Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

– Co muszę zrobić? Co muszę zrobić? – powtarzał szeptem. – Kochać mnie całym sercem. – I to wszystko? Księżniczka spojrzała na niego uważnie. – Czy sądzisz, że my, którzy niegdyś mieszkaliśmy wśród gwiazd, a teraz mieszkamy tutaj, na Ziemi, nie znamy uczucia samotności? Król spojrzał jej w oczy ze zdziwieniem; teraz ich głębia wydawała się niezmierzona i dojrzał bezkresną samotność, cichą i mroźną jak gwiazdy; poczuł dreszcz od samego patrzenia. Nefertiti powoli przymknęła powieki, jakby chcąc powstrzymać napływające łzy i mocno chwyciła faraona, ściskając jego dłonie i obsypując pocałunkami usta. A potem wskazała niebo, widoczne przez liście drzew rosnących w ogrodzie. – Przysięgnij na słońce, którego święte promienie dają życie i światło całemu światu – szepnęła. – Przysięgnij, faraonie, że będziesz mnie kochał bardziej niż cały ten świat. – Przysięgam z ochotą – odpowiedział król Echnaton. – Zatem ja dam ci tak upragnione dary życia. Ale uważaj: przysięgam tobie, że jeśli kiedykolwiek pokochasz coś bardziej niż mnie, mój drogi, opuszczę cię na zawsze. Król Echnaton patrzył na nią w milczeniu, w końcu uśmiechnął się, potrząsnął głową i pocałował ją raz jeszcze. – Nigdy się nie rozstaniemy. Pocałował oblubienicę delikatnie w czoło, potem odwrócił się i odszedł, zostawiając ją samą. Wezwał jubilera i kazał mu wykonać dwa pierścienie ze złota. Tego samego wieczoru zaniósł je Nefertiti i pokazał wyryty na nich wizerunek, przedstawiający dysk słoneczny i dwie modlące się postaci u dołu. Jeden pierścień wsunął na palec księżniczce, drugi na swój. – Noś ten pierścień i bądź pewna mojej miłości – rzekł majestatycznie. Następnego dnia Nefertiti została ogłoszona królową. Wysoko w skalnych zboczach wokół miasta wyrzeźbiono jej wizerunek obok podobizny króla Echnatona, aby wszyscy, którzy przechodzili obok, mogli widzieć jej urodę i dowiedzieć się, że to właśnie ona jest strażniczką królestwa. Wokół podobizny wykuto pochwały na cześć żony faraona: „Arystokratka, Wielka Łaskami, Pani Wdzięku, Pani Miłości, Pani Górnego i Dolnego Egiptu, Wielka Małżonka Królewska, Pani Obydwu Krajów, Piękne jest Piękno Atona, Nefertiti, oby żyła wiecznie!”. Lecz w tym miejscu Harun zauważył, że zbliża się świt i przerwał opowieść. – O Przywódco Wiernych – powiedział. – Jeśli zechcesz przyjść tu jutro wieczorem, opowiem ci o owocach miłości króla Echnatona do jego żony. I tak kalif uczynił, jak powiedział Harun; następnego wieczoru wrócił do meczetu. I Harun powiedział: Królowa uczyniła, jak obiecała. Przyniosła wielką radość Echnatonowi i błogosławieństwo wszystkim jego ziemiom. Na polach zboża rosły bujnie; po Nilu płynęły statki załadowane wszelkimi dobrymi rzeczami; we wszystkich domach zagościło szczęście i zdrowie, a każdy stół uginał się pod wspaniałymi potrawami: migdałami i orzechami, słodyczami i pieczonymi kurczętami, rzadkimi owocami i tłustą jagnięciną. Lecz najszczęśliwsze i najradośniejsze było nowe miasto wzniesione na równinie o kształcie półksiężyca; tam sama Natura żyła z ludźmi w przyjaźni. Wzdłuż ulic rosły wszelkie rodzaje kwiatów o barwnych płatkach, słodko pachnących