Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
15 XII 1917 r. podpisany został rozejm i zaczęły się w Brześciu rokowania pokojowe, które po dramatycznym przebiegu doprowadziły do podpisania pokoju w dniu 3 III 1918 r. W polityce Niemiec wobec Rosji tkwiły wewnętrzne sprzeczności. Z jednej strony chodziło o to, aby zamienić wojnę na jednofrontową i przerzucić na zachód zwolnione na wschodzie wojska. Zarazem jednak obawiano się wpływów rewolucji na stosunki wewnętrzne w Niemczech. Słychać było już o "metodach rosyjskich". Wojska ze wschodu traktowane były niekiedy podejrzliwie i szukano w nich żywiołów rewolucyjnych. Wreszcie potrzeby gospodarcze czasu wojny i dalej idące plany ekspansji na wschód, dla których, jak można było sądzić, otwierały się właśnie szerokie możliwości, skłaniały do wygórowanych żądań i do marszu coraz dalej w głąb terytorium Rosji. Szeroko zakreślone granice strat rosyjskich przekreślane były już w momencie podpisywania pokoju przez jeszcze dalej idące apetyty niemieckie. Niemcy opanowały poza Polską i krajami bałtyckimi Białoruś, Ukrainę, sięgały wpływami po Krym, Kaukaz i Kubań. Obiecywano sobie natychmiastowe dostawy różnych surowców, a szczególnie żywności dla wygłodzonych państw centralnych, później utrzymania w tej czy innej formie wielu z tych zdobyczy. Temu celowi służyły także traktaty pokojowe — "chlebowy", zawarty z Centralną Radą Ukraińską, utrzymującą się wyłącznie dzięki poparciu Niemiec (Brześć 9 II 1918 — ten traktat brzeski wywołał gwałtowne oburzenie opinii polskiej, gdyż obiecywał Ukrainie ziemię chełmską), oraz z Rumunią w Bukareszcie (7 V 1918). Aby utrzymywać wszystkie te zdobycze, trzeba było zostawić na wschodzie ponad 700 tyś. ludzi. Ostatni zaś to był czas, aby uderzyć na zachodzie. Francja po nieudanej ofensywie gen. Nivelle'a z kwietnia 1917 r. przeżywała poważny kryzys. Włochy zostały pobite w jesiennej ofensywie austriackiej i dopiero szybka pomoc Ententy umożliwiła zatrzymanie wroga u bram Wenecji. Na początku 1918 r. wojska niemieckie na froncie zachodnim uzyskały niewielką przewagę nad przeciwnikiem. 21 marca pod Saint Ouentin w miejscu, gdzie stykały się ze sobą armie francuska i angielska, nastąpiło pierwsze uderzenie, zakończone poważnym sukcesem, marszem naprzód, zdobyczą w jeńcach i sprzęcie. 8 kwietnia ruszyła nowa ofensywa we Flandrii z podobnymi rezultatami, tak samo trzecia 27 maja — 11 czerwca rozpoczęta pod Chemin des Dames, a prowadząca po raz drugi nad Marne. Na Paryż spadać zaczęły pociski dalekosiężnego działa kolejowego (przyjęto mówić o "Grubej Bercie", choć naprawdę chodziło o "Długiego Jana"). Takie sukcesy w praktyce równały się jednak porażce. Jeden z dowódców już w końcu marca zapisał w swoim dzienniku: "Teraz 615 przegraliśmy wojnę". Nigdzie bowiem nie udało się armiom niemieckim przełamać frontu i zadać śmiertelnego ciosu siłom anglo-francuskim. Ostatnia ofensywa niemiecka ruszyła 15 lipca w Szampanii, ale tym razem zatrzymała się po dwóch dniach, prawie bez rezultatów. Zgodnie z wcześniejszymi obliczeniami we Francji było już milion żołnierzy amerykańskich, świeżych, świetnie wyposażonych, choć jeszcze niedoświadczonych. 18 lipca rozpoczęła się ofensywa francusko-amerykańska koło Soissons, która zmusiła Niemców do wycofania się znad Marny. Mówiono o drugiej już klęsce nad tą rzeką. 8 sierpnia ofensywa francusko-angielska nad Sommą była jeszcze groźniejsza. Przyczyniły się do tego znaczne ilości czołgów. W ciągu całej wojny wobec impasu, w jakim znajdowały się armie, gorączkowo szukano nowych środków walki. Na początku 1915 r. alianci zastosowali huraganowy ogień artylerii, w tymże roku Niemcy użyli po raz pierwszy gazów bojowych. Zmieniała się technika używania samolotów, początkowo nie tylko prymitywnych, ale i prymitywnie używanych, raczej do wywiadu, trochę do bombardowania zaplecza, najmniej do działania na froncie. W 1916 r. Anglicy wprowadzili do walki opancerzone wozy bojowe, nazwane dla kamuflażu "zbiornikami" (tanks). Zrazu skuteczność nowej broni nie była duża, co zmyliło Niemców, którzy nie podjęli ich produkcji. Już w 1917 r. rezultaty były lepsze, a w ofensywie sierpniowej zadały one cios śmiertelny wyczerpanym oddziałom niemieckim. Ludendorff nazwał dzień 8 sierpnia "czarnym dniem armii niemieckiej". Rozpoczęty odwrót nigdy się już nie zatrzymał. Doszły do tego klęski sprzymierzeńców. Złamana uderzeniem armii alianckiej spod Salonik Bułgaria 26 września podpisała zawieszenie broni. Pod naciskiem ofensywy angielskiej z Palestyny 30 października poszła w jej ślady Turcja. W Austrii następca od 1916 r. sędziwego Franciszka Józefa cesarz Karol już na początku 1917 r. w poczuciu klęski monarchii próbował poufnych rokowań z Ententą, rzecz się jednak wydała, narażając go na wymówki ze strony Berlina. Tymczasem monarchia raźnym krokiem szła ku rozpadowi. 16 października Karol ogłosił manifest "do moich wiernych ludów", ale w końcu tego miesiąca w różnych częściach państwa powstawały już osobne władze narodowe. Ludendorff, w połowie lipca jeszcze pewny zwycięstwa, we wrześniu zażądał od władz cywilnych rozpoczęcia rokowań. Dopóki sytuacja była dobra, rządził sam, gdy zbliżała się klęska, przerzucał odpowiedzialność na władze cywilne, 1 października pisał, że całkowita porażka jest nie do uniknięcia i lada dzień front może być przełamany. 26 października zastąpił go gen. Groener. W obliczu klęski 3 października następcą Hertlinga został ks. Maksymilian (Maks) Badeński, południowoniemiecki arystokrata o liberalnych poglądach. 5 października podjął on pierwszą wymianę telegramów z prezydentem USA Woodrowem Wilsonem. Wybór adresata wynikał stąd, że Niemcy odwoływały się teraz do 14 punktów Wilsona ze 616 stycznia 1918 r