Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Ja- kich słów powinna użyć, żeby jej źle nie zrozumiał? Na koniec pojęła, że tego nie po- trafi. Położyła dłoń na ramieniu Richarda. - Nie mogę mieć ci tego za złe, Richardzie. Na twoim miejscu pewnie zrobiła- bym to samo. Pewnego dnia, kiedy będziemy mieli trochę czasu, porozmawiamy o tym. Chciałabym, żebyś mi wtedy opowiedział o wszystkim, co uczyniłeś. Może zdo- łam ci pomóc nauczyć się lepiej kontrolować to, co tylko ty jeden potrafisz okiełznać. Może uda mi się sprawić, że twoje działania będą mniej instynktowne, za to bardziej ukierunkowane i bezpieczniejsze. Richard kiwnął głową na znak zgody, choć nie wiedziała, czy dotyczyło to jej obietnicy czy łagodniejszego tonu. Po wyrazie oczu Richarda i Cary poznawała, że owo przeżycie jeszcze bardziej ich zbliżyło. Uświadomiła sobie, że on lada chwila odejdzie, i zgasła w niej radość, że Cara jest żywa i zdrowa. - Poza tym - odezwał się Richard, badając wzrokiem mrok - nawet nie wiemy, czy to ma coś wspólnego z wydarzeniami w lesie. - Ależ oczywiście, że ma - stwierdziła Nicci. Popatrzył na nią. - Skąd wiesz? Tamten stwór rozerwał ludzi Victora na strzępy. Tym razem atak był inny. I dlatego nie wiemy, czy to atakowała stworzona na rozkaz Jaganga bestia. - O czym ty mówisz? A cóż innego mogło atakować? To musiał być żywy oręż wyczarowany przez Siostry na rozkaz Jaganga. - Wcale nie mówię, że nie był, bo jak najbardziej mógł być, lecz nie mogę się w tym dopatrzyć większego sensu. - A niby dlaczego? Richard przeczesał włosy palcami. - Stwór w lesie zaatakował mężczyzn, a mnie zostawił w spokoju, chociaż by- łem w pobliżu. A ten tutaj nie potrudził się rozszarpaniem Cary, w przeciwieństwie do tamtych. Gdyby to był ten sam stwór, to mógłby mnie z łatwością zabić. Dlaczego więc nie skorzystał z takiej okazji, skoro już się tu zjawił? - Może dlatego, że się starałam przejąć jego moc - wtrąciła Cara. - Może mnie tylko ominął, bo byłam zagrożeniem, a może na tyle mu przeszkodziłam, że wolał uciec. Richard potrząsnął głową. - Nie byłaś dla niego groźna. Przeszedł przez ciebie, a samo dotknięcie wy- eliminowało cię z walki. Potem przedarł się przez ścianę do mnie, lecz gdy się już dostał do mojego pokoju, to uciekł, po prostu zniknął. Nicci natychmiast stała się czujna. Nigdy nie usłyszała całej tej historii. - Byłeś w pokoju, a stwór po prostu zniknął? - Niezupełnie tak. Wyskoczyłem przez okno, uciekając, kiedy się przedarł przez ścianę do mojego pokoju. I kiedy wisiałem na jednej ręce, z okna wyłoniło się coś czarnego, jakiś ruchliwy cień, i rozpłynęło się w nocy. Nicci dumała nad tym, co usłyszała, machinalnie skubiąc wiązadełko gorsetu. Usiłowała to dopasować do tego, o czym wiedziała, lecz nic się nie zgadzało. Po- stępki bestii wydawały się bez sensu - o ile to była ta sama bestia. Richard miał słuszność, że to urąga logice. - Może cię nie zauważył - mruknęła na poły do siebie, myśląc nad tą zagadką. Richard spojrzał na nią powątpiewająco. - Twierdzisz, że mógł mnie odnaleźć nocą, we wnętrzu gospody, przebić się przez te wszystkie ściany aż do mojego pokoju, a potem wystarczyło, że wyskoczy- łem przez jedyne okno, a stwór już się pogubił i wolał zniknąć? Nicci przez chwilę patrzyła mu w oczy. - Oba te ataki łączy coś ważnego. W obu stwór ma ogromną siłę: łamie drze- wa niczym gałązki i przebija się przez ściany, jakby były z papieru. Richard smutno westchnął. - Na to wygląda. - Chciałabym wiedzieć - dodała Nicci, krzyżując ramiona - dlaczego nie zabił Cary. Dostrzegła błysk w oczach Richarda i pojęła, że wie więcej, niż powiedział. Przekrzywiła głowę i patrzyła nań wyczekująco. - Kiedy byłem w umyśle Cary i uwalniałem ją od bólu wywołanego dotknięciem tego ohydnego stwora, znalazłem tam coś więcej niż tylko udrękę - przyznał spokoj- nie. - Wydaje mi się, że chciał zostawić dla mnie wieść. Wiadomość, że idzie po mnie, że mnie odnajdzie i sprawi, iż przez całą wieczność nadaremnie będę pragnął śmierci. Nicci popatrzyła na Carę. - To nie z mojej woli poszedł za mną do tej dziedziny cienia, jak ją nazwałaś. Nie prosiłam go o to i nie chciałam, żeby to zrobił. - Mord-Sith zacisnęła pięści