Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Są oni właściwymi twórcami philosophia perennis - filozofii wieczystej — która znalazła kontynuatorów w osobach takich wielkich europejskich mistyków, jak Mistrz Eckhart, Jan od Krzyża, Mikołaj z Kuzy, Baruch Spinoza. Nie mniej ważne są w mistyce wielkie postaci kobiece: Hildegarda z Bingen, Mechtylda z Magdeburga, Gertruda z Helfty, Jadwiga z Antwerpii, Teresa z Avila lub taka osobliwa postać, jak Madame Guyon. Ta ostatnia spędziła pięć lat w Bastylii z powodu głoszonych nauk mistycznych. Nie wolno zapomnieć o ludowych mistykach -Jakubie Bóhme czy Aniele Ślązaku. A to tylko niektóre nazwiska z wielkiej historii mistyki chrześcijańskiej. Kiedy patrzymy na tę imponująca tradycję, nasuwa się nieodparcie pytanie, czy w ogóle trzeba zajmować się mistyką buddyjską lub hinduską? Nie to chciałem powiedzieć. Zajmowanie się duchowymi tradycjami Wschodu jest niezwykle pożyteczne. Dopiero dzięki wieloletniemu praktykowaniu zen zrozumiałem, że chrześcijańska mistyka w swym rdzeniu uczy dokładnie tego samego, co szkoły zen. Innymi słowy, dopiero pobyt w Japonii pomógł mi dostrzec i docenić skarby własnej tradycji chrześcijańskiej. Wymienia Ojciec tak zwanych założycieli religii i powiada, że ich zamiarem nie było zakładanie religii. Na czym więc polega z punktu widzenia mistyki znaczenie Buddy i Jezusa? Jezus i Budda osiągnęli to, co możemy osiągnąć jako ludzie. Doświadczyli Pierwszej Rzeczywistości i starali się przekazać to doświadczenie innym oraz wskazać im, jak mogą dojść do tego samego. Dlatego są dla nas przewodnikami i towarzyszami na wewnętrznej drodze. Czy chodzi o to, co w chrześcijaństwie nazywamy naśladowaniem? Tak, ale występuje tu jeszcze inny aspekt. Niektórzy ludzie potrzebują na wewnętrznej drodze postaci, z którą mogą się identyfikować. Postaci takie są czymś więcej niż tylko wzorem. Nie podąża się za nimi, lecz w kontemplacyjnym zatopieniu usiłuje się stać z nimi jednym. Szczególną wagę do takich praktyk przywiązuje buddyzm tybetański. Wyznawcy dzięki wizualizacjom oraz imaginacjom jednoczą się z oglądanym obrazem Boskości lub Bodhisattwy. Więcej nawet - stają się rzeczywistością, która w tym obrazie została przedstawiona. Czymś podobnym jest kult ikony w prawosławiu. Prawosławni widzą w ikonie okno otwierające perspektywę na transcendencję. Ikony są niejako szwem między oboma poziomami rzeczywistości. Załóżmy, że stoimy na progu nowej fazy ewolucji świadomości względnie na progu nowej epoki duchowej. Czy pojawia się nowe postaci, z którymi można się będzie identyfikować, nowi założyciele religii, nowe duchowe drogowskazy? Nie spodziewam się, żeby pojawiła się jakaś osoba porównywalna z którymś z wielkich założycieli religii. Przypuszczam raczej, że będzie to wielu duchowych przywódców, którzy zgromadzą wokół siebie grupy ludzi - charyzmatycy, którzy zabiorą innych na rozpoznaną przez siebie drogę. Będą niejako górskimi przewodnikami. Już znają trasę, bo nią przeszli, i teraz poprowadzą nią innych. Możliwe, że powstaną nowe szkoły lub sekty, ale to drugorzędne. Albowiem naprawdę chodzi o to, że ludzie urosną duchowo - że uwolnią się od religijnych przewodników. Człowiek ma skłonność do tego, żeby uczepić się czyjejś' spódnicy, zamiast samemu iść swoją drogą. Dlatego dziś wielu wisi na jakimś guru. Co to znaczy dla Ojca jako duchowego nauczyciela, który przecież także ma uczennice i uczniów? Czy jest Ojciec dla nich wzorcem lub postacią, z którą się identyfikują? Nie, mam nadzieję, że uniknąłem tego niebezpieczeństwa. Za mną długa droga duchowa, na której zebrałem moje doświadczenia i którą nadal staram się podążać. Zapraszam tych, do których ona przemawia, aby do mnie dołączyli. Kto tego chce, serdecznie go witam. Kto tego nie chce, musi sobie poszukać innego towarzysza. Nie rości sobie Ojciec, zatem pretensji do tego, żeby proponować jedyną lub szczególnie dobrą drogę. Ale są przecież inni — wcale liczni — duchowi nauczyciele. Czy nie ma między wami konkurencji? W każdym razie nie powinno być. Naturalnie, każdy nauczyciel duchowy zawsze będzie przypisywał szczególną wagę drodze, którą sam wypróbował. Ale do dogmatycznych sporów nigdy nie dojdzie wśród ludzi, których udziałem stały się prawdziwe doświadczenia duchowe. Posunąłbym się nawet dalej i powiedział, że zawsze, gdy ktoś rości sobie pretensje do wyłączności, budzi podejrzenie, że tak naprawdę nie dotarł do obszarów świadomości mistycznej. Dla kogoś", kto szuka duchowego nauczyciela lub nauczycielki, mogłoby to być wskazówką, kogo lepiej omijać. Jak znaleźć właściwego nauczyciela lub nauczycielkę? Jakie są pozytywne kryteria wyboru? Nie ma ogólnie obowiązujących kryteriów, za pomocą, których można by przeprowadzić jakiś test. Wolę raczej stare powiedzenie, że każdy nauczyciel ma takich uczniów, a każdy uczeń takich nauczycieli, na jakich zasługują. Ostatecznie osobowość i charakter nauczyciela decydują o tym, jacy ludzie doń się przyłączają. Wybiorą tego nauczyciela, którego droga wydaje im się atrakcyjna, osiągalna i budząca zaufanie. Bezwzględnie konieczne jest, żeby między duchowym uczniem a nauczycielem panowało pełne zaufanie. Gdy brak zaufania, trzeba się rozstać. Czy nie zdarzają się duchowi szarlatani? Oczywiście, istnieją i można ich rozpoznać. Powstrzymam się od wydawania sądów na temat takich ludzi