Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Odsunęliśmy je na bok, pchnęliśmy otwarty kałamarz. Tego dnia wszystkie zdania miały być zapisane wprost na mnie. Opadłam głową na blat stołu. Atrament rozlał się, tworząc coraz większe, czarne jezioro namiętności. Niewiele dowiedziałam się o życiu mego księdza. Dzisiaj odnoszę wrażenie, że byliśmy ze sobą tak długo, że zdążyłam opowiedzieć mu o sobie wszystko, ale od niego nie dowiedziałam się prawie niczego. Wiem, że pochodził ze wzgórz Navarry, z Jaca. Był drugim z kolei synem matki czworga dzieci. We wczesnym dzieciństwie utracił ojca. Rodzeństwo nie mogło dłużej być razem. Dwie siostry Alvara trafiły do przytułku – matka nie była w stanie wyżywić całego swego potomstwa. On i brat zostali przy niej tylko do czasu, póki nie dorośli na tyle, żeby iść w świat i samodzielnie zarabiać na własne utrzymanie. Jego ojciec żył w ciągłej udręce, ponieważ podobnie jak ojciec Carlosa, król Filip, miotał się pomiędzy troską o zbawienie duszy a piekielnym pragnieniem, by położyć łapy na każdej kobiecie, jaką dane mu było ujrzeć. W rodzinie Alvara panował przesąd, że każdy z synów Bartolomea Gajarda przejął jeden rodzaj cech ojca. Że Tomasem kieruje żądza i beztroska, natomiast Alvaro zabiega o stan duszy. Alvaro miał być rzekomo cierpliwy, dążyć z zapałem do rzeczy wzniosłych i nie ulegać ziemskim pokusom. Przyznał, iż nigdy wcześniej nie trapiło go pożądanie. Wszelako prawda okazała się inna. Synowie Bartolomea Gajarda nie byli jak przód i tył jednego osła, ten tylko głową, tamten tylko zadem. To prawda, że Tomas wyrósł na łajdaka. Nie potrafił utrzymać się przez dłuższy czas w żadnej pracy. Terminował u stolarzy, garbarzy, wytwórców świec, księgowych i w rezultacie nie zdecydował się na żaden zawód. Kiedy bracia razem wyruszali w świat, ich mama żałośnie płakała. Alvaro towarzyszył bratu wytrwale. Wędrowali razem od miasta do miasta, zmieniali zajęcia, posuwali się na północ, aż wreszcie dotarli do Paryża. Tomas rozpłynął się gdzieś w miejskim tłumie. Alvaro wprawdzie stracił go z oczu, ale nie chciał wracać samotnie do Hiszpanii; jeszcze nie. Został i otrzymał posadę w warsztacie w którym wyrabiano guziki. Nauczył się robić guziki z rogu z kości, a także z drewna i tkaniny. Do ich wyrobu używał specjalnej tokarki. Wytwarzał guziki ze srebra, które po wydobyciu z formy należało rozkuć, i kruche guziki z muszli które często pękały przed zakończeniem polerowania. Te ostatnie, obszyte jedwabną nitką, miały zdobić suknie i kamizelki. Lubiłam leżeć przy nim i wyobrażać sobie, że przed wielu laty dzieło naszych gąsienic w jakiś sposób dotarło za Pireneje. Płynęło pod niebem na północ niczym smużka dymu, aż wreszcie dotarło do Paryża, gdzie za igłą przechodziło przez dziurki w guzikach, które zrobił mój kapłan. Alvaro wytwarzał również specjalne brykle z kości słoniowej. Dzięki nim łatwiej było kobietom zachować wyprostowaną sylwetkę. – Noszą je damy na królewskich dworach – rzekł. – Służące przytwierdzają je do spodu gorsetu. Właśnie ta część garderoby znajduje się najbliżej ciała ubranej kobiety. Dotykają ich – powiedział. Nastał taki czas, że owe brykle służyły jako najmodniejszy środek przekazywania billet doux. Dżentelmeni zamawiali je dla