Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Nie mogła mu jej udzielić. Ucieszył się, że Kahlan go nie okłamała. Wiedział jednakże, iż choć Zedd wypytywał o kłopoty, w jakich się znaleźli, to wcale nie znaczyło, że pomoże w sprawach spoza granicy. — Ta gorączka mnie ogłupia, Kahlan, Wybacz mi, proszę. Nigdy nie spotkałem kogoś tak dzielnego jak ty. Wiem, że próbujesz ocalić nas wszystkich. Zedd nam pomoże, dopilnuję tego. Obiecaj mi tylko, że poczekasz, aż się lepiej poczuję. Że pozwolisz mi go przekonać. — To ci mogę obiecać. — Dziewczyna lekko ścisnęła ramię Richarda. — Wiem, że się niepokoisz o przyjaciela. Przykro by mi było, gdybyś się o niego nie zatroszczył. Wcale się głupio nie zachowałeś. Odpoczywaj teraz. Chłopak się starał nie zamykać oczu, bo wówczas wszystko zaczynało niepowstrzymanie wirować. Jednak rozmowa bardzo go osłabiła, wkrótce więc znów zapadł w ciemność. Jego myśli Ponownie rozpłynęły się w pustce. Od czasu do czasu na poły stamtąd powracał i wtedy błądził w niespokojnych snach. Innym razem błąkał się w miejscach pozbawionych nawet złud. Kot się zbudził i nastawił uszu. Richard spał. Coś, co tylko on dosłyszał, spędziło kocura z kolan Kahlan i zwabiło do drzwi Usiadł tam i czekał. Dziewczyna też czekała. Zwierzak nie na stroszył sierści, więc siedziała spokojnie przy chłopaku. Z zewnątrz dał się słyszeć cienki głos: — Kocie? Kocie! Gdzie się podziewasz? Zostań tam sobie, jeśli chcesz. — Skrzypnęły otwierane drzwi. — A, tu jesteś. — Kocur wybiegł na zewnątrz. — Rób, jak uważasz — zawołał za nim Zedd i zapytał: — Jak Richard? Kahlan zaczekała, aż starzec wejdzie do pokoju, i dopiero wtedy odpowiedziała: — Budził się kilka razy, lecz teraz śpi. Znalazłeś ów korzeń? — Inaczej bym nie wrócił. Czy mówił coś, kiedy się budził? — Tyle tylko, że się o ciebie martwi! — Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. — I nie bez powodu — mruknął pod nosem Zedd, wychodząc z pokoju. 72 Siedząc przy stole, oskrobał korzenie, pokroił je w cienkie talarki, które wsypał do kociołka, zalał odrobiną wody i zawiesił nad ogniem. Dorzucił do ognia obierki i dwa kawałki drewna, podszedł do szafki i wyjął z niej kilka różnej wielkości słoików, Wybrał jeden z nich, potem drugi, odsypując z każdego do czarnego kamiennego moździerza trochę proszku o odmiennym kolorze. Ucierał białym tłuczkiem czerwienie, błękity, złocistości, brązy i zielenie, aż całość przybrała barwę wysuszonego szlamu. Oblizał czubek palca i dotknął mieszaniny. Przytknął palec do języka, posmakował, uniósł brew i namyślił się. W końcu się uśmiechnął i z zadowoleniem pokiwał głową. Wsypał mieszankę do kociołka i dobrze wymieszał całą zawartość łyżką, którą zdjął z haczyka przy palenisku. Mieszał powoli, patrząc, jak mikstura bulgoce. Mieszał tak i patrzył niemal dwie godziny. Wreszcie uznał, że gotowe, i przeniósł kociołek na stół, do ostygnięcia. Wyjął miseczkę i kawałek płótna, a po chwili zawołał Kahlan, żeby mu pomogła. Przybiegła natychmiast. Pokazał jej, jak ma trzymać nad naczyńkiem płótno, przez które cedził miksturę. — Teraz skręć parę razy ściereczkę, żeby wycisnąć resztki płynu wraz z zawartością. — Uniósł brew, bo dziewczyna popatrzyła nań ze zdumieniem. — Te resztki to trucizna. Richard powinien się lada moment przebudzić. Wtedy damy mu do wypicia płyn. Wyciskaj, a ja sprawdzę, jak on się czuje. Starzec wszedł do pokoju i pochylił się nad chłopakiem, który leżał bez przytomności. Obejrzał się — odwrócona tyłem Kahlan wyciskała płótno. Pochylił się i przyłożył środkowy palec do czoła Richarda, a ten natychmiast otworzył oczy. — Kahlan, skarbie! — zawołał Zedd. — Mamy szczęście, bo akurat się zbudził. Przynieś miseczkę. — Zedd? Nic ci się nie stało? Wszystko w porządku? — dopytywał się mrugając oczami. — W jak najlepszym porządku. Dziewczyna przy niosła miseczkę z wywarem, starając się nie uronić po drodze ani kropli. Zedd pomógł Richardowi usiąść. Chłopak potulnie wypił lek i starzec ułożył go na poduszkach. — To sprowadzi na ciebie sen i zwalczy gorączkę. Kiedy się obudzisz, będziesz zdrowy, masz na to moje słowo, więc odpoczywaj spokojnie i o nic się nie martw. — Dziękuję, Zedd... — wymamrotał zasypiający chłopak. Starzec wyszedł i po chwili wrócił z cynowym talerzykiem. Kazał dziewczynie usiąść w fotelu. — Cierń ma mniej sił niż wywar z korzenia — wyjaśnił. — Wyjdzie z ciała Richarda. — Ustawił talerzyk pod dłonią chłopaka i przysiadł na skraju łóżka