Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Cofnął dłoń i zauważył, że drży. Czuł się jak chłopiec, który dopiero ma poznać kobietę. Tyle że kiedy on był po raz pierwszy z kobietą, to płonął z niecierpliwości i żądzy, nie dygotał jak teraz. - Czym jesteś dla mnie? - szepnął. - Nie wiem - odparła lekko matowym głosem. - Wydaje mi się, że byliśmy sobie przeznaczeni. Chociaż rozdzieleni czterema wiekami, byliśmy sobie przeznaczeni. Przesunął dłoń po jej ciele. - A mimo to nie mogę cię mieć? Nie mogę zdjąć z ciebie szat i całować twoich piersi, nóg, całować... - Nicolas, proszę - westchnęła, wyślizgując się z jego ramion. - Już mi ciężko. Wiem tylko tyle, że kiedy byliśmy razem w dwudziestym wieku, to znikłeś po naszym miłosnym zbliżeniu. Trzymałam cię, a ty wymknąłeś się z moich objęć. Jestem znów przy tobie i nie chcę stracić cię po raz drugi. Możemy spędzać razem czas, rozmawiać, być ze sobą w każdy możliwy sposób, tylko nie fizycznie... jeśli chcesz, żebym z tobą została. Nicolas patrzył na nią i czuł ten sam ból co ona, ale żądza przesłoniła mu zdolność myślenia. Dougless przejrzała go i kiedy rzucił się ku niej, zeskoczyła z łóżka. - Jedno z nas musi mieć trzeźwą głowę. Chcę, żebyś trochę odpoczął. Jutro możemy dalej rozmawiać, - Nie chcę z tobą rozmawiać - rzekł kwaśno. Roześmiała się i przypomniała sobie swoje dawne uwodzicielskie zabiegi. - Jutro, mój ukochany. Teraz muszę iść. Jest prawie świt, a obiecałam Lucy, że się z nią spotkam... - Kim jest Lucy? - Lady Lucinda jakaśtam. Dziewczynka, z którą Christopher ma się ożenić. - Ten kawał tłuszczu - rzekł z pogardą, W Dougless zawrzał gniew. - Nie dorównuje urodą kobiecie, z którą masz się ożenić, prawda? Nicolas uśmiechnął się. - Przemawia przez ciebie zazdrość. - Nie jestem zazdrosna, jestem tylko... - Odwróciła się. Jej stosunek do Letycji nie był oparty na zazdrości, ale powstrzymała się od dalszych uwag. Nicolas już wcześniej dał jasno do zrozumienia, że kocha kobietę, która ma zostać jego żoną, i nie uwierzyłby teraz w żadne oskarżenia. Powiedziała więc tylko: - Muszę iść. I chcę, żebyś zasnął. - Będą spał dobrze tylko wtedy, kiedy ty zostaniesz przy mnie. - Kłamczuch. - Uśmiechnęła się. Nie odważyła się do niego zbliżyć. Była zmęczona wydarzeniami dnia i bezsennością. Wzięła torbę, wyszła za próg, obejrzała się po raz ostatni - leżał nagi do pasa, opalona skóra odbijała się od bieli poduszek - i zanim zdążyła zmienić zdanie, szybko wyszła z pokoju. Lucy czekała przy fontannie i gdy Dougless wzięła już prysznic, wypróbowały wodewilowy numer. Dougless grała rolę prostaka, gamonia zadającego pytania, tak że cały aplauz miał przypaść Lucy. O świtaniu Dougless wróciła do domu. Czekała na nią Honorata, z suknią z purpurowego aksamitu. - Myślałam, że zdążę się zdrzemnąć -powiedziała Dougless, ziewając. Lady Margaret i lord Christopher oczekują cię. Zostaniesz nagrodzona. - Nie potrzebuję żadnych nagród. Chciałam tylko pomóc. - Mówiąc to wiedziała, że kłamie. Chciała żyć z Nicolasem do końca swoich dni. W szesnastym wieku, dwudziestym, wszystko jedno, byle z nim. - Musisz przyjść. Możesz prosić, o co zechcesz. O dom. O dożywocie. O męża. O... - Myślisz, że pozwolą mi zabrać Nicolasa? - Jest zaręczony - przypomniała cicho Honorata. - Wiem o tym aż za dobrze. Bierzmy się za moją uprząż. Potem Honorata zaprowadziła ją do sali audiencjonalnej, w której lady Margaret i jej najstarszy syn grali w szachy. - Ach-powiedział Christopher, kiedy Dougless weszła. Ucałował jej dłoń. - Anioł, który przywrócił mi życie. Dougless uśmiechnęła się i spłonęła rumieńcem. - Chodź, usiądź - rzekła lady Margaret, wskazując krzesło. Krzesło, nie taboret i Dougless wiedziała, źe została niezwykle uhonorowana. Christopher zajął miejsce za krzesłem matki. - Chcę podziękować ci za moje życie i pragnę dać ci podarunek, lecz nie wiem, czego pragniesz. Wyjaw, czego chcesz ode mnie. I sięgaj wysoko myślą -rzekł z błyskiem w oczach - moje życie jest dla mnie wiele warte. - Nie chcę niczego - odparła Dougless. - Okazaliście mi dobroć. Karmiliście mnie i ubieraliście z całą rozrzutnością. Nie chcę niczego więcej. Poza Nicolasem, pomyślała. Moglibyście owinąć go w ozdobny papier i odesłać do mojego rodzinnego domu w Maine? - Daj spokój - rzekł Christopher, śmiejąc się. -Musisz czegoś pragnąć. Może skrzyni z klejnotami. Może domu w Walii, który... - Domu. Tak, domu. Chciałabym, żebyś zbudował dom w Thorawyck, a Nicolas niech sporządzi jego plan. - Mój syn? - spytała wstrząśnięta lady Margaret. - Tak, Nicolas. Porobił trochę szkiców i to będzie coś pięknego. Ale musi mieć pozwolenie Christophera... to znaczy sir Christophera. - I zamieszkasz w tym domu? - spytał Chrostopher. - Och, nie, nie chcę go. Chcę tylko, żeby Nicolas mógł go zaprojek­tować. Christopher i lady Margaret mierzyli ją wzrokiem. Dougless spojrzała na dworki, siedzące wokół z tamborkami. One też gapiły się na nią z otwartymi ustami. Christopher otrząsnął się pierwszy. - Twoje życzenie zostanie spełnione. Mój brat dostanie swój dom. - Dziękuję. Strasznie dziękuję. Ponieważ nikt się nie odzywał, Dougless wstała. - Wydaje mi się, pani, że jestem ci winna szaradę - zwróciła się do lady Margaret. Ta uśmiechnęła się. - Nie musisz więcej zarabiać na swe utrzymanie, Zapłaciłaś za nie życiem mego syna. Idź i czyń, na co masz ochotę. Dougless już miała zaprotestować, że nie wie, co ze sobą począć, ale coś wpadło jej do głowy. - Dziękuję, pani - powiedziała i zanim opuściła salę, dygnęła, Jestem wolna, pomyślała, wracając do sypialni Honoraty. Koniec z zabawianiem dworu. Znakomicie się złożyło. Jej zapas piosenek skurczył się do reklamówek McDonalds'a. Pokojówka Honoraty pomogła jej zdjąć nową suknię i nowy gorset (stary zaczął rdzewieć, co było widać przez jedwab) i poszła spać. Uchroniła Nicolasa przed zrobieniem dziecka Arabelli i uratowała Chris­tophera. Pozostawało tylko pozbyć się Letycji