Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Podobnie jak sam zeñ, mo¿e byæ ono praktykowane w ka¿dym momencie; dziêki temu, obok wielu innych sposobów, ka¿de dzia³anie cz³owieka mo¿e siê staæ form¹ zazen. Zastosowanie zeñ w dzia³aniu nie ogranicza siê jedynie do sztuk formalnych i nie wymaga bezwzglêdnie owej szczególnej „techniki siedzenia" spotykanej we w³aœciwym zazen. Niedawno zmar³y doktor Kunihiko Hashida, redaktor dzie³ Dogena, praktykowa³ zeñ przez ca³e ¿ycie, lecz nigdy nie stosowa³ formalnego zazen. Jego „praktyk¹ zeñ" by³a - ni mniej, ni wiêcej -tylko fizyka, któr¹ siê zajmowa³ zawodowo, i aby wyraziæ swoj¹ postawê, zwyk³ mawiaæ, ¿e przez ca³e ¿ycie bardziej „naukowa³", ni¿ „zajmowa³ siê nauk¹". Na swój sposób ka¿da ze sztuk zainspirowanych przez zeñ dobitnie wyra¿a nag³¹ b¹dŸ te¿ momentaln¹ jakoœæ swego widzenia œwiata. Momentalnoœæ obrazów sumi-e i wierszy haiku oraz ca³kowite zaanga¿owanie umys³u wymagane w cha-no-yu i kendo ujawniaj¹ prawdziw¹ przyczynê, dla której zeñ zawsze nazywano drog¹ momentalnego przebudzenia. Nie chodzi tu li tylko o to, ¿e satori przychodzi szybko i niespodziewanie, jak grom z jasnego nieba, gdy¿ sama szybkoœæ nie ma tu nic do rzeczy. Powodem jest to, ¿e zeñ jest wyswobodzeniem od czasu. Kiedy bowiem otworzymy oczy i spojrzymy trzeŸwo, stanie siê dla nas zupe³nie jasne, ¿e nie ma innego czasu jak tylko chwila obecna i ¿e przesz³oœæ oraz przysz³oœæ s¹ abstrakcjami pozbawionymi jakiejkolwiek namacalnej treœci. Dopóki nie zdo³amy sobie tego uœwiadomiæ, bêdziemy mieæ wra¿enie, ¿e ca³e nasze ¿ycie jest przesz³oœci¹ i przysz³oœci¹ i ¿e teraŸniejszoœæ nie jest niczym wiêcej ni¿ oddzielaj¹cym je nieskoñczenie cienkim w³oskiem. Z takiego widzenia bierze siê odczucie, ¿e ci¹gle „braknie czasu", ¿e œwiat umyka - 239 - wolicjonalne i niewolicjonalne mog¹ odnaleŸæ sw¹ najbardziej oczywist¹ jednoœæ. Na d³ugo jeszcze przed powstaniem szko³y zeñ, w hinduskiej jodze i chiñskim taoizmie praktykowano „obserwowanie oddechu". Jego celem nie by³o opanowanie go, lecz pozwolenie mu na mo¿liwie najwiêksze spowolnienie i wyciszenie. Zwi¹zek pomiêdzy oddychaniem a „wgl¹dem", zarówno na planie fizjologicznym, jak i psychicznym, nie jest jeszcze zupe³nie jasny. Jeœli jednak ujrzymy w cz³owieku bardziej proces ni¿ wyodrêbnion¹ ca³oœæ, bardziej rytm ni¿ strukturê, bêdziemy musieli przyznaæ, ¿e oddychanie jest czymœ, co cz³owiek robi - a wiêc czym cz³owiek jest- bez przerwy. St¹d te¿ ³apanie powietrza w p³uca idzie w parze z ³apaniem ¿ycia. Tak zwane „normalne" oddychanie jest nieregularne i niespokojne. Powietrze jest wstrzymywane i nigdy nie zostaje ca³kowicie wypuszczone; nie jesteœmy niejako w stanie „pozwoliæ" mu na pe³ne przejœcie przez p³uca. Nasz oddech nie jest swobodny, lecz raczej wymuszony. Technika poprawnego oddychania rozpoczyna siê wiêc od nauki pe³nego wydechu - swobodnego puszczania oddechu tak, jakby wielka o³owiana kula wyciska³a powietrze z naszego cia³a, ci¹¿¹c poprzez klatkê piersiow¹ i brzuch w kierunku ziemi. Nastêpuj¹cy po nim