Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Zamek Turcy złupili, później podpalili. Podobnie srogiego losu nie uniknęła załoga sąsiedzkiego Zawałowa. Kapitulacja przyniosła jej okrutną niewolę. Po tych łatwych i szybkich sukcesach Szyszman ruszył z główną swą siłą ku Trembowli, część zaś wojska wysłał w kierunku Buczacza. Tu opuściło Turków powodzenie. Buczacz odparł szturmy, „gdyż dobry w nim był porządek". Turcy 204 odstąpili od zamku; dając folgę pragnieniu zemsty „miasta atoli większą część spalili i Żydów pod samą furtką zamkową niemało pościnali".187 Uderzenie tureckie poszło teraz na Trembowlę. Gród ten od dawna odgrywał ważną rolę. Położony na szlaku częstych najazdów tatarskich miał duże znaczenie i dla obrońców, i dla napastników. Tu gromadziły się niejednokrotnie wojska polskie, by stąd „na wszystkie szlaki i przechody nieprzyjacielskie mieć oko".188 Tu kierowały się często ataki najeźdźców, pragnących opanować tak ważną twierdzę. W 1672 r. wraz z utratą Kamieńca znaczenie Trembowli wzrosło. Toteż w 1674 r. zamek gruntownie odnowiono, umocniono i zaopatrzono w nowe działa, hakownice i amunicję. Pieszy regiment dragoński pułkownika Karczewskiego osadzono tam jako załogę. Zamek wznosił się w miejscu dogodnym do obrony, bo na samym cyplu dość wysokiego wzgórza, okolonego z dwóch stron: od wschodu i od południa rzeczką Gniezna, z zachodu głębokim jarem, na którego dnie płynął potok Peczernia. Tylko od północy dostęp do wzgórza by? łatwiejszy. Twierdza miała kształt wydłużonego trójkąta. Wierzchołek jego na cyplu góry zamykała wielka baszta, w dwu pozostałych rogach wznosiły się również wielokątne baszty; jedna przy bramie służyła do przechowywania ksiąg grodzkich i ziemskich, druga od strony zachodniej była więzieniem dla szlachty. W basztach tych mieściły się strzelnice do dział, w murach — do broni ręcznej. U stóp wschodniego zbocza wznosiło się miasteczko Stara Trembowla. Wiodła stąd stroma droga do bramy zamkowej. Bramy tej bronił czworobok muru niższy od zamkowego, opatrzony również strzelnicami. Pośrodku dziedzińca wznosiła się wysoka wieża, zwana szlachecką; obok niej wykopano głęboką studnię. W czerwcu 167i r. lekkomyślni mieszczanie trembo- 201 welscy spowodowali wycofanie z zamku załogi, której — jak się skarżyli — „żadną miarą żywić nie mogą".188 Nieopatrznego tego kroku przyszło im wkrótce gorzko żałować. Od wyjścia żołnierzy nie minęło parę tygodni, gdy Trembowlę zatrwożyły groźne wieści o nowym najeździe turecko-tatarskim. Z bliższych i dalszych okolic zaczęli tłumnie napływać uciekinierzy — szlachta, mieszczanie, chłopi; kto żyw chronił się w mury trem-bowelskiego zamku. W zastępstwie nieobecnego starosty, Rafała Makowieckiego, dowództwo objął tymczasowo podstarości Tomasz Kozłowski. Już 13 lipca podeszli pod Trembowlę Turcy i gwałtownie natarli na zamek. Szturm odparto i napastnicy niebawem się cofnęli. Trembowlanie nie mogli wszakże sobie przypisać tego sukcesu, gdyż ocaliła ich niespodziana pomoc z zewnątrz. Nocą mianowicie, po szturmie, pułkownik Marcin Bogusz z chorągwią kozacką zaatakował znienacka Turków od tyłu i taki niepokój i przerażenie wzniecił w ich szeregach, że czym prędzej odstąpili od oblężenia. Z pomniejszych zameczków, które nie miały warunków, by wytrzymać dłuższe oblężenie, ściągano załogi chcąc w celowy sposób użyć żołnierza. O opuszczeniu wszakże Trembowli mowy być nie mogło. Nie pozwalały na to ani jej znaczne możliwości obronne, ani jej doniosłe położenie strategiczne. Zabezpieczeniem i obroną zamku interesował się sam król i przekazywał chorążemu koronnemu Mikołajowi Sieniawskiemu, by „Trembowli praesidium sufficiens [wystarczającą załogę] obmyślił". 19° W połowie sierpnia Sieniawski powierzył dowództwo twierdzy kapitanowi Chrzanowskiemu. Jan Samuel Chrzanowski, mieszczanin z pochodzenia, od wczesnej młodości służył w wojsku, brał udział w wielu kampaniach, walczył pod Chocimiem, ostatnio 206 w randze kapitana dowodził regimentem piechoty; przed objęciem dowództwa w Trembowli stał z załogą w zameczku Sidorów. Dał się poznać jako bojowy oficer o dużym doświadczeniu, wielkiej energii i sprężystości. 16 czy 17 sierpnia przybył Chrzanowski do Trembowli i przywiózł ze sobą 80 żołnierzy piechoty, „ludzi służałych". Nie bez pewnych trudności przejął dowództwo z rąk podstarościego Kozłowskiego i natychmiast zaprowadził w twierdzy żelazny ład i porządek. W szczególności potrafił trzymać w ryzach uciekinierów, którzy stanowili element niesforny, podatny na wszelkie niepokoje. Szczęściem i dla samego Chrzanowskiego, i dla Trembowli, nowemu komendantowi towarzyszyła żona, Anna Dorota, kobieta wielkiej odwagi i stanowczości, energią nawet przewyższająca męża. Jej siła charakteru przyczyni się w dużej mierze do zwycięstwa. Żelazna ręka Chrzanowskiego i jego wielkie doświadczenie wojenne były dla zamku prawdziwą łaską losu. Wytrawny żołnierz wiedział, że nie wolno łudzić się chwilowym spokojem w najbliższej okolicy, trwającym od połowy lipca do połowy września, gdyż może to być cisza przed burzą. W istocie okazać się miało niebawem, że wojna i tym razem nie oszczędzi zamku. Groźne wieści od Podhajec i Zawałowa zaalarmowały załogę i mieszczan; wnet łuny pożarów uprze-dziły o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Wreszcie 20 września stanął pod murami Trembowli chan, a nazajutrz, w sobotę 21 września, nadciągnął sam Ibrahim pasza z janczarami, spahisami, artylerią. Obronę warownego klasztoru karmelitów i miasteczka, chociaż obwiedzione było murem i częstokołem, uznano za sprawę beznadziejną. Zakonnicy i mieszczanie szukali schronienia w zamku. W twierdzy, oprócz 80 żołnierzy piechoty przybyłych z Chrzanowskim, znajdowało się zdolnych do walki 207 nieco szlachty z okolicy, mieszczan i „200 chłopów z rusznicami".1'1 Te szczupłe siły miały stawić czoło całej armii tureckiej Ibrahima Szyszmana paszy i ordzie