Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Mmm - odezwał się. - Uważaj na te zgrabne rączki, Freddie. Ona jednak nie słuchała go wcale. Pochyliła się ku niemu, a jej dekolt bardzo się rozchylił. Bentleyowi zaschło w ustach. Patrzył, jak jej pełne piersi kołyszą się, podczas gdy jej dłonie przesunęły się wyżej, a kciuki zaczęły mocno masować mięśnie tak mocno, że jego członek stwardniał. O Boże! Był tak nabrzmiały, że czuł się, jakby miał w spodniach naładowany pistolet. Kiedy jednak dziewczyna przesunęła dłonie jeszcze wyżej, masując jego uda przez materiał spodni, Bentley się przestraszył się, że zaraz eksploduje prosto w ubranie. - Freddie, kochanie - rzekł zachrypniętym tonem, chwytając jej dłoń. - Lepiej zaczekaj na mnie w łóżku. Posłała mu chytre spojrzenie. - A jeśli nie mogę czekać? - wymruczała. Bentley zamknął oczy. - Pozwól mi się tylko rozebrać - szepnął. - A potem przysięgam, kochanie, że zaspokoję pragnienie, które cię dręczy, dobrze? Ale tak najwyraźniej nie było. Freddie uklękła, chwyciła go jedną dłonią za tył głowy i mocno ucałowała. Wsunęła powoli język w jego usta i powolnymi ruchami sprawiła, że jego oddech stał się szybki i przerywany. Chwilę później kucnęła na piętach i uśmiechnęła się. - Nie chcę czekać, aż się rozbierzesz - wyszeptała, bawiąc się rozporkiem jego spodni. - Może dzisiaj zrobimy coś innego? Bentley puścił jej palce, zastanawiając się, jak daleko jego żona ma zamiar się posunąć i dumając, co też mogło jej przyjść do głowy. W odpowiedzi na to Freddie przesunęła jedną ręką po jego kroczu, chwytając dłonią rozgrzane jądra, a drugą sprytnie rozpięła guziki. Bentley ponownie usiłował złapać jej rękę. - Przestań, Freddie - wykrztusił. - Jesteś pewna, że wiesz, do czego zmierzasz? Posłała mu w odpowiedzi zalotny uśmiech, a potem odsunęła jego koszulę i spodnie wraz z bielizną. Naładowany pistolet wyskoczył w całej okazałości, twardy, nabrzmiały i gorący. Ku zdumieniu Bentleya Freddie przesunęła łagodnie ręką po całej jego długości, odsuwając skórę i całkowicie obnażając głowę jego oręża. Bentleyem wstrząsnął dreszcz. - Boże wszechmogący! - usłyszał własny jęk. To było niesłychane. Freddie zaczęła go pieścić, z początku łagodnie, długimi, powolnymi ruchami, sprytnie naśladując sposób, w jaki uwielbiał poruszać się w jej wnętrzu. Och, jego piękna żona była pojętną uczennicą. Dotykała go raz za razem z coraz większą wprawą. Jej palce przesuwały się po rozgrzanym ciele, drugą dłonią zaczęła pieścić jego jądra. Bentley chciał ją powstrzymać. Pragnął, by przestała. Ale w jakiś sposób, w rozgorączkowaniu, udało jej się zsunąć mu spodnie do polowy ud, a potem aż do kostek, a on zsunął się na krawędź krzesła, całkowicie wystawiony na jej pieszczoty. Czuł się dekadencko niegrzecznie, siedząc tak przy ciepłym kominku, niemal całkowicie ubrany 334 335 z kieliszkiem brandy w ręku, podczas gdy jego żona klęczała niemal pokornie między jego udami. Dobiegła go przelotna myśl, że powinien ją odepchnąć. Wiedział, że nie powinien pozwolić Freddie, dobrze wychowanej dziewczynie, by dotykała go tak wulgarnie. I wiedział, że nie powinien pragnąć więcej. Pragnąć, by wzięła do ust jego członek. Są kobiety, którym można zapłacić, jeśli mężczyzna potrzebuje tego rodzaju przyjemności. Ale czuł się tak dobrze... Och, dobry Boże, czul się tak rozkosznie. Przy następnym dotknięciu Freddie zacisnęła dłoń, odsuwając jego skórę tak mocno, że całym ciałem wstrząsnął dreszcz. - Aach... - wyjęczał, a jego głowa opadła do tylu. Właśnie wtedy, w tej chwili, kiedy nie patrzył, jego żona pochyliła głowę i wzięła go głęboko w usta, zanurzając w ciepłym, jedwabistym zmysłowym raju, którego nie sposób było opisać żadnymi słowami. - Jezu Chryste, Freddie! - wystękał, a jego całe ciało zesztywniało. Wyprostował głowę, brandy wylała się na dywan, a jego dłoń zacisnęła się na oparciu krzesła, zupełnie jakby chciał się uchwycić ostatniej deski ratunku. Przez chwilę pozwolił sobie na rozkosz obserwowania Freddie i jej nabrzmiałych warg pieszczących jego napuchnięte ciało. A potem, niechętnie, odstawił kieliszek, objął dłońmi jej twarz i łagodnie uniósł ją ku górze. - Freddie, kochanie - udało mu się wykrztusić. -Naprawdę nie powinnaś. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. - Robię to źle? Źle? Do diabla, nie. Widok jego członka, błyszczącego i mokrego od jej ust, niemal nie doprowadził go do eksplozji. Bentley zamknął oczy i łagodnie odsunął jej dłonie. - Nie, ale to nie jest coś... - Szukał w głowie odpowiednich słów. - Nie powinniśmy. - Nie? - Nie mógł nie zauważyć niepewności w jej tonie