Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Przypadkiem. Zaskoczyłem go podczas drzemki. Gadał przez sen. - Boisz się? - Tak. Gdzie moje spodnie? - Nie wyglądasz na przestraszonego. - Gdybym w tej chwili przestał się ruszać, dostałbym ataku epilepsji. Gdzie moje pieprzone portki?! Wyskoczyłem z łóżka i latałem po pokoju jak wariat. Bałem się jak cholera, byłem śmiertelnie wyczerpany pieprzeniem Anny i dręczyła mnie potworna ciekawość. Anna złapała mnie za nogę i przyciągnęła do siebie. - Czy mam ci wszystko wyjaśnić? - Co mi chcesz wyjaśniać, Anno? Puść mnie, dobrze? Co tu jest do wyjaśniania? - Galen. Mój ojciec. Wszystko. - Czy to znaczy, że dotychczas nic, co mi mówiłaś, nie było prawdą? To fantastyczna wiadomość. Gdzie moja koszula, do cholery?! - Uspokój się, Tomaszu. Wszystko, co wiesz, jest prawdą, a raczej częścią prawdy. Proszę cię, przestań chodzić w kółko. Chcę ci wszystko powiedzieć. To ważne! Zobaczyłem róg koszuli wystający spod poduszki ale w głosie Anny było tyle siły i stanowczości, że nie sięgnąłem po koszulę. Koło łóżka stało wiekowe krzesło z bocznymi oparciami. Usiadłem w nim. Nie chciałem, żeby Anna mnie dotykała, kiedy będzie mówiła to, co ma mi do powiedzenia - cokolwiek to będzie. Popatrzyłem na swoje bose stopy i poczułem, jak zimna, drewniana podłoga wspina się na mnie przez pięty. Nie chciałem patrzeć na Anny. Nie byłem pewien, czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie na nią patrzeć. Z zewnątrz dał się słyszeć klakson samochodu. Może to Ryszard Lee przyjechał, żeby nam dotrzymać towarzystwa. Ciekaw byłem, co w tej chwili robi Saxony. Anna podeszła do szyfonierki, która od początku przypominała mi żelazną dziewice. Otworzyła jedno skrzydło i nachyliła się do środka. Spojrzałem na nią otwarcie dopiero kiedy się upewniłem, że nie może mnie widzieć. Anna przerzucała ubrania i buty. W pewnym momencie z szafki wyfrunął sandał, a tuż za nim gruby drewniany wieszak. Po dłuższej chwili Anna wyłoniła się z chaosu trzymając dużą, metalową skrzynkę wielkości przenośnej maszyny do pisania. Otworzyła wieko i wyjęła niebieski kołonotatnik. Postawiła skrzynkę na podłodze i przerzuciła pierwsze kartki zeszytu. - Tak, to ten - przyjrzała się zeszytowi raz jeszcze, po czym podała go mnie. - Strony są ponumerowane. Zacznij czytać około czterdziestej. Zacząłem czytać. Pismo było to samo: fantazyjna, wydłużona, ukośna kursywa. Atrament spłowiał na kolor brązowy. Na stronach nie było dat. Zapis ciągły. Żadnych rysunków, żadnych ozdobników. Tylko opisy Galen, Missouri. Galen od strony wschodniej, Galen od strony zachodniej, Galen ze wszystkich pozostałych stron świata. Każdy sklep, każda ulica, nazwiska ludzi, ich zawody, pokrewieństwa, imiona dzieci. Wielu z tych ludzi znałem osobiście. Opis jednego elementu zajmował czasem dziesięć, dwanaście, stron. Linia brwi, barwa nikłego wąsika oceniającego usta kobiety. Przerzucając kartki, zorientowałem się, że cały zeszyt jest taki. France sporządził szczegółowy inwentarz miasta - jeżeli coś takiego w ogóle jest możliwe. Podejrzliwie zerknąłem na ostatnią stronę kołonotatnika. Na samym dole widniał napis: "Księga Druga". Rozejrzałem się, szukając wzrokiem Anny. Wyglądała przez okno, odwrócona do mnie plecami. - Ile jest takich ksiąg? - Czterdzieści trzy. - Wszystkie takie jak ta? Listy osób i przedmiotów? - Tak, w "Pierwszej Serii są tylko spisy osób i szczegóły przedmiotów. - Jak to: w "Pierwszej Serii?" - W "Pierwszej Serii Galen". Ojciec tak je nazywał. Wiedział, że zanim przystąpi do Drugiej Serii" musi sporządzić coś w rodzaju encyklopedii galeńskiej. Samo miasto i wszystko, co było w mieście, tak jak on to widział. Skompletowanie tych danych zajęło mu przeszło dwa lata. Odłożyłem zeszyty na kolana. W pokoju zrobiło się jeszcze zimniej, więc wyciągnąłem koszulę spod poduszki i ubrałem się. - Czym jest wobec tego "Druga Seria"? Anna mówiła dalej, jakby nie słyszała mojego pytania. - Przerwał pisanie "Nocnych wyścigów w głąb Ann" żeby poświęcić temu cały czas. Dawid Louis proponował mu przerobienie całych fragmentów "Wyścigów" , ale dla ojca ta książka nic już wówczas nie znaczyła. Jedyny z niej pożytek, to odkrycie kotów. - Chwileczkę, Anno, poczekaj, Zdaje się, że coś przegapiłem. Co mówiłaś o kotach? Skąd tu naglę jakieś koty? Bawiłem się srebrzystą metalową spiralą kołonotatnika Czytałeś "Nocne wyścigi", tę wersję którą mają mieszkańcy Galen? - Tak, jak dłuższa. - O osiemdziesiąt trzy strony