Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Idźcie chłopcy, nie zapominajcie o nas"9. Tym razem się udało. Przybyli kolejni świadkowie zbrodniczego niszczenia ukraińskich chłopów, a tych zamożnych ze szczególną bezwzględnością. Uznanie za kułaka z reguły przesądzało o losie człowieka. Prośby i zapewnienia o swojej sympatii do nowych porządków nie odnosiły skutku. Jednym ze sposobów ratowania się od zagłady było samorozkuła-czenie. Zamożni gospodarze łudzili się, że jak pozbędą się części dobytku, coś im tam jeszcze pozostanie, a najważniejsze, że zaliczeni zostaną do średniaków, którym nie zagrażała totalna likwidacja. W obwodzie czernihowskim jeden z pszczelarzy oddał kołchozowi „Czerwony Oracz" pasiekę i zaapelował, by inni pasiecznicy zrobili podobnie. Inny w liście do gazety „Czerwony Sztandar" pisał „oddaję do artelu im. Szewczenki młockarnię z oprzyrządowaniem i wzywam wszystkich wyzyskiwaczy Czernihowszczyzny, aby poszli za moim przykładem". We wsi Musijenkow w obwodzie dniepropie-trowskim grupa kułaków przekazała do wspólnego użytkowania pięć wiatraków. Wymieniając te przykłady samolikwidacji Ludowy Komitet Rolnictwa Ukrainy wyraził zdziwienie, że „miejscowe organizacje, zamiast wykryć kułackie machinacje, uradowały się i po- dziękowały wyzyskiwaczom. Rozkułaczony wyzyskiwacz przyłazi do produkcji i to całkiem zrozumiałe z jednym celem, prowadzić tam swoją szkodliwą robotę"10. Podczas kiedy zamożnych gospodarzy zagrożonych likwidacją od wspólnot rolnych odpędzano, to średniorolni wcale się tam nie pchali, a od ich uczestnictwa zależało powodzenie kolektywizacji rolnictwa. Aby ich zachęcić do wspólnego gospodarowania, nie przebierano w środkach, fizycznego przymusu nie wyłączając. Olga Szewczuk ze wsi Olisnyna w obwodzie czerkaskim wspomina: „Do tak zwanej komisji wchodzili wiejscy próżniacy, pijanice, kobiety, które się nie szanowały, i obowiązkowo przedstawiciel z rejonu. Chodzili po domach szukając zboża i innych produktów. Na noc do sztabu nagna-li oni niemało ludzi, którzy nie chcieli wstąpić do kołchozu. Co tam z nimi robili, to strach pisać. Kowalenko Jewdokię rozbuli i namoczyli w przerębli, a potem wrzucili w jamę i do pasa zasypali ziemią. Było to w miesiącu lutym. Kobieta ta szybko zmarła. Staruszków Kramamerenko Semena i Matenko Marfę, którzy mieli po 75 lat zmuszali do tańczenia, grając im na grzebieniu i klaszcząc w dłonie. Niemało starych ludzi poumierało, a młodzi uciekali do Donbasu do Krzywego Rogu, gdzie kto mógł"11. Chłopi ze wsi Somastyryszcze koło Humania wiosną 1930 r. skarżyli się, że miejscowe władze prześladują indywidualnych rolników. Chociaż „tysiące hektarów ziemi nie obsiane — pisano — to, kto posiał pojedynczo, przeorywują ich zasiewy, biją ludzi, aresztują, gospodarzom indywidualnym nie wydzielają ziemi"12. Podobne postępowanie, jak powyższych przykładach, było na Ukrainie powszechne. Siłą zapędzano do kołchozów. Podzielone one były na trzy kategorie, z których najpowszechniejsza była trzecia — Towarzystwo Wspólnej Uprawy Ziemi zwane powszechnie SOZ. Siłowe metody kolektywizacji dokonywane w drastyczny sposób pozornie zdały egzamin. Do marca 1930 r. blisko 65% ukraińskich gospodarzy znalazło się w kołchozach i niewielu kułaków pozostało do likwidacji. 