Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Nie musiał to być zresztą widok specjalnie budujący. Genialny Goya odmalował swoich władców w całej ich brzydocie, ale i w blasku królewskiego dostojeństwa. Przy pierwszym zetknięciu z Napoleonem dostojeństwo z Burbonów opadło, pozostała sama brzydota. Karol IV był już tylko gru- bym, podagrycznym starcem o wielkim, mięsistym nochalu i twa- rzy sczerwieniałej z nadużycia trunków, Ferdynand VII — za- rozumiałym, tępym młokosem, rozpustna Maria Luiza straszyła wysuniętą do przodu sępią szyją i sztucznymi zębami z diamen- tów. Targowali się o swe prawa jak przekupnie na madryckich 151 bazarach; zachowywali się bez krzty godności. Kiedy najmłod- szy infant, czternastoletni Don Carlos, chcąc ratować honor rodziny, przeciwstawił się żądaniom Napoleona — zaprzeczyli mu zgodnym chórem krwi burbońskiej i okrzyczeli go bękar- tem Godoya. „Sam król-ojciec nie zawahał się tak postąpić" — wspomina ze zgrozą jeden ze szwoleżerskich pamiętnikarzy. W ogóle z pamiętników polskich tego okresu wynika, że spra- wy rozgrywające się w Bajonnie musiały być dla szwoleżerów nad wyraz przykre. Nic zresztą dziwnego. Wielu z tych młodych żołnierzy wywodziło się ze znanych rodów arystokratycznych, a w niejednym z pałaców polskich przechowywano jak najświęt- sze relikwie wspaniałe gwiazdy hiszpańskich orderów, którymi tak chętnie obdarowywali podróżujących magnatów polskich — „katolicki król" Karol IV i jego poprzednicy. Po wygnaniu z Wersalu Burbonów francuskich, madrycki Buon Retiro ucho- dził za najdostojniejszy dwór w Europie; dumni grandowie hiszpańscy, korzystający z przywileju niezdejmowania kapeluszy w obecności króla, byli uważam przez magnatów z Podola i Litwy za niedościgły wzór wielkich panów. Upadek i pohań- bienie tego pysznego dworu musiały napełniać szwoleżerów głębokim niesmakiem. Ale ten niesmak miał jeszcze przyczynę inną, ściśle związaną z historią ich własnego kraju. Będąc bez- pośrednimi świadkami żałosnych upokorzeń Karola IV i Fer- dynanda VII, szwoleżerowie polscy nie mogli nie dostrzegać w sytuacji bajońskiej uderzających analogii do znanych im z opowiadań ojców perypetii grodzieńskich ostatniego króla Polski — Stanisława Augusta. Upadek dynastii burbońskiej od- słaniał przed nimi mechanizm polityczny, którego nie znali jesz- cze, osądzając z młodzieńczą bezwzględnością rodzinę Ponia- towskich. Sprawę królów hiszpańskich „cesarz Zachodu" załatwił szyb- ko i ostatecznie. Rozmawiał z nimi ostro, mieszając zwroty dyplomatyczne ze zwrotami zaczerpniętymi z gwary koszarowej. Najpierw oświadczył Ferdynandowi VII, że królem Hiszpanii uznaje tylko swego sprzymierzeńca — Karola IV; potem wy- 152 mógł na Karolu odsądzenie syna od tronu, mianowanie Murata namiestnikiem królestwa, a wreszcie całkowitą abdykację na rzecz „dynastii" Bonapartych. Od reszty rodziny królewskiej zrzeczenie się praw do tronu uzyskano bez większych trudności, wyjąwszy dziecinny opór małego Don Carlosa. Po odarciu Bur- bonów z ostatnich pozorów władzy, odesłano ich w głąb Francji do wyznaczonych miejsc osiedlenia. W tej końcowej fazie po- dróży również towarzyszyły im sztafety szwoleżerów polskich, tym razem z ostatniego oddziału pułku, który opuścił był War- szawę w marcu 1808 roku i znajdował się właśnie w drodze z Chantiiiy do Bordeaux. Na opróżniony tron hiszpański Napoleon powołał swego naj- starszego brata Józefa Bonapartego, dotychczasowego króla neapolitańskiego. Ale załatwienie sprawy Burbonów nie było wcale jednoznaczne z załatwieniem sprawy Hiszpanii. Istniał jeszcze lud hiszpański, którego opór cesarz w swych kalkula- cjach całkowicie zlekceważył. Już w kwietniu 1808 roku wy- buchło w Toledo powstanie w obronie praw Ferdynanda VII, wkrótce potem dał znać o sobie Madryt. Muszę tu przytoczyć pewne świadectwo polskie, doskonale charakteryzujące stosunek Napoleona do sprawy hiszpańskiej w okresie bajońskim. 3 czerwca 1808 roku cesarz wysłał z Ba- jonny na zwiad do Hiszpanii swego oficera ordynansowego, a późniejszego szefa szwadronu w pułku lekkokonnych, osiem- nastoletniego Adama Dezyderego Chłapowskiego (owego sław- nego „Dezyderka", uwiecznionego w wielu powieściach histo- rycznych dla młodzieży). Otóż Chłapowski tak opisuje swą roz- mowę z cesarzem po powrocie z hiszpańskiego rekonesansu: „...Powróciwszy do Bajonny, opowiedziałem cesarzowi, co tylko w Hiszpanii uważałem