Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Dzień jest ciemny i dość chłodny. Tłum zachowuje się spokojnie, co jest zrozumiałe przy tak smutnej okazji. - Myślisz, że wyglądałabym dobrze z jasnymi włosami? - pyta Makri. - Nie mam pojęcia. - - Do Elfów to pasuje. - - Być może. Ale w Turai tylko dziwki mają jasne włosy. - - Nieprawda - protestuje Makri. - Senator Lodiusz ma złotowłosą córkę. Widziałam ją na wyścigach. - - To prawda. Arystokratyczne damy czasem farbują sobie włosy. Ale ciebie, z tą czerwoną skórą i spiczastymi uszami, nikt nie weźmie za arystokratkę. - - Sądzisz, że powinnam kupić sobie sukienkę, kiedy wrócimy do domu? - - Makri, co to wszystko znaczy? Ja się nie znam na włosach i sukienkach. Pamiętanie o tym, żeby po wstaniu z łóżka pozapinać tunikę, to dla mnie wystarczający kłopot. Nie miałaś przypadkiem czegoś notować podczas tego pogrzebu? - - Owszem. Notować w pamięci. Po prostu zastanawiam się, czy nie powinnam kupić sukienki. Zauważyłeś, że pani Yestar maluje oczy na niebiesko, ale na brzegach kolor niebieski przechodzi w szary? Jak to się robi? - - Skąd, u diabła, mam wiedzieć? Czy to wszystko wina tych młodych Elfów? Podobałaś się im taka, jaka jesteś. - Tak myślisz? Bałam się, że się ze mnie śmieją. Zauważyłam, że kiedy mówię o retoryce, ich oczy robią się jakieś szkliste. Myślę, że ich znudziłam. A kiedy powiedziałam, że byłam mistrzynią wśród gladiatorów, martwiłam się, czy nie pomyślą, że się przechwalam. Prawdopodobnie to ich od razu zraziło. Rzucam jej groźne spojrzenie. - - Wybacz, ale muszę coś zbadać. - Co? - - Cokolwiek. - - Ale ja potrzebuję rady. - Wybierz tego, którego najbardziej lubisz, i przyłóż mu maczugą w głowę. Odchodzę, aby się od niej uwolnić. Postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że Makri to kobieta bardzo pewna siebie. Nie pojmuję, dlaczego odrobina zainteresowania ze strony Elfów zmieniła ją w paplającą idiotkę, ale dłużej tego nie zniosę. Przesuwam się po obrzeżach tłumu, nie zwracając większej uwagi na mowę pogrzebową i śpiewy. Dostrzegam Goritha-ar-Dela. Tak jak ja zdaje się skradać na skraju tłumu. Ktoś mnie łapie, kiedy przechodzę. To Harmon Pół-Elf. Schyla się, aby szepnąć mi do ucha. Zapewne stara się nie zwracać na siebie uwagi, ale niezbyt mu się to udaje. - Wypowiedziałem odpowiednie zaklęcie - szepcze. - Niełatwo było to zrobić tak, aby nikt nie zauważył. - I? - Ciało kapłana jest naszpikowane dwa. Laniusz stoi tuż za Harmonem. Obaj wyglądają na zadowolonych z siebie. Chociaż tak się wzbraniali, sądzę, że z przyjemnością zrobili co§ w sekrecie. Czarownicy zazwyczaj lubią intrygi. To bardzo satysfakcjonujące, kiedy przeczucie okazuje się prawdziwe. Elith powiedziała, że Gulas okrutnie ją zbeształ za to, że używała dwa. A tu, proszę, sam się nim rozkoszował. - - Ile wziął? - - Trudno powiedzieć. Dość, żeby zasnął. Dziwne. Nie spał przecież, kiedy Elith dźgnęła go nożem. I jakoś trudno mi uwierzyć, żeby tuż po tym wydarzeniu mógł jeszcze zażyć dużą dawkę narkotyku. Dobrze by było się dowiedzieć, czy mój główny podejrzany, Gorith-ar-Del, miał ostatnio jakieś kontakty z dwa. Harmon już wykorzystał swoje zaklęcie i nie będzie mógł go użyć po raz drugi, dopóki znów go nie przeczyta, pytam więc Laniusza, czy on też się nauczył. Mówi, że tak. Dyskretnie wskazuję Goritha. - - Mógłbyś sprawdzić, czy tamten Elf miał jakiś kontakt z dwa? - - Moje zaklęcie jest przystosowane do badania trupów. Nie mówiłeś, że chcesz, abyśmy sprawdzili kogoś żywego. - - Nie możesz improwizować? Jako detektyw pracujący w Pałcu Sprawiedliwości Laniusz miał często kontakt z dwa i wcześniej też pewnie musiał na poczekaniu przerabiać swoje zaklęcia. Zgadza się spróbować i odchodzi. Potem staje za Gorithem-ar-Delem, który nie zwraca na niego uwagi. Po rzuceniu zaklęcia temperatura wokół nich może się nieco obniżyć, ale dzień jest chłodny, więc Gorith pewnie tego nie zauważy. Laniusz koncentruje się pizez sekundę lub dwie, a potem wraca do nas. - Miał kontakt - mówi. - Niewątpliwie. Ten dowód mocno obciąża Goritha. Cieszę się, iż wreszcie znalazłem potwierdzenie faktu, że miał jakieś powiązania z handlem dwa. Po pogrzebie ociągam się z odejściem i zastanawiam się, co robić. Powinienem pójść złożyć raport Vasowi-ar-Methetowi, ale nie potrafię powiedzieć mu, że jego córka naprawdę jest morderczynią. Stoję bez celu na polanie, kiedy pojawia się Makii - Mam kłopoty - mówi. - Pan Kalith był wściekły jak Troll z bólem zęba, kiedy jego córka przyszła na pogrzeb. Wyglądała tak, jakby przed chwilą spadła z drzewa. Na szczęście zachowała dość przytomności umysłu, aby w ten właśnie sposób mu to wyjaśnić. Ojciec odesłał ją do komnaty i zakazał opuszczania pałacu. - Przynajmniej nie będziesz musiała spędzić reszty dnia na uczeniu jej. Makri potrząsa głową. - - Ona i tak przyjdzie. Wysłała mi wiadomość, że spotka się ze mną na polanie za pół godziny. - - Chce wymknąć się przez okno i ześliznąć po drzewie? - - Coś w tym stylu. Gratuluję Makri, że w tak krótkim czasie zdołała do tego stopnia wzmocnić ducha Isuas. - - To prawdopodobnie pierwsze elfijskie dziecko przepojone..