48 49 Władze radzieckie nie mogły jednak być w pełni zadowolone, bo na wsi w ogromnej większości niezadowolonej z przemian narastał opór. Przybierał on różne formy, od ośmieszania władzy radzieckiej do wystąpień z bronią. Najpowszechniej podważano autorytet władzy w pieśniach ludowych, które ukazywały aktualną sytuację na wsi. Śpiewane przez kobziarzy i dziadów proszalnych rozchodziły się szeroko, na trwałe zostając w wiejskich chatach. Jednym z bohaterów pieśni były SOZ-y. Wielu pamiętnikarzy przytacza następującą: „Bat'ko w SOZ-i, mama w SOZ-i Dity holi na dorozi. Nema chliba, nema sała, Bo miscewa włast' zabrała"13. Często w tych pieśniach przywoływano Lenina, żaląc się na złowrogiego Stalina: „Wstawaj Lenin podywysia, Jak my w SOZ-i rozżyłysia. Chata rakom, kłunia bokom Troje konej z odnym okom, A na chati serp i mołot, A u chati smert' i hołod. Ni korowy, ni swyni, Tilky Stalin na stini"14. Przeciwstawiano też dobrego Lenina złemu Stalinowi: „Lenin zemlu ludiam daw — Stalin jeju widibraw. Stalin zemlu widibraw, nacze ruky widirwaw. Pislia leninskoho nepu, załyszyłyś my bez stepu. Lenin wolu ludiam daw, Stalin wsich u SOZ zahnaw. Wstań Lenin, podywysia, my bez chliba łyszyłysia"15. Pouczano również chłopów o beznadziejnej sytuacji: „Ty chocz płacz, chocz rydaj, a zajawu w SOZ podaj. Kołyb Lenin z namy żyw, win selian by zachystyw. Stalin chliba zachotiw taj prydumaw kurkuliw. Wsiudy płaczut', wsiudy kryki, selian uczat', jak im żyty"16. Nie ograniczano się do układania antykołchozowych wierszy i. przywoływaniem Lenina. Niszczono substancję gospodarstw wiejskich. Zaprzestano zasiewów, sprzedano sprzęt i inwentarz żywy. Przekazywano do znienawidzonych SOZ-ów zniszczone maszyny rolnicze. Rozbijano maszyny i sprzedawano na złom. W jednym punkcie skupu złomu na początku 1930 r. w miesiącu zakupiono 20 wagonów złomu, o 10 razy więcej niż kilka miesięcy wcześniej. W kołchozach ociągano się w pracy, czekano na koniec dnia i my-slano, jakby tu przynieść coś do domu. Konfiskata płodów rolnych ¦.prawiła, że niedożywiony inwentarz, pokładał się po stajniach, y/.czególnie u rolników indywidualnych, chociaż i w kołchozach nie bardzo było czym karmić, bo pasza była rozkradana. Wypędzano więc zwierzęta z gospodarstw. I tu spotkamy się z ludową twórczo- ścią. W rejonie Pawłohrad na błąkającym się koniu, przyczepiony był plakat z takim oto wierszem: „Chodżu błukaju-chaziajina szukaju, Chaziajina ne znajdu, na kowbasy roboczym pidu"17. Z podobną konną popularyzacją twórczości ludowej spotkali się mieszkańcy wsi Wereszczaki obwodu czerkaskiego. Do ogona zdychającej kobyły przyczepiono kartkę z wierszem: „Upała tutaj łeżu, Ożydaju furażu. Chto namy keruje, Nechaj mene w sraku pociłuje"18. W wyniku niechęci do wspólnego gospodarowania, licznych sabotaży, a także nie przyjmowania do kołchozów gospodarzy najlepiej obeznanych z tajnikami rolnictwa, już w pierwszym roku kolektywizacji ujawnił się spadek produkcji tak roślinnej, jak i zwierzęcej. Pogłębiły się trudności zaopatrzenia w żywność. Na pisaniu antykołchozowych wierszy i sabotażu gospodarczym nie kończyło się niezadowolenie chłopów