Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Powiedziałam mu tyl­ko, że się kochacie i ze chcecie się pobrać. Myślałam, że się ucieszy. Widzisz, my również się kochaliśmy i sądziłam, że on również chce mnie poślubić. Myślałam, że razem, wszyscy czworo, będziemy mieli więk­szą szansę przekonać naszych ojców. Helen roześmiała się. - Kto wie, jak było naprawdę? - odparła. - Byłaś jednak bardzo naiwna, Moiro. Nasz ojciec nigdy by się nie zgodził na małżeństwo żad­nego ze swoich dzieci z kimś, kto nosiłby nazwisko Hayes. Nawet po­mijając naszą odwieczną waśń, twój ojciec był zaledwie baronetem, a przy tym niezbyt zamożnym. Kenneth nigdy by mu się nie sprzeciwił. - Dziękuję ci - rzuciła chłodno Moira. - Nie wiem właściwie, co się w tym roku wydarzyło - ciągnęła He­len. - Nie wiem, dlaczego Kenneth tak nagle przyjechał do Dunbarton, dlaczego cię poślubił, a potem wrócił do Londynu bez ciebie. Podejrze­wam... To nieistotne. Najważniejsze, że jesteśmy siostrami, Moiro. Na dobre i na złe. Jeśli wybaczysz mi tamtą nieuprzejmość, ja wybaczę ci twojązdradę. Być może nigdy nie byłabym szczęśliwa z Seanem. Widzisz, dobrze się czuję w moim środowisku. A więc, co o tym sądzisz? - Wybaczam - odparła Moira. - Wspaniale. - Helen ścisnęła jej rękę. - Żałuję, że nie słyszałam, co powiedziałaś mamie. Poza Kennethem, który zawsze robił to tak spo­kojnie i chłodno, nikt nigdy na coś podobnego się nie zdobył. Ja bym się nie ośmieliła. Przy mamie wciąż czuję się jak dziecko. - Kiedy z nią rozmawiałam, miałam wrażenie, że mi serce wysko­czy - przyznała Moira. - Jednak Kenneth zwrócił mi uwagę, że powin­nam pamiętać, kim jestem, i musiałam to zrobić. Nie mogłam pozwolić, żeby uważał mnie za tchórza. Tym razem roześmiały się obydwie. - O mnie może tak myśleć, kiedy zechce - dodała Helen. - Zawsze okropnie się go bałam. - W tobie, jak sądzę, spotkał godnego przeciwni­ka. Ludziom, takim jak Kenneth, nie wolno pozwalać, by nami rządzili. Kochasz go? - Tak - przyznała Moira po chwili i roześmiała się. - Tylko proszę, nie mów mu o tym. Helen ponownie ścisnęła jej rękę. - To będzie nasza tajemnica - powiedziała. - Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółkami. Zawsze chciałam mieć siostrę. Kiedyś spo­dziewałam się, że to właśnie ty nią będziesz. - Ja również mam taką nadzieję - dodała Moira. Wiedziała jednak, że nie będzie to łatwe. Musi minąć trochę czasu, zanim znikną wciąż istniejące między nimi bariery. Poza tym, nie miała wątpliwości, że jeśli wróci do Dunbarton sama, nie będzie mogło być mowy o przyjaznych stosunkach z rodziną męża. Mimo to było jej przyjemnie, że pierwsze lody zostały przełamane. Teraz wszystko zależało od tego, jak ułożą się jej stosunki z Kennethem. *** Sezon w Londynie powoli dobiegał końca. Wiele osób opuściło już miasto, udając się albo do swoich wiejskich posiadłości, albo do które­goś z bardziej znanych uzdrowisk. Większość z tych, którzy jeszcze po­zostali, wkrótce miała pójść w ich ślady. Moira i Kenneth, z oczywistych powodów, nie rozmawiali o wyjeździe z Londynu. Ona miała wrócić do Dunbarton, pozostawało jedynie ustalić, kiedy ma to nastąpić. Czy jed­nak wyjedzie sama? Wciąż unikali odpowiedzi na to pytanie, zdając so­bie sprawę, jak wiele od niej zależy. Czekali jeszcze na wieczór w Vauxhall, który miał być ukoronowa­niem sezonu. Lord i lady Rawleigh nazajutrz rano wyjeżdżali do Strafton Park, a państwo Adams do Derbyshire, zaś lord Pelham wybierał się do Brighton. Moira podejrzewała, że zabierał ze sobą swoją kochankę, po­nieważ, gdy zapytała, czy Gascoigne jedzie wraz z nim, zaległa wymowna cisza. Gascoigne, jak się zdaje, wracał do domu. Jego ojciec od pewnego czasu zapadł na zdrowiu i trzeba było zająć się dość liczną rodziną. Bardzo się cieszyła, że widziała wszystkie najsłynniejsze zabytki Lon­dynu i wzięła udział we wszystkich ważniejszych imprezach sezonu, cho­ciaż ta najbardziej ekscytująca była dopiero przed nią. Słyszała, że Vaux-hall to niezwykłe miejsce, szczególnie nocą, kiedy cały pawilon oświetlony jest ogromną liczbą lamp i świec, a alejki, po których spacerują goście, skąpane sąw świetle rozmieszczonych wśród drzew lampionów. Wewnątrz pawilonu jest wiele przytulnych zakątków, gdzie można usiąść i coś zjeść, słuchając występów muzyków. Można tam również potańczyć, a na ze­wnątrz często organizowane są pokaży ogni sztucznych. Tylko pogoda mogła popsuć ten wieczór. Moira z niepokojem spo­glądała rano na zasnute chmurami niebo. Na szczęście po południu chmu­ry powoli zaczęły się rozwiewać, a wieczorem niebo było już zupełnie czyste i zrobiło się znacznie cieplej