Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Na pewno nie wpadną w sam środek naszych sił. – Zawsze zakładaj, że przeciwnik ma przynajmniej tyle samo rozumu, co ty – Lon powtórzył to, co słyszał wielokrotnie od wszystkich instruktorów, z którymi miał do czynienia. – Ale nawet wówczas jest szansa, że go nie docenisz. – Widział pan jakieś dane na temat ich liczebności? Nie chodzi mi o tych, których już widzieliśmy ani o tę nową bandę. Ale raczej, ile razy mogą wysyłać wojska przeciw Calypso, zanim im się skończą? – Nie mam zielonego pojęcia, Weil. Jestem zaskoczony, że mogą tu przysłać drugą armię po rozbiciu pierwszej. – I jeszcze coś mnie gryzie. Utrzymywanie tych wszystkich jeńców w obliczu nowych walk może być cholernie ryzykowne. Niebezpieczne. – Nie możemy tak po prostu ustawić ich pod ścianą i rozwalić ani też pozwolić, żeby Calypsjanie to zrobili. – Wiem, poruczniku, choć to by znacznie ułatwiło nam życie. Przynajmniej w najbliższych dniach. Kwatera główna pułku nieustannie dostarczała informacje z CIT w miarę zbliżania się armady z Belletiene i gdy rozpoczęła się bitwa w kosmosie. Z rzadka można było z ziemi dostrzec rozbłysk światła na niebie, świadczący o walce. Większa jej część rozgrywała się daleko na zachód od Oceanview. Ku zdziwieniu Lona walka była niemal równorzędna. Belletieńczycy mieli mniej myśliwców, jednak ich główne statki były dobrze uzbrojone, a załogi znały swoje rzemiosło. Transportowce pułku usunięto wcześniej z rejonu zagrożenia. Statki eskortujące starały się przechwycić najeźdźców jak najdalej od powierzchni planety, chcąc zapobiec wypuszczeniu promów z desantem. To zamierzenie powiodło się tylko częściowo. Statki Belletiene wciąż nadciągały. Najpierw wypuściły myśliwce, potem promy desantowe. Kilka z nich udało się zniszczyć, jednak – w pragmatycznej ocenie Lona – zbyt mało. Większość lądowników leciała dalej pod ochroną rakiet i promieni laserowych wystrzeliwanych z macierzystych statków i z towarzyszących im myśliwców. Wreszcie CIT mogło określić miejsce prawdopodobnego lądowania promów – na południe i południowy zachód od The Cliffs, ponad szesnaście kilometrów od głównych punktów obrony. – Może być ich jeszcze więcej na statkach czekających na swoją kolej – informowało CIT. – Być może mają do swej dyspozycji dwa tysiące żołnierzy. – To zdecydowanie ograniczało możliwość reakcji calypsjańskiego rządu i pułkownika Gaffneya. Nie wszyscy obrońcy mogli być przemieszczeni na południe, żeby stawić czoło pierwszej fali nowej inwazji. – Nasze bataliony trzeci i czwarty są pospiesznie przegrupowywane na południe razem z jednym batalionem Calypso. – Lon przekazał tę wiadomość swoim oficerom natychmiast, jak ją usłyszał. – To powinno trochę zmniejszyć przewagę liczebną wroga. Reszta z nas będzie musiała bronić szerszego odcinka. – Wiadomo coś więcej o tym, czy mają jeszcze więcej wojska? – spytał Tebba Girana. – Wygląda na to, że ich flota wchodzi na ciasną orbitę. Jeżeli planują kolejne uderzenie dziś w nocy, są zdolni wylądować za dziewięćdziesiąt minut. Ale to takie gdybanie. Jeśli nawet mieli jeszcze jakieś oddziały na statkach, wcale nie muszą ich od razu wprowadzać do walki. Mogą je przetrzymywać godzinami i patrzeć, jak rozwija się sytuacja. My musimy zająć się tymi, których widzimy i czekać, aż przeciwnik odkryje wszystkie karty. – Moim zdaniem – wtrącił Weil – będą chcieli desantować tych dodatkowych żołnierzy, o ile ich rzeczywiście tam mają, jak najszybciej, ponieważ w górze grozi im takie samo niebezpieczeństwo jak tu na dole. A strata żołnierzy, zanim uda się ich ściągnąć na pole walki, jest cholernie nieprzyjemna. – Miejmy nadzieję, że stracą ich jak najwięcej – odezwał się Wil Nace. – Im więcej z nich nasi wyrzucą w kosmos, tym mniej sprawią nam tu kłopotów. Na ziemi trwało oczekiwanie. Kompania Alfa rozciągnęła się, żeby zająć nieco większy odcinek linii obronnej Oceanview. Znajdowali się w północnej części miasta, najdalej od spodziewanej strefy lądowania. Belletieńczycy wylądowali bez przeszkód, mimo ataków myśliwców Dirigentu. Lon dostrzegł jedną płonącą maszynę spadającą łukiem na południowy horyzont, ale nie potrafił stwierdzić, czy to pojazd wroga, czy ich