Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Może uważał, że okazuję w ten sposób brak szacunku dla pamięci matki. Na uczył mnie odgrzewać mrożonki w mikrofalówce i zeskrobywać je z fo lii na talerz. Janson wzruszył ramionami. - Gorąca woda. Kawa. Pomyśl. Na pewno coś wymyślisz. - Za to jestem obłędnie dobra w strzelaniu - powiedziała z zaróżo wionymi policzkami. -Taktyka, inwigilacja, infiltracja, obserwacja: masz przed sobą prawdziwą mistrzynię. Gdybyś tylko chciał, mógłbyś wyko rzystać mnie do czegoś pożytecznego, ale ty zachowujesz się tak, jakbyś miał w głowie piasek i trociny. Paul wybuchnął śmiechem. Tego nie oczekiwała. - Tata tak mówił - wyjaśniła nieśmiało. - Ale naprawdę. Nie doce niasz mnie. Mogę ci się przydać. Dobrze o tym wiesz. - Nie wiem nawet, kim jesteś. - Objął wzrokiem jej regularną syl wetkę, popatrzył na jej ładnie zarysowane policzki i pełne wargi. Prawie przestał zauważać obrzmienie i siniaki. - Jessica Kincaid - powiedziała, wyciągając do niego rękę. - Zrób kawę i pogadamy jak trzeba. Gdy kawa trafiła do kubków, a z kubków do brzuchów - wraz z jajecznicą i wiejskim chlebem z wielkiego, okrągłego bochna - dowiedział Się wreszcie kilku rzeczy o swojej niedoszłej zabójczyni. Dorastała w Red 289 Creek w Kentucky, w małej wiosce w górach Cumberland. Jej ojciec, właściciel jedynej w okolicy stacji benzynowej, wydawał prawie wszystkie pieniądze w miejscowym sklepie myśliwskim. - Zawsze chciał, żebym była chłopcem - mówiła - i chwilami za pominałam, że nim nie jestem. Pierwszy raz zabrał mnie na polowanie, kiedy miałam pięć, sześć lat. Uważał, że powinnam umieć naprawiać sa mochody i trafiać kaczkę w locie kulą, a nie śrutem. - Jak mała Annie Oakley. - Właśnie, tak nazywali mnie chłopcy w ogólniaku. Chyba się mnie trochę bali. - Rozumiem. Psuje się samochód, chłopak biegnie do telefonu, żeby sprowadzić pomoc drogową, tymczasem ty już rozkręcasz gaźnik. Kilka minut później silnik odpala. - Coś w tym stylu - odrzekła, uśmiechając się. - Mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli powiem, że nie wyglądasz na typową agentkę KWO. - Już w Red Creek byłam nietypowa. Skończyłam ogólniak, mając szesnaście lat. Nazajutrz po rozdaniu dyplomów poszłam na stację ben zynową, zgarnęłam forsę z kasy, wsiadłam do autobusu i pojechałam. Plecak miałam wypchany tanimi powieścidłami o agentach FBI, rozu miesz. Dojechałam aż do Lexington. Nie uwierzysz, ale nigdy tam przed tem nie byłam. W ogóle nigdzie nie jeździłam, tata nie pozwalał. Więk szego miasta w życiu nie widziałam. Przyjeżdżam i walę prosto do FBI. W recepcji siedzi sekretarka, taka wielka, gruba baba. Zagaduję ją sło dziutko, mówię, że chcę u nich pracować, a ona daje mi formularz. Za czynam wypełniać ten formularz, a tu wchodzi młody agent. Trzepoczę rzęsami jak wariatka, a on pyta: „Ty co? Na przesłuchanie?" Ja na to: „Tak, niech mnie pan przesłucha i jeśli przyjmie mnie pan do pracy, bę dzie to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek pan podjął". - Zaczerwieni ła się na to wspomnienie. - Wiesz, byłam młoda. Nie wiedziałam nawet, że bez studiów do FBI nie przyjmują. Ale wtedy... Dzień jest nudny, nic się nie dzieje, więc ten młody i jeszcze jeden, taki w granatowym garni turze, gadają ze mną i żartują. Chwalę się, że świetnie strzelam, więc ten w garniturze prowadzi mnie do piwnicy, gdzie mają strzelnicę. Mówią, że blefuję, że w życiu nie widziałam strzelby, wygłupiają się, i tak dalej- No więc jesteśmy na tej strzelnicy, a oni, no wiesz, nałóż gogle, nauszni- ki, na pewno wiesz, jak się z tego strzela? - Niech zgadnę. Trafiłaś w dziesiątkę. - Jasne! Co strzał, to dziesiątka. Cztery strzały, cztery dziesiątki- Prawie bez rozrzutu. Tamci od razu się zamknęli i zaczęli zmieniać tarcze- 290 A ja walę i za każdym razem trafiam bez pudła. Przeszliśmy na większą odległość, dali mi strzelbę i dopiero wtedy pokazałam im, co potrafię. - I tak snajperka dostała pracę. - Niezupełnie. Najpierw skierowali mnie na praktykę. Musiałam pójść na studia wieczorowe. Miałam od cholery nauki, ale nie było tak źle. - Nie dla bystrej dziewczyny z samochodowym smarem pod paznok ciami i kordytem we włosach. - W Quantico też poszło jak po maśle. Po linie wspinałam się najszyb ciej z całego roku. Wspinaczka bez pomocy nóg, wejścia na piętro, płoty, przeszkody, co tylko chcesz. Ci napakowani futboliści nie mogli za mną na dążyć. Złożyłam podanie o pracę w Wydziale Bezpieczeństwa Narodowego FBI i mnie przyjęli. Kilka lat później, podczas pewnej akcji, wpadłam w oko tym z Konsularnego Wydziału Operacyjnego, i tak się to zaczęło. - Jak z LanąTurner. Odkryto ją, gdy piła wodę w drogerii u Schwa- ba. Tylko dlaczego mam wrażenie, że opuściłaś najciekawszy fragment opowieści? - Masz rację. To były jaja! Chicago. Zasadzka. Czekam na pozycji. Zabawna sprawa. Chodzi o szpiegostwo przemysłowe, z tym że facet pra cuje dla Chińskiej Republiki Ludowej. Mają go zdjąć ci z KWO, FBI udziela im tylko wsparcia