Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Rozumieć próżnienie – nie. – W porządku, teraz jak będziesz wiedzieć, że zbiornik jest pełny przyjdziesz tu, rozepnieszspodnie, wyjmiesz... ten... no... przewód końcowy,skierujeszgowdół do muszli i zbiornik opróżnisz. O tak. Fred instrukcję oddawania moczu w miejscu do tego przeznaczonym poparł obrazową demonstracją, z czym nie miał rzecz jasna problemu. Tym bardziej, że zawartość swego zbiornika nosił już od kilku godzin i miał wyraźną potrzebę ulżenia sobie. – Teraz twoja kolej. Lej – gestem zaprosił gościa do użycia ubikacji. – Ja zbiornik czuć nie – facet wyraźnie się wzbraniał. – Nie zaszkodzi spróbować. Przybyszsprawiałwrażeniezmieszanego, albo raczejzdegustowanego zmuszaniem go do wykonania czynności, której potrzeby nie odczuwał. Widząc jednak, że Fred nie ustąpi, wykonał kolejno szereg działań, powtarzając wiernie ruchy Freda i... wysiusiał się. Znowu zacharczał gardłowo, co nie zrobiło już na Fredzie żadnego wrażenia. Pożmudnymprocesie edukacjiw zakresieużycia mydła iręcznika, papieru toaletowego orazwkładania kończyn dolnych wmajtki, agórnychwrękawy,Fredmiałserdecznie dość. Miał dość wszystkiego, a głównie osoby,której tyle czasu inerwów w ostatnich godzinach poświęcił. Niepokój związany z pozostawieniem w domu przybysza tak zdominował Freda, że nie poczynił żadnych zakupów (banana dostał od zaprzyjaźnionego cieśli) i zmuszony był zadowolić siebie i gościa – chlebem z masłem i herbatką. Siedli przy stole. Fred z zadowoleniem zauważył, że odmienne odzienie w jakie włożył tego człowieka-nieczłowieka, spowodowało zróżnicowanie ich obu. Odzieżowe jedynie, ale to jużzawsze coś. – Papusiaj stary, bo mi za chwilę zaczniesz „słabowieć” – podsunął obcemu talerz z kanapkami – Czymożeszmi powiedzieć, jak mam się do ciebie zwracać, bo chyba na tym rano skończyliśmy. Maszjakąś nazwę? – Ja posiadować nie. Ja element istota grrfrrdrr... – zabulgotał. – Posiadować numer grrkrrwrr... – Te charkotyto waszjęzyk? –widząc jednak, żegość nie kapuje, dodał: – Czynumer i nazwę istoty wymówiłeś po waszemu, po twojemu? –Ja nie znaćanalog w język ciało.Ja nie znaćmowa jamówić.Bywsze cząstki dźwięk poznać na planeta Chrrgrrbrrtrr... Uczone domniemać dźwięk posiadować informacje werbalne. – Wolniej proszę. „Nie znać mowa”, amówi... Dźwięk... Informacje werbalne... Trochę to chyba jak masło maślane. –Fred odłożyłpustytalerz. –Terazto jajuż przestajęrozumieć. Nie macie mowy dźwiękowej? – Posiadować nie. Komunikacja grrfrrdrr... impulsowa. – Trochę to zamądredla mnie. Słuchaj no, a tystąd teżtymi jakimiś impulsami z tątwoją istotą gadasz? Mówisz. – Ja ładować informacje w bateria – akumulator. Wrócić przekazać. – Ooo, to kiedymasz zamiar wracać? – Chrtrgrrdrr. Brak analog. – Ładne kwiatki, a jak to będzie za... sto lat. – Nie troskać. Sto lat trwać mrowie czas. Uczone domniemać istota-puszka trwać minimum przedział czas. Rzeczmiękkauczonenieznaćczastrwać. Japobywać naplaneta Chrgrrbrrtrr... wrrdrr... jednostka czas trwać istota-puszka – powarkując wyszczekał tekst jednym tchem, ażmu powietrza w płucach zabrakło. – No, to nie jest tragicznie – podsumował Fred, choć nie miał bladego pojęcia, co u dziwoląga kryło się pod określeniem „minimum przedział czas”. Niepokój wzbudziło wnim też odniesienie jakiejś ichniejszej jednostki czasu do „trwania istoty-puszki”, czyli samochodu. Postanowił dla relaksu zmienić temat. – Wieszco?Nazwę cię Gurbur. Brzmito trochę jak gbur, ale zgrabnie w uszach rzęzi. Teraz, jak będę mówić Gurbur, to znaczy,że o ciebie chodzi. Rozumiesz? – Ja rozumieć. Ja Gurbur. Ty posiadować nazwa nie. – Ja posiadować nazwa Fred. Na imię mi Fred – poprawił się. – Jedno już ustaliliśmy, resztę zostawmy na jutro. Na razie trzeba iść spać. – Gurbur posiadować energia optimum. Drętwota dobowa nie. Fred dać informacje. – Na dziś mam dość informacji, edukacji i tym podobnych –acji. Fred wstał od stołu, odniósł talerze do zlewu i nie bacząc na Gurbura, udał się w kierunku łazienki. – Ja spozierać nowe ciało. Rzecz miękka odmienna – wyskandowałza nim gość.Fred znieruchomiał w pół kroku. – O czym ty mówisz? – wrócił i stanął nad nim. – Fred wnijść w puszka. Wdom wnijść rzeczmiękka. Jasna kulatana front. Posiadować odmienny dźwięk. Ciało domniemać ja być Fred. – Rany boskie! co tygadasz? – Rzecz miękka odmienna... – Klarysa! A jak tu weszła? Otwarłeś jej? – Ciało wnijść samoistnie. Gurbur siedzieć. – Musiałem nie zamknąć drzwi. Dziwne... – stwierdził Fred