Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
-To... - Proszę pozwolić mi skończyć - powiedziała Kathryn. - Jeśli pani sobie życzy, mogę powtórnie wezwać przed sąd doktor Houston. Spytałabym ją, czy podtrzymuje swoją opinię, że życie pani Lancaster było zagrożone, skoro pamiętnik, na podstawie którego ją wydała, w ogóle pamiętnikiem nie jest, a zawarte w nim opisy nie przedstawiają przeżyć pani Lancaster. Bickell starała się ukryć swoje zaskoczenie. - Chrzanisz i dobrze o tym wiesz, ale mów dalej. Zamieniamy się w słuch. - Udając tupet, Bickell usiłowała zademonstrować, jak bardzo leży jej na sercu dobro klientki. Kathryn zwróciła się wprost do oskarżonej. - Pani Lancaster, pomyśleliśmy sobie, że być może ukrywa pani przed nami jakieś inne ważne informacje. Dlatego dopisałam do nakazu rewizji pani akta personalne. Byłam ciekawa, który z członków rodziny jest pani na tyle bliski, by mógł potwierdzić, że mąż znęcał się nad panią. Niewiele maltretowanych kobiet utrzymuje swój los w całkowitej tajemnicy Niemal wszystkie mają kogoś, komu się zwierzają. Byłam ciekawa, w kim pani mogłaby znaleźć powiernika. I rzeczywiście, odpowiedź znalazłam w pani aktach osobowych. - Moja siostra - wyszeptała Lancaster. - O Boże, Elizabeth. Kathryn pomyślała, że Bickell albo była autentycznie zdumiona i zbita z tropu, albo powinna zostać nominowana do Oscara. - Twoja siostra? O czym ty mówisz? Kim, do diabła, jest twoja siostra? - Proszę jej powiedzieć, jak nazywa się pani siostra - zachęcała Kathryn. Bickell wbiła wściekłe spojrzenie w klientkę. - Elizabeth Flynt. - Ani słowa więcej - poleciła Bickell. - No i co z tego, że ma siostrę? To wszystko poszlaki, które niczego nie dowodzą. - Wczoraj - ciągnęła niewzruszenie Kathryn - poleciałam z inspektorem Fieldsem do Redding. Mieliśmy szczęście; pani Flynt akurat była w domu, i to sama. Wyszło na jaw, że mąż znęca się nad nią. Anna Lancaster zbladła. - Wy... Wy spotkaliście się z Elizabeth? Nie mogę uwierzyć, że zgodziła się z wami rozmawiać. - Niech mi pani wierzy - powiedziała Kathryn. - Rozmawiała z nami prawie godzinę. Żyje w ciągłym strachu. Mąż regularnie ją bije. Ale pani o tym doskonale wie, prawda? Wie pani, bo siostra przysyłała pani szczegółowe opisy cierpień, zadawanych jej przez męża na przestrzeni ostatnich pięciu lat. A pani wszystkie listy od niej zapisywała na dysku. -Usiłowała nam pani wmówić, że jest maltretowaną kobietą. Pani adwokat chciała mieć na to niezbity dowód. Powiedziała jej więc pani, że pisze na swoim komputerze w pracy pamiętnik. Pani Bickell jest bardzo dobrym prawnikiem. Wiedziała, że taki pamiętnik przekona ekspertów zajmujących się problematyką przemocy w rodzinie. Często korzystają z takich materiałów w swojej pracy. -Dlatego poprosiła panią o wydrukowanie go i skopiowanie na dyskietkę. W piątkowy wieczór pojechała pani do biura. Za jednym podejściem napisała pani cały pamiętnik, kopiując słowo w słowo listy swojej siostry Bardzo sprytnie. Bickell stała się zadziwiająco powściągliwa. - Pani Mackay, nie wiedziałam o tym. Powiedziała mi, że pisała ten pamiętnik przez całe lata. Przyjęłam jej słowa za dobrą monetę. Nawet nie wiedziałam o istnieniu siostry. - Wierzę, pani Bickell. Sama nie mogłam się nadziwić, że można w tak bezwzględny sposób wykorzystać własną siostrę, że o wszystkich maltretowanych kobietach nie wspomnę. Gdyby pani klientce się powiodło, cofnęlibyśmy się w badaniach nad zespołem maltretowanej kobiety o wiele lat. Podobnie jak pani nie chcę, żeby do tego doszło. - To mimo wszystko nie dowodzi, że moja klientka nie była maltretowana - Bickell odzyskała rezon. - Poproszę o przerwę w procesie. Wyślę moją klientkę do innego specjalisty. - Obawiam się, że to też nic nie da - odparła Kathryn i położyła na stole kartkę papieru. Był to list, w którym Anna Lancaster zapewniała swoją siostrę, że mąż nigdy jej nie uderzył. - Czy to pani napisała ten list, pani Lancaster? - spytała Kathryn. Zanim Anna zdążyła odpowiedzieć, wtrąciła się jej adwokat. - Nic nie mów. - Pani klientka wyznała swojej siostrze, że Lawrence Lancaster nigdy jej nawet palcem nie tknął - odparła Kathryn. - Ty suko - wycedziła Lancaster. - Moja siostra nie powtórzy tego przed sądem. Zdaje sobie sprawę, że jestem jej jedyną nadzieją. Po śmierci Larryego należy mi się dużo pieniędzy. Ona wie, że beze mnie na zawsze utknie w tej dziurze, z tym draniem. Nigdy nie złoży zeznań, za żadne skarby! Kathryn spojrzała na Fieldsa. - Jim? Fields wyjął z kieszeni marynarki dyktafon i położył go na stole