej odwrócili. - Z czym? - zapytał mało inteligentnie Piotr. - Z porwaniem Jensa! - Aresztowaniem - poprawił Łukasz. - No więc, co zamierzacie zrobić z aresztowaniem Jensa? - zapytała rusałka, podejrzanie cedząc słowa. - Krótko mówiąc, nic - odpowiedział uprzejmie Łukasz, lekceważąc złowrogie nutki, wibrujące w jej głosie. - Nic?! - Monika aż się zachłysnęła. - Jak to, do cholery, nic?! A co z „my nie porzucamy naszych ludzi”?! - To magowie - wyjaśnił cierpliwie Łukasz. - Z magami się nie zadziera. Można wykiwać mafię, można wykiwać Tajne Służby Magiczne, ale jeśli w sprawę wmieszało się Niezależne Stowarzyszenie Magów, Czarownic, Wróżbitów, Wróżek i Druidów Polskich, to leżymy martwym karaluchem. - Martwym bykiem - poprawił Piotrek. - Mówię, że karaluchem, to znaczy, że leżymy martwym karaluchem - wybuchnął histerycznie Łukasz. - Po martwym karaluchu wszyscy depczą! - Nie wierzę, że to słyszę! - Monika z trudem dobywała głosu. - Na moim stanowisku... na moim przyszłym stanowisku - poprawił z naciskiem Łukasz - trzeba uważać, żeby się w coś przypadkiem nie wmieszać. Jedna afera i koniec mojej świetnie zapowiadającej się kariery. Ŕ propos, co z tłumaczeniem? Monika wyciągnęła z kieszeni dżinsów dyskietkę i pomachała mu przed nosem. Kiedy jednak zwierzchnik wyciągnął po nią rękę, natychmiast schowała dysk za siebie. - To nie jest śmieszne - zdenerwował się Łukasz. - Pewnie, że nie - zgodziła się Monika tonem, którego z pewnością nie można było uznać za miły lub łagodny. - Dostaniecie dyskietkę, jak Jens będzie wolny. - Ha, ha, ha! Oddawaj! - warknął Łukasz. Na palcach drugiej ręki rusałki błysnęła sieć. Zwierzchnicy zgodnie cofnęli się o krok. - To jest napaść na dyrekcję - zdenerwował się Piotrek. - Nie pozwalaj tu sobie, bo zaraz zawołam ochronę. - Przypominam uprzejmie, że ja oficjalnie jestem magiem. - Monika zmrużyła oczy. Nagle i zupełnie niezależnie od siebie obaj jej przełożeni doszli do wniosku, że panna z bagien może być istotą wyjątkowo dziką i niebezpieczną. - Nie radzę podskakiwać, bo oskarżę was o napaść. - Czego ty od nas wymagasz?! Na dobrą sprawę nawet nie wiemy, gdzie szukać! - zirytował się Łukasz. Wciąż jednak zachowywał bezpieczną odległość i usilnie starał się robić wrażenie skłonnego do negocjacji. - Przy dobrych wiatrach może jeszcze zdążylibyśmy się z nim pożegnać