Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Tak samo było chyba z wielu innymi, bo wielu wyjechało z Achetaton, choć sądzili, że z całego serca kochają faraona Echnatona – jedni po to – by doglądać swoich dóbr, inni na zaślubiny krewniaków, niektórzy do Memfis, niektórzy do Teb. Wielu oczywiście powracało też do Achetaton ze swoich podróży, ale byli i tacy, którzy już nie powrócili i nie bali się, że stracą łaski faraona, lecz więcej ufali w tajemną moc Amona. Ja sam wyjechałem do Teb dla spraw majątkowych, postarawszy się, by Kaptah przysłał mi listy, które zaświadczały, że moja obecność jest tam konieczna, tak że faraon nie mógł mi przeszkodzić w wyjeździe. Rozdział 4 Ale gdy wsiadłem na statek i płynąłem w górę Rzeki, dusza moja jakby wyzwoliła się spod jakiegoś zaklęcia. Znów była wiosna, Rzeka opadła i jaskółki śmigały z zapałem nad rwącą, żółtą od szlamu wodą, żyzny muł osiadł na polach, a owocowe drzewa kwitły. Ja zaś przyśpieszałem moją podróż z sercem pełnym rozkosznego, wiosennego podniecenia, jakbym był panem młodym śpieszącym do swojej siostry. Bo człowiek jest niewolnikiem swojego serca i zamyka oczy na to, co nie jest dla niego przyjemne, a wierzy w to, na co ma nadzieję. Uwolnione od klątwy i skradającej zgrozy Achetaton serce moje radowało się jak ptak wypuszczony z klatki, bo ciężko jest człowiekowi być związanym wolą drugiego człowieka, a każdy, kto żył w Achetaton, związany był porywczą i ujarzmiającą wolą faraona i wybuchami jego kaprysów. Dla mnie był on tylko człowiekiem, gdyż byłem jego lekarzem, i dlatego niewola była dla mnie cięższa niż dla tych, dla których był faraonem, i dla tych niewielu, dla których był bogiem i których sercom najłatwiej było znosić niewolę. Radowałem się więc, że znów mogę patrzeć własnymi oczami i słuchać własnymi uszami, i mówić własnym językiem, i żyć według własnej woli. A swoboda taka wcale nie jest szkodliwa dla człowieka. Gdy podróżowałem w górę Rzeki, swoboda ta uczyniła mnie pokornym i stopiła całą gorycz w moim sercu, tak że nawet faraona widziałem takim, jakim był. Im bardziej oddalałem się od Echnatona, tym wyraźniej widziałem go takim, jakim był, i im dalej odchodziłem od niego, tym bardziej go kochałem i tym lepiej mu życzyłem. A im bardziej zbliżałem się do Teb, tym żywiej pulsowały wszystkie wspomnienia w moim sercu i tym bardziej rósł w mym sercu faraon i jego Aton, pokonując we mnie cienie wszystkich innych bogów i Amona. Tak więc wierzyłem w to, na co miałem nadzieję, i cieszyłem się wielce w głębi serca z moich myśli, czując się jak człowiek dobry, człowiek lepszy od wielu innych. A jeśli mam być uczciwy wobec siebie samego i żyć w prawdzie, muszę wyznać, że w sercu czułem się człowiekiem lepszym nawet od faraona Echnatona, ponieważ umyślnie nigdy nie wyrządziłem nikomu żadnego zła i nie narzucałem nikomu mojej wiary, a w dniach młodości pielęgnowałem biedaków, nie żądając w zamian za to darów. Kiedy bowiem podróżowałem w górę Rzeki i wieczorem przybijałem do brzegu, by przenocować na statku, wszędzie widziałem ślady boga faraona Echnatona. Choć okres siewów był w całej pełni, połowa pól egipskich leżała nie zaorana i nie zasiana, a na zagonach pleniły się chwasty i osty, i nikt nie czyścił rowów nawadniających ze szlamu, którym je wypełnił wylew Rzeki. Amon sprawował bowiem władzę nad ludzkimi sercami i przepędzał osadników ze swoich dawnych gruntów, przeklął także pola faraona, tak że niewolnicy i rolnicy uciekali z nich i kryli się po miastach, bojąc się przekleństwa Amona. Nieliczni osadnicy żyli jednak jeszcze w swoich lepiankach w strachu i rozgoryczeniu. Rozmawiając z nimi pytałem: – Szaleńcy, dlaczego nie orzecie i nie zasiewacie swoich pól? Jeśli tego nie zrobicie, poumieracie z głodu, gdy nadejdzie zima! Oni jednak patrzyli na mnie wrogo, bo nosiłem szaty z najcieńszego lnu, i odpowiadali: – Po cóż mamy siać, skoro zboże, które rośnie na naszych polach, daje chleb przeklęty, uśmiercający tego, kto go zje, tak jak to cętkowane zboże uśmierciło już nasze dzieci. Tak daleko bowiem leżało Achetaton od prawdziwego życia, że dopiero od osadników dowiedziałem się, iż cętkowane zboże zabijało dzieci. Nigdy przedtem nie słyszałem o takiej chorobie, ale szerzyła się ona z dziecka na dziecko