roślin i dających cień drzew; w ogrodach i stawach mieszkały cudowne gatunki zwierząt, wszystkie piękne istoty, którym słońce dało tchnienie życia. A dorównywały im cuda stworzone przez człowieka. Dzieła po mistrzowsku wykonane z metalu, kamienia i drewna były piękne, pełne przepychu i doskonałe. Na ścianach wisiały kotary z różowego jedwabiu, wielobarwne dywany pokrywały podłogi, a chłodny marmur przeplatał się z lśniącym złotem; w każdej sali znajdowała się fontanna, w każdym ogrodzie – staw. Nigdy wcześniej nie wzniesiono tak cudownego miasta. Zachwyceni ludzie nadali mu nazwę „Horyzont słońca”. Lecz szczęście żadnego mieszkańca cudownego miasta nie dorównywało radości samego króla Echnatona. To, czego zawsze najbardziej pragnął, teraz otrzymał, gdyż królowa urodziła mu dzieci – siostry Semenchkare. – Najpierw przyszły na świat bliźniaczki, potem trzecia i czwarta córka. Dziewczynki dorastały pod troskliwą opieką, wykarmione mlekiem matki, otoczone miłością ojca, gdyż największą radością faraona było zasiadanie z rodziną w cieniu ogrodu, u boku królowej. W takich chwilach spoglądał w górę ku słońcu i wznosił szczery okrzyk podziękowania, po czym zwracał się do małżonki i szeptał jej do ucha: – Doprawdy, nigdy nie było człowieka tak szczęśliwego jak ja! Ona zaś uśmiechała się na to, nie mówiąc nic, lecz dotykała dłonią jego policzka i całowała męża delikatnie. Pewnego dnia Echnaton, patrząc na swoje dzieci, szepnął do ucha Nefertiti: – Doprawdy, są mi droższe niż cały ten wielki świat. Królowa i tym razem się uśmiechnęła, ale nie pocałowała władcy, tylko przymknęła powieki, by ukryć dziwny błysk w oczach. Zdarzyło się następnego dnia, że króla Echnatona odwiedziła matka. Teje powiedziała mu, że jej trzy lwy zachorowały. Zwierzęta te znaleziono w ogrodzie Teje w dniu przybycia Nefertiti do słonecznego miasta. Oswojone leżały wygodnie w cieniu gałęzi. Nikt nie wiedział, skąd pochodziły, lecz zachwycona wdowa po Amenhotepie natychmiast uznała je za swoje. Król Echnaton także szczerze pokochał bestie, więc wieść o ich chorobie przepełniła go smutkiem. Rozkazał swoim lekarzom zaopiekować się lwami. Na próżno, gdyż następnego dnia wydawały się jeszcze bardziej chore i straszliwie osłabione, jakby pozbawione krwi. Kolejnego dnia z trudem podnosiły głowy nad ziemię. Teje przyszła do syna, aby porozmawiać z nim na osobności. Twierdziła, iż w najciemniejszej porze nocy wyglądając z okna swojej komnaty, widziała kobiecą postać przemykającą w cieniu, nieziemską i dziwną jak tchnienie złota na wietrze. Teje czuła, że nie może się nawet poruszyć, gdy patrzyła, jak kobieta kładzie się obok lwów, pieści je, a potem z każdego wysysa krew. – A kiedy skończyła posiłek, uniosła głowę, więc mogłam dojrzeć jej twarz – mówiła Teje. – I zobaczyłam, mój synu, że to była królowa! – Echnaton spoglądał na matkę najpierw z zaskoczeniem, a potem z gniewem, gdy zdał sobie sprawę, że Teje mówi poważnie. – Dlaczego opowiadasz mi te kłamstwa?! – krzyknął rozgoryczony. – To nie kłamstwa, to szczera prawda – odpowiedziała. – Jak to możliwe? – zawołał król Echnaton. – Wiesz doskonale, że lwy pojawiły się z chwilą przybycia Nefertiti do tego miasta