Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

.. No i zaczBa mie kBopoty w interesach, bo ten jej agent i mened|er pu[ciB j w trb... pewnie zarabiaBa za maBo, |eby mu si chciaBo dla niej szarpa. Jej prawnik te| nie chciaB z ni gada. ZaczBa sama prowadzi swoje sprawy i nie miaBa pojcia, jak to robi. Stary, wszystko nagle zrobiBo si takie proste... Ja potrzebowaBem pienidzy, a ona je miaBa. No i co w tym zBego? Na ciuchy mogBem wydawa, ile chciaBem... Kurwa, Bob, wiem, |e to byBo zBe, znaczy byBo nielegalne, ale co tam! MusiaBem mie gotówk - koka nie jest tania, sam wiesz, a poza tym spotykaBem si z ró|nymi dziewczynami ze studia... co ci bd gadaB, jak jest... Bill siedziaB z twarz ukryt w dBoniach i sBuchaB, jak Rory opowiada o tym, |e sprzeniewierzaB pienidze Jenny. Nie do wiary, co za idiota. I komu on to wszystko opowiadaB? Pewnie my[laB, |e mówi do przyjaciela - caBy czas powtarzaB, jak to dobrze mie przyjaciela, przed którym mo|na si naprawd wygada, zwierzaB si, jak to wszystko dusiB w sobie, jak mu si nieraz [niBo... Fitz zatrzymaB magnetofon - Tej cz[ci powiniene[ wysBucha ze szczególn uwag - podkre[liB i znów pu[ciB ta[m. Musz to komu[ powiedzie, Bob, a tobie mog zaufa - gBos Rory'ego byB peBen emocji, jakby chBopak miaB zaraz wybuchn pBaczem. Bill poczuB, |e |oBdek zaciska mu si ze strachu. - Kiedy odszedBem, Jenny sprawdziBa par rzeczy. ZadzwoniBa do mnie wtedy na plan, groziBa, |e napu[ci policj. NalegaBa, |ebym si z ni spotkaB wieczorem, |eby[my porozmawiali na ten temat. ObiecaBem jej to. 20 - Graechy mBodo[ci 305 Naprawd chciaBem pojecha, ale robota si przecignBa. Wszystko chrzaniBem przed kamer, bo mnie nastraszyBa, no i mieli[my opóznienie. WróciBem do domu o wpóB do dziesitej i zastaBem Margie. ZdobyBa dla mnie kok, miaBa ju| wszystko gotowe... wiesz, troch poszalaBem, byBem na haju, wikszym ni| kiedykolwiek... wiesz, byBo mi ekstra, no i Margie byBa taka fajna. Z tego wszystkiego zapomniaBem o Jenny. No i ona zadzwoniBa, powiedziaBa, |ebym braB dup w troki i przyje|d|aB, bo jak nie, to mnie zaBatwi! Chryste, Bob, szkoda, |e tego nie sByszaBe[... mówiBa do mnie, do Rory'ego Granta, jak do jakiego[ zasranego bachora. PowiedziaBem, |e nie jad do Beverly HilBs, |eby nawet pkBa..