Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- A zatem pogodziłeś się z prawdą - powiedział. - Pogodziłem się z tym, że Palpatine i ty pasujecie do siebie jak ulał... - zaczął rycerz Jedi, ale w tej samej chwili zachodnią stro nę nieba rozjaśnił błysk potężnej eksplozji. Przyćmiewając światło gwiazd, ognista kula rozkwitła wysoko nad Kashyyykiem i jakiś czas się rozprzestrzeniała, dopóki nie pochłonęła jej pustka prze stworzy. Kiedy Vader ponownie spojrzał na Shryne'a, rycerz Jedi lekko się uśmiechał. - Czy to przypadkiem nie jeden z twoich okrętów? - zadrwił. - Może nawet krążownik interdykcyjny? - Miał ochotę parsknąć śmiechem, ale rozkasłał się i wypluł krew. - Znów ci się wymknęli, prawda? - Jeżeli nawet, i tak zostaną wytropieni i zabici — odparł Vader. Wyraz zadowolenia na twarzy Shryne'a przeszedł niemal w eks tazę. - Wiedziałem - odezwał się cicho rycerz Jedi. — Przewidziałem to... Vader podszedł do niego. - Masz na myśli swoją śmierć - powiedział tonem dowodzącym, ze to nie miało być pytanie. - Widziałem już tę eksplozję jaskrawą niczym wybuch nowej - ciągnął Shryne. - Widziałem porośniętą lasami planetę, nieustraszo nych obrońców, uciekające statki i... gdzieś pośrodku tego wszyst kiego chyba ciebie. - Jego poplamione krwią wargi rozciągnęły się w lekkim uśmiechu, a z kącika prawego oka wypłynęła samotna łza. — Skywalker, nie ma znaczenia, czy ich wytropisz i zabijesz. Nieważne, czy zabijesz każdego Jedi, który przeżył rozkaz sześć dziesiąty szósty, czy nie. Dopiero teraz to zrozumiałem... Liczy się tylko Moc, a Moc nigdy nie zginie. 301 Vader wciąż jeszcze wpatrywał się w nieruchome ciało Shryne'a, kiedy z kabiny pomysłowej turbowindy Wookiech wyskoczyło kil- ku szturmowców i podbiegło do niego. — Lordzie Vader — odezwał się dowodzący nimi oficer. - Inter- dyktor na orbicie nad Kachirho został zniszczony. Do nadprzestrze ni wskoczyło mnóstwo statków ze zbiegami. Uczeń Sidiousa pokiwał głową. - Proszę poinformować dowódców grup szturmowych, że mają kontynuować ostrzał z orbity - rozkazał gniewnym tonem. - Mają wykurzyć z kryjówek wszystkich Wookiech, nawet gdyby to ozna czało konieczność spopielenia wszystkich lasów tej planety! EPILOG Dwóch powinno ich być; nie mniej, nie więcej. Jeden ma uosabiać potęgę, a drugi jej pożądać. Darth Bane ROZDZIAŁ Zmniejszony do połowy naturalnej wysokości holowizerunek Wilhuffa Tarkina unosił się nad jednym z wielu stożkowatych holo- projektorów, rozstawionych w różnych miejscach lśniącej posadzki w sali tronowej Imperatora. -Powierzchnia planety ucierpiała bardziej, niż się spodziewa- łem, zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę wojskowe siły i środki, jakie oddałem do dyspozycji Lorda Vadera - meldował moff. - Z drugiej strony jednak chyba nie powinienem być zaskoczony uporem Woo- kiech. Imperator machnął lekceważąco ręką. - Czym jest jedna planeta mniej lub więcej, kiedy zmienia się lad w całej galaktyce? - zapytał. Tarkin zastanowił się chwilę nad jego słowami. - Będę miał to na uwadze, mój lordzie - powiedział. -Acoz istotami rasy Wookie? - zainteresował się Imperator. - Mniej więcej dwieście tysięcy schwytano z zamiarem umiesz czenia w obozach odosobnienia na Archipelagu Wawaatt - odparł Tarkin. - Damy radę pomieścić aż tylu? - zainteresował się Sidious. - Bez trudu moglibyśmy trzymać tam dwukrotnie więcej - oznaj mił Tarkin. - Rozumiem - stwierdził Imperator. - Masz moją zgodę na prze transportowanie więźniów na pokład broni. 20 - Czarny Lord 305 - Dziękuję, mój lordzie. - Nie zapomnij poinformować regionalnego gubernatora o swo ich poczynaniach, ale nie wspominaj ani słowem o ostatecznym celu podróży Wookiech - ciągnął Imperator. -Aha, i upewnij się, że starannie zatarłeś po sobie wszelkie ślady. Już w tej chwili niektó rzy zaczynają zadawać pytania. - Imperator przerwał i pochylił się w stronę hologramu. - Nie chcę żadnych kłopotów. Tarkin z szacunkiem pochylił głowę. -Doskonale rozumiem konieczność utrzymywania wszystkiego w najściślejszej tajemnicy, mój lordzie - powiedział. - To dobrze. - Sidious się wyprostował. - Powiedz mi, co sądzisz o sposobie, w jaki Lord Vader poradził sobie z okupacją Kashyyyka. - Dał sobie doskonale radę, mój lordzie — odparł Tarkin. - Lord Vader jest osobą niewiarygodnie uzdolnioną. Nikt, kto brał udziat w tej operacji, nie zapomni szybko jego... niezwykłego zaangażo wania, jeżeli mogę to tak określić. - Czy dowódcy flot także zgadzają się z twoją oceną? - zagadnął Imperator