Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
W końcu, chyba na trzeci dzień, Archie raczył wyjaśnić, czym się zajmuje. - Zebrałem tu w całość wszystkie niezwykłe zdarzenia, jakie prześladowały cię w różnych częściach Galaktyki w różnych latach i spróbowałem ułożyć je w logicznej kolejności. - Udało się? - zainteresował się Jason, nie rozumiejącena ra- zie, do czego tamten zmierza. * - Zasadniczo tak. Ale jeszcze zbyt wcześnie na wnioski. Na razie nakreśliłem cztery podstawowe kierunki dalszych badań: na- tura hiperprzestrzennych przejść typu rwanaur i zasady ich działa- nia; historia powstania, stosunków i wpływu na ludzką cywilizację różnych nieśmiertelnych ras; sztuczne życie i sztuczna inteligencja: roboty, cyborgi, androidy, homunkulusy. I wreszcie telepatia. Nie tylko jako sposób przekazu, ale i jako sposób istnienia. - Pięknie -pochwalił Jason z lekką ironią. Też mi odkrycie Amery- ki, pomyślał. -1 do której dziedziny przyporządkujesz obecne zadanie? - Jeszcze dokładnie nie wiem. Można je rozpatrzyć w różnych aspektach. Potwory mogły przejść przez rwanaurl Mogły. Maj ą rów- nież szansę okazać się istotami nieśmiertelnymi, cyborgami i telepa- tami. Nawet tym wszystkim jednocześnie. 34 35 - Hmm... - wzruszył ramionami Jason. - I co z tego wszyst kiego wynika? - Z tego wszystkiego wynika - uśmiechnął się Archie - że po- twory polują osobiście na ciebie. Żartuję - dodał po przerwie - cho- ciaż w każdym żarcie... - Dobra, Archie, wystarczy. Powiedz mi lepiej, czy nadal uwa- żasz, że na Monaloi będziemy musieli zlikwidować te stwory? - Niestety tak. Uwierz mi, to jedyna możliwość. Jeśli chcesz, oczywiście możesz zapoznać się z biochemicznymi i socjopsycholo- gicznymi przesłankami tej tezy... opracowałem to dość szczegółowo. Ale lepiej nie trać czasu. Zajmij się praktyczną stroną przygotowań do spotkania z potworami. Zwróć uwagę, co zrobili Monalojczycy: za- nurzyli w lawie bojowy statek, strzelając jednocześnie ze wszystkie- go, z czego da się strzelać. - Prócz broni kriogenicznej - zauważył Jason. - Chwała wysokim gwiazdom, że starczyło im na to rozumu! Gdyby użyli armat zamrażających wewnątrz płynnej lawy, zamuro- waliby się żywcem. Za to grupa ratownicza atakująca z powietrza powinna była użyć właśnie ciekłego helu. - Dobrze - powiedział Jason. - Przemyślę to. Meta też miała jakieś ciekawe propozycje... - AmojaMidi... - skojarzył Archie. - Zresztą, nie. Na to jesz- cze za wcześnie. - Jak chcesz - nie nalegał Jason. - Słyszałeś, że ma być przystanek? - Tak - odpowiedział Archie. -1 bardzo mi się to nie podoba. Piątego dnia drogi, gdy od Monaloi dzieliła ich tylko doba, musieli wykonać skok. Prosił o to Krumelur, Kerk się zgodził, a Meta poprawnie wykonała nieskomplikowany manewr. Wysko- czyli z podprzestrzeni w systemie Małej Rudej, gwiazdy w gwiaz- dozbiorze Adlera. Charakterystyczne, że Monalojczyk użył nazwy według klasyfikacji przyjętej w polarnej strefie Galaktyki. Jason od razu zrozumiał, że właśnie wokół tego żółtego karzełka obraca się Mahauta. Zabawne! Nie tak dawno przypominał sobie swoje przy- gody na tej planecie, a nowi znajomi chcą złożyć wizytę właśnie w tym systemie planetarnym. I to tak pilną, że nawet los ich ojczy- stego świata, zaatakowanego przez potwory, zszedł na drugi plan. Zapytał o to Krumelura, nie owijając w bawełnę. Czy rzeczywiście mamy czas, żeby się tu zatrzymywać? - Niech was to nie dziwi, przyjaciele! Ten spryciarz zawsze znajdzie odpowiedź, pomyślał Jason. I nie anomni przy tym podkreślić, że wszyscy jesteśmy jego przyjaciółmi! _ Zrozumcie mnie dobrze - ciągnął Krumelur. - Na Monaloi, wedhig ostatnich danych, panuje spokój. Planeta Mahauta leży po nrostu po drodze, a właśnie tutaj przebywa nasz bardzo ważny klient. Nie mogę do niego nie wstąpić. Musiał być jakiś inny powód, a czuł to nie tylko Jason. Nie trzeba być jasnowidzem czy telepatą, by dostrzec, jak denerwuje się Krumelur przed tym przymusowym przystankiem