Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Mają dosyć mgliste pojęcie, skąd pochodzą, ale nie wydaje się, żeby mieli dość inteligencji do ukrycia kontrabandy. - Hmmm, prawdopodobnie masz rację - powiedziała kobieta, mierząc ich wzrokiem. Kątem oka Toby zobaczył, że Cermo otwiera ze złością usta, a potem znowu je zamyka pod surowym spojrzeniem Killeena. Po posiłku Andro dał im wszystkim chipy językowe, które mogli wsunąć w porty kręgosłupowe - i przez cały czas narzekał na ich przestarzałe kryzy wkładkowe. Chip Toby’ego już dobrze działał, chociaż Andro pogardliwie wyrażał się o płytkach z mikroukładami, nazywając je „ogłupiaczami”. Najwyraźniej chciał przez to powiedzieć, że przekładają one mowę ludu Andro na zdania wystarczająco proste, żeby mogli je zrozumieć Bishopowie. Kobieta rzuciła okiem na biurko, które zamigotało i z wytartego drewna zmieniło się w lśniący monitor. Toby zobaczył gęstwinę liczb i długie listy ze wszystkimi danymi z pliku Andro. Nie potrafił ich odczytać, ale odniósł wrażenie, że to schludnie uporządkowana, wielka liczba informacji. A przecież nie zauważyli, żeby Andro cokolwiek notował albo nawet zwracał na nich większą uwagę. Killeen wystąpił do przodu. - Jeżeli pani reprezentuje tutejszą władzę, to muszę zwrócić się z prośbą, żeby powiedziała nam pani, jak znaleźć naszych krewnych Bishopów i człowieka... - Jestem sędzią - powiedziała kobieta z niewzruszoną miną. A wy macie milczeć, dopóki nie zadam wam pytania. - Ale przybyliśmy... - Nie potraficie słuchać, prawda? - Skręciła dłoń w śmiesznym, spiralnym geście. Przez powietrze przemknął elektryczny wstrząs, od którego aż zatrzęsło się sensorium Toby’ego. Wrażenie było ogromne. Killeen zachwiał się, na moment zzieleniał, potem wziął się w garść. - Rozumiem. Sędzia uśmiechnęła się sarkastycznie. - Zadałam sobie trud, żeby zanalizować komputerowo waszą mowę. Korzystając ze znanych wam wyrażeń, mogę powiadomić was o konsekwencjach waszych czynów. Zakładam, że spędzicie annum, a może i dwa w domu poprawczym za pogwałcenie naszych przepisów celnych. Jeżeli chcecie podwyższyć tę liczbę... - Pogwałcenie? - najeżył się Killeen. - Przypłynęliśmy w to miejsce w poszukiwaniu... - Gdy wyskoczyliście w taki sposób z głębokiej czerni, włączyliście systemy alarmowe. Regencja musiała zmobilizować obronę. Przecież mogliście być zmechami. - Latamy prostym ludzkim statkiem! - W głębokiej czerni aż huczy od podstępów. Nie wysłaliście przodem obwoływacza, żeby nas zawiadomił. Obrona to pieniądze, czas i kłopoty. Dług musicie spłacić pracując w domu poprawczym. Sędzia wzruszyła ramionami. - Prosta sprawiedliwość społeczna. Killeen zesztywniał. Bishopowie nie byli tylko łupieżcami; zawsze handlowali z innymi rodzinami, i to korzystnie. Był nawet czas, okres niesławnego dostosowania, gdy rodziny zawierały transakcje ze zmechami. Killeen powiedział przebiegle: - A może mamy coś, co by was zainteresowało. Sędzia odrzuciła włosy z udanym brakiem zainteresowania. - A cóż wy moglibyście mieć? - Świeże próbki roślin kosmicznych z chmury molekularnej. Killeen skinął na Cermo, który dodał: - Hodujemy je. Dobre jedzenie. - Hmm. Regionalne przysmaki? W najlepszym wypadku marginalna wartość. - Sędzia popatrzyła w przestrzeń. - Mamy technologie, które zabraliśmy ze swojej rodzinnej planety - powiedział pospiesznie Killeen. - Hmmm. - Brak reakcji. - I z jeszcze jednej. I trochę dziwnych artefaktów. Może starożytnych. - Następne towary planetarne? - Sędzia wyglądała na znudzoną. - Przychodzą do nas całymi platformami, kiedy napływa więcej imigrantów. - No cóż... - Killeen popatrzył na Toby’ego. - Mamy ze sobą obcą. Sędzia ożywiła się. - Jakiego gatunku? - Miriapodie. Usta sędzi wykrzywiły się na moment ze zdumienia, potem kobieta znowu zacisnęła je w przebiegle. - Jesteś pewien? Nie najlepiej się to udało, pomyślał ironicznie Toby. No i jak ktoś mógłby wziąć Quath za coś innego niż miriapodie? - Wzięła mnie do niewoli na ostatniej planecie, jaką odwiedziliśmy. Dobrze się z nią zapoznałem - powiedział Killeen. - Ona? Nie wiedziałam, że mają płeć. - Sędzia zamrugała powiekami najwyraźniej zdumiona. - Kilka, o ile się orientuję. - Teraz z kolei Killeen udawał brak zainteresowania. - To skomplikowane stworzenia. Mają też dobrą pamięć. Opowiedziała nam wiele o dziedzictwie miriapodii. - Wspaniale, wspaniale. Z pewnością znajdzie się rynek dla takiej informacji. - Sędzia potarła kciukiem biurko, zerknęła na nowy obraz na jego blacie, skinęła głową