Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

W próżni kształty obiektów odległych nawet o setki tysięcy mil są wyraźne i czyste. Najbliższy statek, ten nietknięty, wydawał się stać w odległości pół mili. W rzeczywistości było to ponad milę. Podczas ostatniej wyprawy Louis zawsze niewłaściwie oceniał skalę przedmiotów, a dwadzieścia trzy lata nie wyleczyły go z tego. Sapiąc dotarł do ogromnego statku i przekonał się, że w jedną z nóg do lądowania wmontowano ruchome schody. Starożytna maszyneria oczywiście nie działała. Mozolnie wspiął się na górę. Chmee próbował uruchomić mechanizm wielkiej śluzy. Z torby, którą przyniósł Louis, wyłowił chwytak. - Lepiej byłoby nie wypalać drzwi - powiedział. - Jest napięcie. - Podważył pokrywę i zaczął majstrować we wnętrznościach. Zewnętrzne drzwi zamknęły się. Wewnętrzne otworzyły w pustkę i ciemność. Kzin włączył swoją laserową latarkę. Człowiek czuł się trochę nieswojo. Statek pomieściłby prawdopodobnie mieszkańców małego miasta. Łatwo się było tu zgubić. - Musimy znaleźć szyby inspekcyjne - stwierdził. - Przydałoby się wtłoczyć powietrze do statku. W tym wielkim hełmie nie zmieścisz się w przejściu zbudowanym dla ludzi. Weszli do korytarza, który zakręcał zgodnie z krzywizną kadłuba. Znajdowały się tam drzwi sięgające Louisowi nieco nad głowę. Otworzył jedne z nich. Zobaczył małe mieszkalne kajutki z kojami i opuszczanymi fotelami dla humanoidalnych istot jego rozmiarów. - Sądzę, że te statki zbudowali współplemieńcy Halrloprillalar. - Wiedzieliśmy o tym. Jej współplemieńcy zbudowali również Pierścień - odparł Chmee. - Tego nie zrobili - sprzeciwił mu się kompan. - Zastanawiałem się, czy zbudowali te statki, czy przejęli je od kogoś innego. W ich hełmach odezwał się Najlepiej Ukryty: - Louis? Halrloprillalar powiedziała ci, że jej współplemieńcy zbudowali Pierścień. Sądzisz, że kłamała? - Tak. - Dlaczego? Kłamała również w innych sprawach. Louis nie powiedział tego na głos. - Styl. Wiemy, że budowali miasta. Wszystkie te latające budynki, które miały świadczyć o bogactwie i potędze. Pamiętacie podniebny zamek, latającą budowlę z komnatą map? Nessus zabrał stamtąd taśmy. - Przejrzałem je - oznajmił lalecznik. - Był tam również tron na podwyższeniu i druciana rzeźba czyjejś głowy, wielka jak dom! Gdybyś potrafił zbudować Pierścień, zawracałbyś sobie głowę podniebnym zamkiem? Nie wierzę w to. Nigdy w to nie wierzyłem. - Chmee? - Musimy zaakceptować sąd Louisa w sprawach ludzi - odpowiedział kzin. Skręcili w prawo, w prostopadły korytarz. Tutaj znajdowało się jeszcze więcej sypialnych kajut. Louis dokładnie zbadał jedną z nich. Interesujący okazał się skafander ciśnieniowy. Przymoco- wany na ścianie jak trofeum myśliwskie, jednoczęściowy, z mnóstwem zamków błyskawicznych, z których wszystkie były otwarte. Gotowy do użycia na wypadek awarii. Kzin czekał niecierpliwie, podczas gdy Louis zapiął zamki j odsunął się o krok w tył, żeby sprawdzić efekt. Uwypukliły się stawy. Kolana, ramiona i łokcie przypominały kantalupy, a dłonie garść orzechów nawleczonych na sznurek. Część twarzowa była mocno wysunięta do przodu; poniżej znajdowały się wskaźniki mocy i rezerwy powietrza. - No i co? - warknął kzin. - Nic z tego, potrzebuję więcej dowodów. Chodźmy. - Więcej dowodów na co? - Sądzę, że wiem, kto zbudował Pierścień... i dlaczego jego mieszkańcy tak bardzo przypominają ludzi. Ale czemu zbudowali coś, czego nie potrafili chronić? To nie ma sensu. - Gdybyśmy to przedyskutowali... - Nie, jeszcze nie. Idziemy. Dotarli do osi statku. Zbiegało się tu pół tuzina promieniście ułożonych korytarzy, a w górę i w dół prowadził szyb z drabinką. Ściany były pokryte wykresami pełnymi szczegółowych piktogramów. - Bardzo wygodne - ocenił Louis. - Prawie jakby nas mieli na myśli. - Języki się zmieniają - stwierdził kzin. - Te istoty okiełznały relatywistyczne wiatry. Wieki mogły dzielić załogi kolejnych statków. Tego rodzaju pomoc była potrzebna. Dzięki podobnym środkom utrzymaliśmy nasze imperium w całości, przed wojnami z rasą ludzi. Louis, nie widzę tu nigdzie uzbrojenia. - Port również nie ma żadnej obrony. W każdym razie niczego rzucającego się w oczy. - Człowiek wodził palcem po wykresach. - Galeria, szpital, sekcja mieszkalna... znajdujemy się teraz w sekcji mieszkalnej. Trzy sterownie... to chyba przesada. - Jedna dla silników Bussarda i przestrzeni międzygwiezdnej. Druga dla napędu plazmowego i manewrów wewnątrz zamieszkanych układów oraz dla uzbrojenia, jeśli w ogóle tu jakieś jest. Trzecia dla systemu podtrzymywania życia, właśnie ta, oznaczona przez wiatr wiejący korytarzem. - Mając opanowany proces transmutacji, stosowaliby napęd konwersyjny - wtrącił Najlepiej Ukryty. - No, niekoniecznie. Tak potężny podmuch promieniowania zrobiłby niezłe piekło w zamieszkanym układzie - skomentował Louis. - Ha! Oto nasze szyby prowadzące do... generatorów czerpakowych, silników termojądrowych, zbiorników paliwa. Najpierw musimy dotrzeć do systemu podtrzymywania życia. Dwa poziomy w górę, tędy