wdech jest wiêc jedynie dzia³aniem odruchowym. Powietrze nie jest wdychane czynnie; pozwalamy po prostu na rozpoczêcie wdechu, po czym - kiedy nasze p³uca s¹ ju¿ dostatecznie nape³nione - pozwalamy na ich opró¿nienie, a dziêki wyobra¿eniu o³owianej kuli czynnoœæ ta wydaje siê „wyp³ywaniem", tak ró¿nym przecie¿ od wypychania. Moglibyœmy doœæ odwa¿nie stwierdziæ, ¿e ten rodzaj oddychania nie jest niczym innym, jak samym zeñ w jego aspekcie fizjologicznym. Nale¿y jednak pamiêtaæ, ¿e -jak w ka¿dym zreszt¹ aspekcie zeñ - poprzez ukierunkowane nañ wysi³ki mo¿na go skutecznie st³umiæ, co czêsto zdarza siê pocz¹tkuj¹cym stosuj¹cym tê technikê, którzy odczuwaj¹ szczególny niepokój, i¿ nie bêd¹ w stanie oddychaæ, jeœli nie bêd¹ œwiadomie kontrolowaæ swojego oddechu. Pamiêtaj¹c jednak, ¿e nie trzeba staraæ siê ¿yæ zgodnie z tao - staraæ siê - 238 - nej teraŸniejszoœci nie powinno nastrêczaæ ¿adnych problemów, jeœli tylko zrozumiemy, ¿e w³aœciwie nie mo¿na byæ œwiadomym niczego innego - ¿e tak naprawdê niema ¿adnej przesz³oœci i przysz³oœci. Czynienie jakichkolwiek wysi³ków zwi¹zanych z koncentrowaniem siê na danej chwili oznacza, ¿e istniej¹ równie¿ inne chwile. Nigdzie jednak nie mo¿na ich odszukaæ i w rzeczywistoœci mo¿emy siê odnaleŸæ w owej wiecznej teraŸniejszoœci z równ¹ ³atwoœci¹, z jak¹ oczy i uszy reaguj¹ na œwiat³o i dŸwiêk. r,\ Ta wieczna teraŸniejszoœæ to w³aœnie „ponadczasowy", niespieszny przep³yw tao - j> Przyp³yw taki, ze choæ wzbiera, zda siê spaæ, fl • 4 *' Zbyt nabrzmia³y na szum lub pianê. Jak powiedzia³ Nan-ch'uan, usi³uj¹c ¿yæ w zgodzie z tao, odchodzimy od niego, choæ w rzeczywistoœci nie mo¿emy od niego odejœæ, bo nikt od niego odejœæ nie mo¿e. Nie mo¿emy wiêc równie¿ uciec od wiecznej teraŸniejszoœci, gdy usi³ujemy jej poœwiêcaæ ca³¹ nasz¹ uwagê, i to w³aœnie ukazuje nam, ¿e - wyj¹wszy chwilê obecn¹ - nie istnieje ¿adna okreœlona jaŸñ, która mog³aby œwiadomie w owej chwili uczestniczyæ; z tego te¿ wzglêdu Hui-k'o nie móg³ odnaleŸæ swojego umys³u, gdy Bodhidharma nakaza³ mu po³o¿yæ go przed sob¹. Bez wzglêdu na to, jak niepojête mo¿e siê nam owo stwierdzenie wydawaæ i jak wiele problemów filozoficznych mo¿e ono rodziæ, wystarczy jedno czyste spojrzenie, aby odkryæ jego niezaprzeczaln¹ prawdziwoœæ. Istnieje tylko teraz. Przychodzi znik¹d; donik¹d nie pod¹¿a. Nie jest trwa³e, lecz nie jest nietrwa³e. Chocia¿ w ruchu, zawsze pozostaje nieporuszone. Gdy próbujemy je z³apaæ, zda siê uciekaæ, a jednak jest zawsze tutaj i nie mo¿na od niego uciec. Gdy obracamy siê, by odnaleŸæ tê jaŸñ, która uœwiadamia sobie ow¹ obecn¹ chwilê, odkrywamy, ¿e rozp³ynê³a siê niczym przesz³oœæ. Dlatego te¿ w Tan-ching Szósty Patriarcha mówi: W tym momencie nie ma niczego, co siê rodzi. W tym momencie nie ma niczego, co przestaje istnieæ. St¹d nie ist- - 241 - nam w IS.K. nacieszyæ, ju¿ go nie ma. Dziêki „przebudzeniu na obecn¹ chwilê" dostrzegamy, ¿e taki pogl¹d jest odwróceniem prawdy: to raczej przesz³oœæ i przysz³oœæ s¹ nieuchwytn¹ u³ud¹, gdy wieczn¹ rzeczywistoœci¹ jest teraŸniejszoœæ