Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Korpus Parmeniona odegrał w rzeczywistości o wiele istotniejszą rolę w planach Aleksandra, niż wynikałoby z naszych skąpych źródeł. Miał dwa' podstawowe zadania: zabezpieczyć wolną drogę dla inwazji przez utworzenie przyczółków ze wszystkich stron oraz "zmiękczyć" (wszelkimi środkami) greckie miasta w Azji Mniejszej. Składał się z trzech jednostek operacyjnych działających w Jonii, Eolidzie i Troadzie. Parmenion, poza funkcją dowódcy całości, stal także na czele jednej z tych trzech brygad. Do położenia kresu tym niemiłym kłopotom (bo wątpliwe, czy jak dotąd uważał to za coś gorszego) Dariusz wyznaczył swego najbardziej zahartowanego w bojach i fachowego stratega, Mem- nona z Rodos. Dał mu doborowe wojsko - 5000 najemników - i po- zostawił właściwie wolną rękę. Memnon wyruszył najpierw na po- łudniowe wybrzeże Troady, gdzie Parmenion właśnie oblegał inne małe miasto, Pitane. Ale w drodze otrzymał pilną wiadomość od Wielkiego Króla. Miasto Kyzikos, jeden z kluczowych portów Pro- pontydy (morze Marmara), było w niebezpieczeństwie, a może nawet już padło: czy Memnon nie zechciałby pójść mu na odsiecz? Błyskawiczny marsz Memnona na północ zdobył sobie pewną sła- wę, bo dla zyskania na czasie dowódca poprowadził swoje oddziały najkrótszą drogą - przez górski łańcuch Idy. Przybył prawie na czas, żeby ocalić Kyzikos, ale jednak trochę za późno. Skoro mu się to nie udało, mówi Diodor, spustoszył cały obszar i zdobył wielkie łupy. Ale nim opuścił to terytorium, odniósł jeden poważny sukces. Jego korpus błyskawicznie zwrócił się na zachód, w kierunku Hel- lespontu, i odbił Lampsakos. Strategia Memnona była dość oczywi- sta: chciał opanować dwa najprawdopodobniejsze punkty przeprawy macedońskiej armii inwazyjnej. Sam powrócił na południe szukając Parmeniona, a tymczasem do walki z jednostką operującą w Troa- dzie (obecnie już pod wodzą Kalasa, syna Harpalosa, który objął 132 ALEKSANDER POWSTRZYMUJE BUNTOWNIKÓW GRECKICH komendę po egzekucji Attalosa) ściągnięto specjalny oddział perski. Kalas stoczył bitwę obronną ze znacznie przeważającymi siłami wro- ga i został odepchnięty daleko na południe aż do Rojtejon w pobliżu Troi. Stamtąd skierował rozpaczliwy apel do Parmeniona. Abydos, jedyny doskonały punkt przeprawy, który był jeszcze w rękach ma- cedońskich, należało utrzymać za wszelką cenę. Jego garnizon nie wytrzyma długo bez pomocy. Parmenion natychmiast odstąpił od oblężenia Pitane, wymknął się Memnonowi i popędził na północ w stronę Cieśnin. Uratował Abydos; ale znaczna część jego poprzed- nich zdobyczy przepadła. Dla Dariusza wszystkie te wieści z Grecji i Azji Mniejszej, jak- kolwiek ważne, były zaledwie jednym z elementów w rozległym, kalejdoskopowo barwnym systemie administracji imperium. Wielkie armie i floty, jakie zaczął gromadzić, służyły innym celom niż tylko powstrzymanie ewentualnej inwazji macedońskiej. Część z nich była w Egipcie, gdzie rozprawiała się - bardzo skutecznie - z ostatnim z rodzimych faraonów, przekształcając raz jeszcze ten umęczony kraj w prowincję perską, gdy tymczasem sam Dariusz (wykazując, jak się wydaje z perspektywy czasu, nie pozbawiony ironii dar prze- widywania) zajmował się projektowaniem i budową swego królew- skiego grobowca w Persepolis. Ale dla Aleksandra, który przebywał w dalekiej Ilirii, to, o czym się właśnie dowiedział, stanowiło groźny kryzys. Nie miał teraz czasu na roztrząsanie wniosków płynących z tych wydarzeń: że, w reżimie takim jak jego, osobisty wpływ jest abso- lutnie wszystkim, że zapewnień o wdzięczności i lojalności nie wolno brać za dobrą monetę, że wreszcie on sam poświęcić musi całe swoje życie charyzmatycznej polityce siły. Wszystko to miało przyjść póź- niej. Ale jedno było dla niego jasne od pierwszej chwili: naczelnym i najpilniejszym zadaniem jest ukręcić łeb plotce o jego śmierci. Z macedońskimi rywalami i szarymi eminencjami na dworze może się rozprawić - i zrobi to - w tradycyjny sposób; ale buntowników greckich trzeba powstrzymać natychmiast, zanim skompromitują się na tyle, że nie będą już mogli się cofnąć. Aleksander nie zamierzał tracić czasu i sił na poskramianie najbardziej zagorzałych nacjona- listów: miał ważniejsze sprawy na głowie. Ale jednocześnie Grecja musi otrzymać dobrą lekcję poglądową, lekcję tak przerażającą, by pogrzebała raz na zawsze .wszelką nadzieję odzyskania niepodleg- 133 KLUCZE KRÓLESTWA łości przy użyciu siły. (Założenie to było psychologicznie błędne, jak wyraźnie dowiodły nowożytne ruchy oporu.) Król nie miał wątpli- wości, gdzie i w jaki sposób tę lekcję przeprowadzić. Zaczął od wysłania specjalnego kuriera do Pełli, aby ten rozgłosił wieść o jego szybkim powrocie. Oprócz zwykłych instrukcji dla An- typatra kurier wiózł także prywatny (i zapewne szyfrowany) list do Olimpias, jedynej osoby na świecie, której Aleksander mógł jeszcze bezgranicznie ufać. Prosił ją, żeby zorganizowała natych- miastową likwidację jego dwóch rywali do tronu: Amyntasa, syna Perdikkasa, i malutkiego synka Kleopatry, Karanosa. W jakiej mie- rze ta czystka miała objąć ludzi znanych jako przyjaciele i zwolen- nicy Amyntasa, jest sprawą niepewną. Amyntasowi, synowi Antio- chosa, nie sprawiła chyba żadnych trudności ucieczka z kraju; skie- rował się od razu do Azji Mniejszej, gdzie został jednym z dowód- ców najemnych wojsk Dariusza