Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Wszystko w tym pokoju jest czarne  belki na suficie, rzezbione meble, skóra na kanapie i na krzesBach, tylko ramy obrazu s zBotawe. Dziadek lubi ten pokój. RafaB tego nie rozumie, woli sBoneczny, troch duszny matecznik, a nawet kuchni, ale to co, mo|e mu dziadek wytBumaczy kiedy do koDca swoj sympati. PrzyznaB si RafaBowi, |e dobrze mu si tu pisze, my[li i odpoczywa. Takie rzeczy mo|na zrozumie. On najlepiej my[li na podBodze, w kcie z Agatem, ale dziadek przecie| nie bdzie wBaziB do kta?  Kto wie?  zastanowiB si powa|nie pan MikoBaj. I spytaB RafaBa, czy sByszaB ostatni opowie[ pani Kisielnickiej.  KawaB?  upewniB si maBy.  Niech ci bdzie...  O |urawiu?  zainteresowaB si.  Ju| sByszaBem dwa. Jak |uraw poszedB kra[ bocianom dzieci, bo chciaB dorobi...  O pomidorach  przerwaB mu szybko dziadek.  O pomidorach nie  ucieszyB si RafaB i odBo|yB wdk, by lepiej sBysze. Szykowali si na ryby. I wBa[nie wtedy nadjechaB pan Ku[mider. Nie byBo pomidorów, ryb, nic. Ciekawe, czy Melanii lepiej... skojarzyB nieoczekiwanie. ...wic babcia na tym portrecie jest pikna i mBoda. Smutna te|, bo umarBa jej mama, i patrzy na nich wcale niewesoBo. Ma na sobie czarn sukni z frdzlami przy rkawach, wysoko upite swoje [licz- 218 ne wBosy... RafaB si zna na piknych wBosach, wszystkie kobiety w jego rodzinie maj takie, nawet Anna, cho nie jest kobiet. Babcia siedzi na krze[le z wysokim oparciem, krzesBo te| jest ciemne, tylko babci rce i twarz s jasne. Z daleka wida je wyraznie i tak jako[ ciepBo. ZwiatBo pada na babci z ukosa, mo|e ten malarz zapaliB sobie w kcie lamp. Twarz babci i rce s jak |ywe. Babcia Emilia powiedziaBa, |e obraz jest pikny i cenny. Pewnie. Nie tylko RafaBowi si podoba. Dziadkowi i Jackowi najbardziej. Innym te|. Jaki[ strasznie bogaty Szwed chciaB go kupi. PisaB listy, bBagaB dziadka i nic. Dziadek babci sprzeda nie chciaB i kropka. Potrzebne mu jakie[ zagraniczne pienidze! Chyba babcia jest wa|niejsza, nie? I skra[ ten portret te| chcieli. Niemcy, w czasie wojny. No! Aazili tu wszdzie, nachodzili le[niczówk bez ustanku, |y nie dawali. Ze partyzanci, |e dziadkowie pomagaj bandytom. Sami bandyci! A komu mieli pomaga? Im? Jeden taki oficer przyje|d|aB najcz[ciej. Najpierw samochodem z |oBnierzami, a potem sam, konno. I zakochaB si w babci! Ale bezczelny. Dobrze, |e dziadek odwa|ny i babci pilnowaB, nie daB jej zrobi krzywdy. Cho Niemiec nic zBego mo|e by nikomu nie zrobiB, bo  jak mówi pani Kisielnicka  caBkiem gBow straciB. RafaB go rozumie, mógB, ale jak [miaB? Z Austrii byB, z Wiednia, mo|e dlatego. Dziki niemu le[niczówka si ostaBa i dziadek nie zginB, i prze|yli w lesie partyzanci