Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Światło powoli znikało. - Potraktujmy to jak zawody sportowe, dobrze? - zaproponował Sandler. - Ty odegrasz swoją rolę, a ja swoją. Opadła ostatnia żaluzja. Hugo wyjął klucz z kieszeni, aby zamknąć zamki, i wtedy pod jego marynarką Michael dostrzegł kaburę z pistoletem. - Nie myśl nawet o tym, że mógłbyś zdobyć jego broń - powiedział Sandler, podążając za wzrokiem Michaela. - On spędził osiem miesięcy na froncie wschodnim i jest doskonałym strzelcem. Jakieś pytania na temat reguł? - Nie. - Naprawdę mnie pan zadziwia, baronie. Muszę się przyznać, że myślałem, iż w takiej chwili będzie już pan na kolanach. No ale, jak widać, nigdy nie wiadomo, co jest ukryte we wnętrzu człowieka - powiedział, szczerząc radośnie zęby. - Hugo, proszę zaprowadzić barona do jego kwatery. - Tak jest - odrzekł kamerdyner, wyciągając pistolet z kabury i mierząc z niego do Michaela. Kiedy drzwi pomieszczenia się zamknęły, Michael zauważył, że wnętrze zostało zmienione. Lustro, stolik, biała miska i ręcznik gdzieś zniknęły. Podobnie w szafie nie było już wieszaka. Nie mógł więc, jak planował poprzednio, użyć jako broni kawałków lustra czy fragmentów miski albo wieszaka. Lampa znajdowała się za wysoko, by mógł jej sięgnąć, chociaż był przekonany, że mógłby wymyślić jakiś sposób, by ją rozbić. Usiadł na łóżku, żeby się zastanowić. Pociąg kołysał się łagodnie, a koła klekotały na złączach szyn. Czy rzeczywiście potrzebował broni, żeby pokonać Harry'ego Sandlera? Nie był tego pewien. Mógł przemienić się w wilka i być gotowy do biegu, kiedy tylko rozlegnie się dźwięk brzęczyka. Jednak nie przemienił się, i tak już dysponował rozwiniętym instynktem i percepcją. Przemiana dałaby tylko tyle, że postradałby ubranie. Był w stanie poruszać się na dwóch nogach i myśleć jak wilk, żeby pokonać Sandlera. Jedynym problemem było to, że myśliwy znał pociąg lepiej od niego. Musiałby więc znaleźć odpowiednie miejsce, żeby urządzić w nim zasadzkę, i wtedy... Wtedy spadłby z jego sumienia ciężar odpowiedzialności za śmierć hrabiny Margritty. Mógłby wtedy zakończyć ten epizod w swoim życiu i zapomnieć o przymusie dokonania zemsty. Był w stanie pokonać Harry'ego Sandlera jako człowiek. Rękami, a nie pazurami. Czekał. Minęły może dwie godziny. Michael leżał na łóżku i odpoczywał. Był absolutnie spokojny, gotowy psychicznie i fizycznie. Nagle rozległ się brzęczyk alarmowy. Rozbrzmiewał przez jakieś dziesięć sekund i zanim jeszcze się skończył, Michael był już za drzwiami w drodze do lokomotywy. 2 Żołnierz w przejściu między wagonami odprowadził go lufą pistoletu i Michael znowu znalazł się w bogato wyposażonym wagonie, w którym jadł śniadanie. Gdy drzwi zamknęły się za jego plecami, strażnik pozostał na swoim miejscu. Metalowe żaluzje były całkowicie zaciągnięte. Żyrandol żarzył się przytłumionym światłem, podobnie jak lampki na ścianach. Michael ruszył wzdłuż wagonu, zatrzymując się przy nakrytym białym obrusem stoliku. Talerze nie zostały uprzątnięte. W zostawionym przez Sandlera kawałku steku tkwił wbity nóż. Michael przypatrzył się nożowi. To interesujące: dlaczego tam został? Była na to tylko jedna odpowiedź: Sandler oczekiwał, że on go weźmie. A co by się stało, gdyby to zrobił? Michael delikatnie dotknął rękojeści noża. Przesunął uważnie palec i znalazł to, czego szukał. Cienka, niemal niewidoczna metalowa nitka otaczała rękojeść, a potem, kryjąc się w półmroku, biegła ku górze do wiszącego nad stolikiem żyrandola. Michael przyjrzał się mu dokładnie. Wśród ozdobnych elementów dostrzegł niewielki pistolet, do którego spustu przytwierdzony był prowadzący od noża drucik. Lufa ustawiona była pod takim kątem, że gdyby wyciągnął nóż ze steku, pistolet by wypalił i kula trafiłaby go w lewe ramię. Michael uśmiechnął się ponuro. Więc to dlatego pozwolono mu pozostać w swoim pomieszczeniu przez dwie godziny. W tym czasie Sandler i jego ludzie zajmowali się zakładaniem takich pułapek. "Rzeczywiście dziesięciominutowa przewaga" - pomyślał Michael. Polowanie mogło się skończyć bardzo szybko. Postanowił dać Sandlerowi nieco do myślenia, i być może zatrzymać go w ten sposób na jakiś czas. Postąpił krok na bok, schodząc z linii ognia, i kopnął nogę stołu. Stół przewrócił się, a wtedy drucik się napiął i pistolet wypalił z głośnym trzaskiem. Kula uderzyła w ścianę, obsypując wnętrze drzazgami różanego drewna. Michael wziął nóż do ręki, ale zauważył, że dał się oszukać; był to jedynie bezużyteczny ułomek. Zdjął pistolet z żyrandola, chociaż domyślał się, co odkryje. Tak jak przypuszczał, magazynek był pusty. Nie miał już czego tam szukać. Upuścił pistolet na podłogę i ruszył przed siebie. Teraz jednak szedł wolniej, ostrożniej. Wypatrywał przechodzących w poprzek wagonu odciągaczy, nie zapominając jednocześnie, że taki drut może przebiegać na wysokości głowy. Zatrzymał się przy drzwiach do kuchni i przysunął rękę do gałki. Z pewnością Sandler oczekiwał, że spróbuje pokonać te drzwi, aby dotrzeć do sprzętu, który się za nimi znajduje. Gałka była wytarta do połysku i błyszczała obiecująco. "To zbyt łatwe" - pomyślał Michael. Obrócenie gałki mogło spowodować wystrzał pistoletu, który był tak ustawiony, że pocisk trafiłby "zwierzynę", przebijając drewniane drzwi. Odsunął rękę, cofnął się od drzwi i znowu ruszył do przodu. W następnym przejściu między wagonami stał kolejny żołnierz. W jego oczach nie dało się dostrzec jakichkolwiek emocji. Michael był ciekaw, jak wiele ofiar Sandlera zdołało pokonać pierwszy wagon. Na razie jednak nie mógł sobie gratulować, od lokomotywy dzieliły go jeszcze trzy wagony