Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Nar. Tymcz. Punkt Zatrzymañ 7" - mo¿ecie to sobie równie dobrze nazywaæ w³aœciwym s³owem: "wiêzienie", pomyœla³ Knefhausen - by³ niegdyœ luksusowym hotelem Hiltona. Cele specjalnego nadzoru mieœci³y siê na poziomach podziemnych, gdzie dawniej by³y pokoje konferencyjne. Nie mia³y drzwi ani okien, prowadz¹cych na zewn¹trz domu. Wychodz¹c z celi trzeba by³o przejœæ jeszcze ca³¹ kondygnacjê schodów w górê, by dostaæ siê na parter, a nastêpnie przebiæ siê przez wartê, by wyjœæ na otwart¹ przestrzeñ. A nawet wtedy, jeœli przypadkiem budynek w danej chwili nie by³ oblê¿ony i atakowany, ryzykowa³o siê spotkanie z w³ócz¹cymi siê na zewn¹trz narkomanami i bojownikami. Knefhausen nie zajmowa³ siê tymi sprawami. Nie myœla³ o ucieczce, a przynajmniej nie myœla³ o niej po pierwszych chwilach paniki, które nast¹pi³y po aresztowaniu. Po paru dniach przesta³ domagaæ siê widzenia z Prezydentem. Nie mia³o sensu odwo³ywanie siê o pomoc do Bia³ego Domu, gdy to w³aœnie Bia³y Dom go tu zamkn¹³. Nadal by³ pewien, ¿e jeœli porozmawia przez parê chwil prywatnie z Prezydentem, wyjaœni wszystko. Ale Jako realista liczy³ siê z faktem, ¿e Prezydent nigdy ju¿ nie bêdzie z nim prywatnie rozmawia³. Zrobi³ wiêc inwentarz dobrych stron sytuacji. Po pierwsze - by³o mu tu wygodnie, ³ó¿ko by³o dobre, pokoje ciep³e. Wy¿ywienie ci¹gle jeszcze przychodzi³o z kuchni bankietowej w hotelu i jak na dietê wiêzienn¹ by³o zadziwiaj¹co smaczne. Po drugie - dzieci nadal znajdowa³y siê w przestrzeni kosmicznej i nadal coœ robi³y - wielkie rzeczy, nawet jeœli nie meldowa³y jakie. Ci¹gle jeszcze mia³ perspektywa usprawiedliwiania siê. Po trzecie - stra¿nicy wiêzienni pozwalali mu dostawaæ prasê i materia³y piœmienne, choæ nie chcieli przynieœæ jego ksi¹¿ek ani daæ telewizora. Brakowa³o mu ksi¹¿ek, ale niczego wiêcej. Nie potrzebowa³ telewizji, by wiedzieæ, co siê dzieje na zewn¹trz. Nie potrzebowa³ nawet tych nêdznych, chudych, ocenzurowanych gazet. S³ysza³ to dobrze. Codziennie rozlega³ siê grzechot rêcznej broni, przewa¿nie daleki i rozproszony, ale raz czy dwa razy ci¹g³y, gêsty i niemal nad g³ow¹, brzmi¹cy jak ogieñ Browningów przeciw AK 47, przetykany od czasu do czasu klaskaniem i gruchotaniem miotacza granatów. Czasami s³ysza³ wyj¹ce na ulicach syreny, przerywane dŸwiêkiem dzwonów i dziwi³ siê, ¿e jeszcze istnieje cywilna stra¿ ogniowa, któr¹ obchodzi³y po¿ary. (Ale czy by³a ona nadal cywilna?). Niekiedy dolatywa³ g³uchy warkot ciê¿kich silników - musia³y to byæ czo³gi. Dzienniki dodawa³y niewiele szczegó³ów, ale Knefheusen doskonale umia³ czytaæ miêdzy wierszami. Rz¹d zakopa³ siê gdzieœ tam - w Key Biscayne, Camp David czy Po³udniowej Kalifornii - nikt nie wspomina³, gdzie. Wszystkie miasta ogarnê³a rewolta. Pan Ka¿dy wzi¹³ górê. Knefhasuen by³ zdania, ¿e za niektóre klêski obwinia siê go niesprawiedliwie. Uk³ada³ nieskoñczenie d³ugie listy do Prezydenta wskazuj¹c, ¿e powa¿ne k³opoty administracji pañstwowej nie maja nic wspólnego z Alf¹-Alef; miasta zbuntowa³y siê niemal pokolenie temu; dolar sta³ siê poœmiewiskiem od czasów wojen indochiñskich. Niektóre z listów podar³, niektórych nikt nie chcia³ od niego przyj¹æ, parê uda³o mu siê wys³aæ i nie otrzyma³ odpowiedzi. Raz albo dwa razy w tygodniu odwiedza³ go ktoœ z Ministerstwa Sprawiedliwoœci, zadaj¹c w kó³ko ten sam tysi¹c beznsensownych pytañ. Knefhausen podejrzewa³, ¿e staraj¹ siê stworzyæ dossier udowadniaj¹ce, ¿e to wszystko by³o jego win¹. No, niech próbuj¹. Obrani siê, gdy nadejdzie czas. Albo historia go obroni. Rachunek by³ czysty. W odniesieniu do wartoœci moralnych mo¿e nie tak czysty, zgoda. Niewa¿ne. Nie mo¿na mówiæ o problemach moralnych w sprawie tak podstawowej dla zdobywania wiedzy, jak ta. Depesze z "Konstytucji" da³y Ju¿ tak wiele! - choæ trzeba przyznaæ, ¿e pewne najwa¿niejsze ich fragmenty trudno by³o zrozumieæ. Zgodelizowane sprawozdanie nie zosta³o rozszyfrowane i aluzje do jego zawartoœci pozosta³y tylko aluzjami. Czasami drzema³ i œni³ o przeniesieniu siê na "Konstytucjê". Od ostatniej depeszy up³yn¹³ rok. Próbowa³ sobie wyobraziæ, co oni tam robi¹. Statek przeby³ ju¿ znacznie ponad po³owê drogi i zmniejsza³ szybkoœæ. Têcza gwiazd bêdzie coraz szersza i bardziej rozsiana. Krêgi ciemnoœci z przodu i z ty³u coraz mniejsze. Wkrótce ujrz¹ Alfê Centaura z tak bliska, jak jeszcze ¿aden cz³owiek. Oczywiœcie zobacz¹ wówczas, ¿e wokó³ gwiazdy nie kr¹¿y ¿adna planeta o nazwie Alef, ale to odgadli ju¿ dawno. Dzielne, wspania³e dzieci! Nawet w takiej sytuacji d¹¿y³y przed siebie. A te g³upstwa z narkotykami i seksem, có¿ one maj¹ za znaczenie? Takie wyczyny zwalczano u zwyk³ych ludzi, ale przecie¿ ci, którzy wyró¿niali siê i stali ponad ludzkim stadem, stwarzali w³asne prawa. Tak by³o zawsze