Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Whitlock odruchowo pochylił głowę, lecz pocisk i tak przeleciał daleko od samochodu. Okna BMW były prawdopodobnie zabezpieczone kuloodpornymi szybami, lecz nie zamierzał sprawdzać, czy tak jest w istocie. Zaczekał, aż Mensel ponownie wychyli głowę, po czym gwałtownie wcisnął pedał przyśpieszenia, zmienił światła na długie i huknął zderzakiem w tył mercedesa. Mensel poleciał do przodu i uderzył głową o ramę okna. Whitlock natychmiast zjechał na drugą stronę szosy, lecz gdy zaczął wyprzedzać, Ronnet wycelował pistolet w jego stronę. C.W. szarpnął kierownicą. BMW stuknęło bokiem o mercedesa i Francuz musiał odrzucić broń, by utrzymać właściwy kierunek jazdy. Whitlock skorzystał z okazji i trzykrotnie strzelił w najbliższą oponę. Trafił raz, lecz to wystarczyło, by mimo rozpaczliwych wysiłków Ronneta mercedes natychmiast odskoczył na pobocze. Przeorał pas ziemi i stanął jak wryty kilka metrów od kępy drzew. Whitlock wdusił hamulec, obrócił BMW o sto osiemdziesiąt stopni, skierował reflektory na unieruchomionych przeciwników i zdążył wyskoczyć na zewnątrz, nim pierwsze pociski załomotały w karoserię. Ostrożnie wyjrzał zza samochodu. Ronnet z zakrwawioną twarzą leżał na kierownicy. Przednia szyba była stłuczona, więc prawdopodobnie uderzył w nią głową w momencie hamowania. Mensel zniknął, pewnie krył się za mercedesem. Co z dziewczynką? C.W. wciąż nie mógł jej dostrzec. Jeśli coś jej się stało... Kolejna kula stuknęła w blachę. Whitlock padł na brzuch i popatrzył pod samochodem, w nadziei że zobaczy nogi Mensela. Nic nie widział. Nagle jakiś ruch przykuł jego uwagę. Porywacz próbował prześliznąć się na drugą stronę. Whitlock oblizał spieczone usta, chwycił pistolet w obie dłonie i pociągnął za spust. Mensel wrzasnął z bólu, gdy pocisk przebił mu kostkę. C.W. zerwał się z ziemi i biegiem pokonał kilka metrów dzielących go od mercedesa. Przykucnął za bagażnikiem i mocniej zacisnął palce na kolbie. Zerknął za winkiel. Mensel kulił się, jedną ręką trzymając za pokrwawioną nogę, a w drugiej ściskając pistolet. - Rzuć broń! - po francusku krzyknął Whitlock. Mensel obrócił się jak fryga, lecz nim zdążył wypalić, Whitlock strzelił mu dwukrotnie w pierś. Porywacz rąbnął plecami o karoserię, a potem osunął się na ziemię. Whitlock ostrożnie podszedł do niego i wziął go za puls. Nie wyczuł. Odrzucił broń Mensela w trawę, po czym otworzył tylne drzwi mercedesa. Mathilde Jannoc siedziała ze związanymi rękami wciśnięta między fotele. Usta miała zalepione kawałkiem plastra. Spoglądała przed siebie szeroko rozwartymi, przerażonymi oczami, a po policzkach płynęły jej łzy. Whitlock uśmiechnął się łagodnie i miał zamiar wyciągnąć ją z samochodu, gdy naraz usłyszał odległy łoskot nadlatującego śmigłowca. Po chwili maszyna pojawiła się w polu widzenia. Whitlock ze strachem spojrzał na napis Police widniejący na jej kadłubie. Ostre światło reflektora przemknęło po ziemi i zatrzymało się na mercedesie. Whitlock zmrużył oczy i popatrzył w górę, lecz nic nie widział poza kręgiem blasku. - Odrzuć broń i odejdź z rękami w górze od samochodu - zaskrzeczał głośnik zawieszony pod brzuchem helikoptera. Skąd się tu wzięli? Kto ich powiadomił? Whitlock wiedział, że na pytania przyjdzie czas później. Nie próbował uciekać, choć w kilku skokach mógł dotrzeć do BMW. Musiał uwolnić Mathilde Jannoc, choć zdawał sobie sprawę, że dziewczynka nie pójdzie z nim dobrowolnie. Z drugiej strony, jego aresztowanie mogło narazić na szwank całą operację. Jak miał się spotkać z Emile'em Jannockiem, gdyby trafił za kratki? Misternie opracowany plan okazał się niewart funta kłaków. - Powiedziałem: rzuć broń i odejdź z rękami w górze od samochodu - ponownie dobiegło z głośnika. 4 Katherine Warren jako jedna z pierwszych opuściła pokład boeinga 747, który wylądował na lizbońskim lotnisku Portela. Po odprawie celnej zabrała walizkę i weszła do zatłoczonej hali przylotów. Niemal od razu zauważyła Eda Millera. Jak zwykle wyróżniał się z tłumu; nikt inny nie miał tak błyszczącej łysiny, krzykliwej marynarki i cienkiego cygara, sterczącego z kącika ust. Znali się dłużej, niż mogła spamiętać. - Jak minął lot? - spytał, całując ją lekko w policzek. - Nudnie - odpowiedziała. - Znalazłeś mi jakiś pokój? - Pomyślałem sobie, że skoro mamy pracować w różnych dziwnych godzinach, będzie najlepiej, jeśli zatrzymasz się u mnie - oświadczył Miller. - Przygotowałem ci przytulne gniazdko. - Cudownie - odparła. - A co z naszymi "podopiecznymi"? - Ostatnio byli mocno zajęci. - Opowiedział jej o wizycie Sabriny i Mike'a w barze Luisa i o spotkaniu z Hardinem na tyłach hotelu