Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Skinęła do służącego, który strzelił batem nad łbem konia Powóz ruszył. Przez całą drogę do domu Bernadette żałowała togo wszystkiego, co ją ominęło. Nie obchodziło jej już, co mąż myśli czy robi. Miała zamiar wyrzucić go z myśli i pojechać w odwiedziny do brata, tak jak wcześniej ostrzegała. Eduardo mógł robić co zechce. Ojciec powitał ją w drzwiach, przygnębiony i nieszczęśliwy na widok jej smutnej miny. - Przede wszystkim nie powinienem był ci pozwalać tam jechać dziewczyno - mruknął, pomagając jej wysiąść. Poczekał aż chłopak wniesie jej bagaże, a potem dał mu napiwek i odesłał do domu. - Powinien się ożenić z Lupe - odezwała się wreszcie Bernadette. - Tylko tyle mam do powiedzenia na ten temat. Nie będę ci ciężarem; nie zostanę tu ani chwili dłużej, niż to będzie konieczne - dodała, starając się zachować dumę. - Pojadę do Alberta, gdy tylko uda mi się dostać bilet na pociąg. - Och, dziewczyno, nie jesteś żadnym ciężarem - powiedział ze smutkiem ojciec. - Możesz tu zostać, jak długo zechcesz. Przykro mi z powodu tego zamieszania, które wynikło moich bzdurnych ambicji. Za nic na świecie nie chciałem cię narazić na te zgryzoty. Prawie nie zmrużyłem oka, myśląc o tym, jak cię traktuje ta stara i ta cała Lupe. Troska ojca trochę ją pocieszyła. To, że komuś bliskiemu leżało na sercu jej dobro, stanowiło miłą odmianę. Zwłaszcza że chodziło o człowieka, który nigdy zbytnio nie dbał o jej odczucia. - Dziękuję ci, ojcze. Muszę przyznać, że sama też niewiele spałam. - Bernadette nie wdawała się w dokładniejsze wyjaśnienia. - Chcę odpocząć. A potem naprawdę chciała-bym odwiedzić Alberta. Myślę, że wyjazd na jakiś czas dobrze mi zrobi. - Za kilka dni - zgodził się. - Kiedy trochę odetchniesz po tych przejściach. Kilka dni. Kilka tygodni. Jakież to miało znaczenie? Już nic nie mogło odmienić smutnej ścieżki jej życia. Poślubiona i porzucona równocześnie, powiedzą ludzie... i będą mieli rację. Nikt nie będzie obwiniał hrabiny ani Lupe, będą winili Bernadette. Powiedzą, że to jej nędzne pochodzenie do-prowadziło do żałosnego końca małżeństwa. Eduardo za-chowa swoją pożyczkę, ponieważ sprawy majątkowe zostały już uregulowane. Ojciec był zbyt honorowy, żeby się teraz upominać o pieniądze. A jeśli Eduardo był gotów posunąć się do kłamstwa, mógł nawet doprowadzić do unieważnienia ślubu. Wówczas ożeniłby się z piękną Lupe i odziedziczył fortunę babki. Cóż za wspaniała perspektywa! Nadzieje Bernadette okazały się równie nieziszczalne jak jej marzenia. Całą siłą woli powstrzymywała się, by nie krzyczeć z rozpaczy. Eduardo zachowywał się zupełnie inaczej przed przybyciem krewnych. Bernadette trudno było pogrzebać w myślach tę cudowną zażyłość, jaka zaczęła się między nimi tworzyć. Zastanawiała się, czy będzie wzburzony, kiedy wróci do domu i jej tam nie zastanie. Miała co do tego poważne wątpliwości. Hrabina z pewnością dostała furii po tym, jak Bernadette ją potraktowała, i teraz dyszy żądzą zemsty, podobnie jak Lupe. Eduardo uwierzy we wszystko, co te kobiety mu powiedzą. I pewnie wcale się nie zmartwi, że wyjechała. W końcu nawet się do niej nie odezwał, opusz-czając łóżko. I to ją raniło najmocniej. Poszła do swojego dawnego pokoju i usiadła na wygodnej kanapie przy oknie. Po paru minutach, mimo swej niedoli i lekkiego kaszlu od kurzu, którego nałykała się w drodze, zapadła w głęboki sen. Było już dobrze po zmierzchu, kiedy Eduardo zsiadł z konia przed stajnią i szybko ruszył w stronę domu. Nękały go wyrzuty sumienia z powodu tego, jak potraktował Bernadette. Wiedział, że nie zadał jej fizycznego bólu. Ale obszedł się z nią tak, jakby była uliczną dziewką, tylko dlatego, że rozgniewała go swymi oskarżeniami. Jego zachowanie, było co najmniej haniebne; wstydził się spojrzeć jej w twarz. Kiedy wszedł, babka i Lupe siedziały w salonie, zajęte swymi nie kończącymi się robótkami. Pamiętał, że Bernadęte umie zręcznie haftować, ale najwyraźniej tego wieczoru obie kobiety nie uznały za stosowne poprosić, by się do nich przyłączyła. - GdzieBernadette? - spytał zwięźle. - Odpoczywa - odpowiedziała mu babka, rzucając Lupe wymowne spojrzenie. - Odpoczywa. Powiedziała, żeby jej nie przeszkadzać, więc jej nie przeszkadzałyśmy. Rozluźnił się nieco; wiadomość była pomyślna. Przynajmniej nie spakowała się i nie wyjechała, czego się w istocie obawiał. Może nie zranił jej dumy aż tak, jak mu się wydawało. - Jedliście już? - Nie. - Hrabina uniosła się z godnością i miękko położyła dłoń na ramieniu Eduarda. - Czekałyśmy na ciebie, mój chłopcze. Musisz być bardzo zmęczony. - Owszem. I bardzo głodny. A co z Bernadette? - Wcześniej zaniesiono jej tacę. Weszli do jadalni. Babka snuła wspomnienia, a Lupe zabawiała go lekką, zalotną rozmową; pozwolił sobie na nieco odprężenia. Zmierzając do łóżka, zatrzymał się przed pokojem Ber-nadette, lecz spod drzwi nie widać było światła, a w środku panowała cisza, uznał więc, że zasnęła. Pomyślał, że i tak chwila nie jest odpowiednia na rozmowę. Jutro, kiedy oboje trochę ochłoną, będą mogli spokojnie porozmawiać o tym, co się stało, i o przyszłości, jaką mogą zbudować na zniszczonym fundamencie ich małżeństwa. Pieniądze otrzymane od ojca Bernadette zdążył już korzystnie zainwestować. Zostały przeznaczone na zakup wyposażenia, remont domu, i powiększanie stada. Eduardo miał przed sobą możliwości lepsze niż kiedykolwiek a wszystko dzięki nowemu teściowi. Przysiągł sobie, że spłaci pożyczkę. I może uda mu się pomóc Bernadette odzyskać choć część utraconej dumy. Uważał, że jest nie- zwykle atrakcyjną kobietą. Od czasu ich słodkiej, namiętnej nocy pragnął jej bardziej niż kiedykolwiek. Był skłonny zapomnieć to, co zrobiła i powiedziała. Mogli zacząć wszystko ko odnowa. Ich wspólna przyszłość malowała się w całkiem jasnych barwach