Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Zawsze na kolanach. Dali mi w Kijowie mieszkanie. W wielkim domu, gdzie teraz mieszkają wszyscy z elektrowni atomowej. Duże mieszkanie, dwupokojowe, o jakim z Wasią marzyliśmy. Ale ja w nim odchodziłam od zmysłów! W każdym kącie, gdzie tylko spoj- 21 I rzę - wszędzie on. Zaczęłam remont, aby nie siedzieć, zapomnieć. I tak przez dwa lata. Śnię sen. Idziemy z nim, on boso. - Czemuś wciąż nie obuty? - Bo nic nie mam. Poszłam do cerkwi. Batiuszka doradził: - Trzeba kupić tenisówki wielkiego rozmiaru i włożyć komukolwiek do trumny. Napisać notkę, że dla niego. Tak zrobiłam. Przyjechałam do Moskwy i do cerkwi. Tam bliżej do niego. Leży na cmentarzu Mitinskim. Opowiadam odprawiającemu, że tak i tak, mam oddać tenisówki. - A wiesz, jak to zrobić? - pyta. I objaśnił. Właśnie wnieśli zwłoki starszego dziadka. Podchodzę do trumny, podnoszę wieko i wkładam. - Notkę napisałaś? - Napisałam, ale nie wskazałam, na którym cmentarzu leży. - Już go na tamtym świecie znajdą. Nie miałam żadnej chęci do życia. Nocą stoję przy oknie, patrzę w niebo. - Wasieńka, cóż mam robić? Nie chcę bez ciebie żyć. Za dnia przechodzę obok przedszkola, stoję i stoję. Patrzyłabym i patrzyła na dzieci. Odchodziłam od zmysłów! Zaczęłam więc nocami prosić: - Wasieńka, urodzę dziecko. Boję się zostać sama. Dłużej nie wytrzymam, Wasieńka!!! A innym razem proszę: - Wasieńka, nie chcę mężczyzny. Lepszego od ciebie nie ma. Chcę tylko dziecka. Miałam dwadzieścia pięć lat. Znalazłam mężczyznę. Powiedziałam mu o wszystkim. Całą prawdę. Spotykaliśmy się, ale nigdy go do siebie nie zaprosiłam. W domu nie mogłam. Tam - Wasia. Pracowałam jako cukiernik. Lepię tort, a łzy się toczą. Nie płaczę, a łzy się leją. Jedyne, o co prosiłam dziewczyny: - Nie żałujcie mnie. Jeśli będziecie żałować, wyjdę. Chciałam być jak wszyscy. Przynieśli mi order Wasi. Czerwony. Długo nań nie mogłam patrzeć. Łzy napływały. Urodziłam chłopca. Teraz mam kogoś, kim oddycham i żyję. Cudownie wszystko rozumie. - Mamusiu, jeśli wyjadę do babci na dwa dni, wytrzymasz? - pyta. 22 Nie potrafię! Boję się rozstać z nim nawet na dzień. Szliśmy ulicą. I, czuję, piulam. Tak mnie insulina rozbiła. Tam, na ulicy. - Mamusiu, trzeba ci wody. - Nie, stój przy mnie. Nigdzie nie odchodź. I chwytam go za rękę. Dalej nie pamiętam. Oczy otworzyłam w szpitalu. lak go chwyciłam, że lekarz musiał rozginać mi palce. Długo potem synek miał siną rękę. Teraz, gdy wychodzimy z domu, mówi: - Mamusiu, tylko nie chwytaj mnie za rękę. Nigdzie od ciebie nie odejdę. Też choruje: dwa tygodnie w szkole, dwa w domu z lekarzem. I tak żyjemy. l.oimy się jedno o drugie. A w każdym kącie Wasia. Jego fotografie. Nocą nim mówię i mówię. Wraz ze mną mieszkają tu sami pracownicy elektrowni, jak mówimy, war-iiiwnicy. Całe życie tam przepracowali. Do tej pory jeżdżą tam na wachtę. Wielu z nich cierpi na straszliwe choroby, są inwalidami, ale elektrowni nie porzucają. Gdzie i komu mogliby być dziś potrzebni? Wielu umiera. Nagle. SiL-dział na ławeczce - i spadł. Wyszedł, czekał na autobus - i upadł. Umierają, .ile nikt ich jak dotąd nie rozpytywał. Ani o to, cośmy przeżyli. O śmierci lu-d/.ie nie chcą słyszeć. O tym wszystkim strasznym. Ale ja opowiedziałam o miłości. Jakże go kochałam... Ludmiła Ignatienko, żona poległego strażaka Wasilija Ignatienko Wywiad autorki z samą sobą o przypuszczalnej historii - Minęło dziesięć lat. Czarnobyl stał się już metaforą, symbolem. Nawet historią. Napisano dziesiątki książek, nakręcono tysiące metrów taśmy. Wyobrażamy sobie, że o Czarnobyłu wiemy wszystko: fakty, nazwy, liczby. Cóż można dodać? Może to naturalne, że ludzie chcą zapomnieć? Czarnobyl, wmawiamy sobie, jest za nami. O czym jest ta książka? Dlaczego ją napisałam? - To książka nie o Czarnobyłu, lecz o świecie Czarnobyla. Przede wszystkim o tym, o czym wiemy mało albo wręcz nie wiemy. Historia przypuszczalna, tak bym ją nazwała. Nie interesowało mnie samo wydarzenie: co się stało w tę noc w elektrowni i kto temu winien, jakie podjęto decyzje, ile ton piachu i betonu wykorzystano, żeby usypać sarkofag nad szatańską dziurą