Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Muszę najpierw porozmawiać z ojcem. Dlaczego Moc zawsze wybiera najmniej odpowiednie chwile, aby objawić swe plany? Dlaczego Luke nie powiedział tego pięć minut wcześniej lub godzinę później? Dlaczego młody, niedbale ubrany łącznościowiec musiał wybrać właśnie tę chwilę, żeby zjawić się na pokładzie widokowym w towarzystwie Leii i Hana? Obaj młodzi ludzie zerwali się, jak oparzeni. Łącznościowiec był blady i cały dygotał. Leia miała twarz zalaną łzami - nie ze swojego powodu, nie... Podeszła do Luke’a, objęła go mocno ramionami. Jak zawsze gotowa nieść pomoc, pociechę... Han podszedł do obojga, może po to, aby zapobiec temu bliskiemu kontaktowi, a może po to, żeby wziąć w nim udział... - Jackie przyniósł właśnie najnowsze nowiny z Imperium. Darth Vader jest umierający - powiedział do Dave’a i dodał rzeczowym tonem, który przypominał przypis w książce. - Jest ojcem Luke’a. - Wiem - Randall odsunął się i odwrócił do okna. Niedługo z tym czekali... Coś się musiało stać, że sprawa wylazła tak nagle. Miał złe przeczucia, ale bał się nawiązywać kontakt z Yaro, żeby nie poinformować Imperatora o swojej obecności. - Jest też mordercą, zbrodniarzem i zdrajcą - wycedził przez zęby. - Niewart jest jednej łzy. - Nie mów tak - łagodnie przerwała mu Leia. - Wypełniał rozkazy. Może jego metody... różniły się od naszych, ale cel miał ten sam: pokonać przeciwnika. Han z niedowierzaniem zmarszczył brwi. - I kto to mówi? Ty? Przecież ty najwięcej wycierpiałaś z jego powodu... - delikatnie, ale stanowczo oderwał ją od Luke’a. - Chyba żartujesz... - Nie. Ale wojna jest wojną - dumnie potrząsnęła głową. Włosy miała w nieładzie. Widać było, że została wyrwana ze snu. - Ludzie giną i po jednej, i po drugiej stronie. Nie mogę go nienawidzić za to, że z nami walczył. „Dzięki, dobra kobieto” ironicznie pomyślał David. Co się mogło stać...? Yaro...? Megan! Podszedł do Luke’a i chwycił go za ramiona. - Wydaj mi zgodę na odlot - szepnął. - Teraz. Już. Luke pokręcił głową. - Jeśli polecisz, to tylko ze mną - rzekł. - Vader jest moim ojcem. Nie mogę pozwolić, żeby umarł... beze mnie. To dla mnie bardzo ważne. Zapanowała cisza. Han objął Leię ramieniem i pociągnął nieco w tył. Jak na przemytnika, miał niezłe wyczucie, kiedy należy się wycofać. Luke i Dave zostali sami na placu boju, a właściwie na macie. - Co mu powiesz? - Dave odwrócił twarz w stronę okna. - Że... żałuję - Luke zająknął się nagle. - Że... kocham go pomimo wszystko. I wiem, że jest w nim dobro, wiem, że nie stał się do końca zły... Wtedy, na Bespin, kiedy powiedział „Luke, chodź ze mną”... Dave, ja... byłem gotów to zrobić! Tak bardzo za nim tęskniłem. On... nie może umrzeć sam. To najstraszniejsza śmierć. On... na nią nie zasługuje... mimo wszystko. A jeśli przy okazji zdołam wysadzić tę imperialną bańkę, to nawet lepiej. - Ja też lecę - Leia otarła łzy i delikatnie, ale stanowczo odsunęła rękę Hana. - Luke, nie mogę już dłużej ukrywać prawdy... Stanęła przed Hanem i dumnie, zaczepnie spojrzała mu w oczy. - Han, Darth Vader jest również moim ojcem. Jestem siostrą Luke’a. I... kocham cię. Szybko, mocno pocałowała go w usta, półotwarte ze zdziwienia. Rozprostowała dłońmi kombinezon, przez chwilę wyglądała nawet, jakby chciała poprawić fryzurę. Uśmiechnęła się przepraszająco. - Idziemy - rzuciła przez ramię. - Zaraz, zaraz! - Han oprzytomniał w kilka sekund. - A ja? A Chewie? A roboty? David podszedł do niego i łagodnie położył mu dłoń na ramieniu. - To sprawa... rodzinna, Han. Ale nie martw się. Nigdzie nie polecą. Moja w tym głowa. Pozostawił zdumionego Solo pośrodku pokładu widokowego. Jackie, który miał zamiar wrócić na nasłuch, zatrzymał się w porę, aby usłyszeć cała wymianę zdań i teraz zastanawiał się, jak się sprytnie wytłumaczyć z podsłuchiwania. David, mijając go, przelotnie dotknął dłonią jego skroni. - Zapomnij, chłopcze - rzekł cicho, świadomie i z pełną odpowiedzialnością używając Mocy