swoich kochanek. Płacili szczodrze, aby za ich pomocą przekazywać wiadomości albo poematy. Alvaro wielokrotnie rzeźbił namiętne słowa na długich, płaskich językach kości słoniowej. Wtedy właśnie zaczął rozmyślać o kobiecej skórze, o kobiecym ciele. Przyznał, że w Paryżu wiódł osobliwe, samotne życie. Miał kilku przyjaciół. Wszystkie posiłki spożywał na miejscu w przeludnionym domu; jadł w milczeniu, powoli czytał gazetę, żuł chleb i popijał zupą. Umiał już czytać; nauczył się francuskiego, przenosząc starannie poszczególne słowa z papieru na kość słoniową. Ćwiczył sztukę czytania także mniej osobliwymi metodami. Czytywał gazety, które inni po przejrzeniu zostawiali na stole. Na przykład wzmianki zachęcające do udziału w wykładach, organizowanych przez kolegia medyczne. Ogłoszenia o dysputach na tematy teologiczne, prowadzonych seminariach duchownych. Informacje o wystawieniu jakiegoś nowego dzieła Racine’a. Wzmianki o posadach dla osób biegłych w wyrywaniu zębów i szyciu peruk. Pouczenia, jak unikać gorączki oraz listy najważniejszych symptomów chorobowych. Doniesienia o powszechnie znanych damach i ich toaletach, o tym, kto i w jakim stroju pojawił się u księcia de Conti na ostatnim balu przed końcem karnawału. Spekulacje na temat wysokości obcasów, jakie będzie się nosiło w najbliższym sezonie, i wiadomości o miejscach, gdzie można nabyć najzdobniejsze lornetki teatralne. Artykuł na temat spodziewanego wzrostu cen na kapelusze w okresie jesiennym z uwagi na zarazę panującą wśród strusi afrykańskich, które liniały tak gwałtownie, że nawet pozostałe przy życiu egzemplarze biegały po pustyni całkowicie nagie. Lubił czytać o modnie ubranych osobistościach, które mogły nosić zrobione przez niego guziki. Tymczasem pojawiły się dwie istotne okoliczności: wyrabianie guzików i gorsetów zaczęło go nudzić, a ciała, dla których były przeznaczone – wabić. Boveda chętnie przyjmowała do siebie ludzi gorliwych i bystrego umysłu. W Paryżu Alvaro poczuł powołanie, by rzucić wszystko i zbliżyć się do Boga. Wstąpił do zakonu. Przez kilka lat uczył się w Paryżu. Wydawało mu się, że zostanie tam na zawsze, ale w roku 1673 Boveda została usunięta z Francji. Papież nie chciał skarcić zakonu, ale Ludwik się nie wahał. Tego roku, kiedy stracono tak wiele czarownic, tego samego, w którym księżniczka Marie rzucała bukieciki w stronę szubienic, Król Słońce rozwiązał zakon za studiowanie zakazanych, ksiąg. Alvaro wrócił do ojczystej Hiszpanii i do surowego życia, tym razem w szeregach franciszkanów. Jego umysł flirtował z nieprzystojnymi księgami, ale ciało nadal pozostawało czyste. Alvaro wytrwał w celibacie, choć przecież mieszkał w mieście sławnym z kurtyzan, tańczących dziewcząt i najwymyślniejszych pieszczot cielesnych. – Jakim byłeś chłopcem? – pytałam bez przerwy. Chciałam posiąść tę wiedzę, chciałam poznać go takim, jaki był, zanim się spotkaliśmy. Dostrzegałam w nim siebie, zwłaszcza w młodzieńczym zapale do zdobycia wiedzy. Chociaż teraz przychodzi mi do głowy, że może ziemscy kochankowie przypominają Narcyza i szukają w partnerze własnego odbicia. Alvaro niewiele mi powiedział. Bardzo niewiele. – Uwielbiałem słodycze – rzekł, jak gdybym oczekiwała tego rodzaju odpowiedzi. – Ale co robiłeś? – nalegałam