Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

To było sezon temu. Tylko że tego, co zrobił Yu-i-pul, może spróbować kolejny rzeczny handlarz. Jeśli pójdzie tak dalej, aukcje staną się coraz mniej popularne, a Lordowie Gildii odczują dotkliwe straty na własnej skórze. Mówiła o sprawach, które nic nie znaczyły dla Grzebaczy. Nie znaczyłyby też nic dla niej, gdyby nie fakt, że towar Yu-i-pula był pierwszym wyjątkowo delikatnym ładunkiem, jaki trafił do magazynu Gathara, a to zmusiło go do wynajęcia od niej zorsali (jedwabny materiał posiadał smak i zapach przyciągający szczury, tak jak słodka żywica potrafiła przyciągnąć insekty w Ziemiankach), zorsale zaś potrafiły odpowiednio rozprawić się ze szkodnikami. - Czy transporty płynące w dół rzeki były kiedykolwiek napadane? - Próbowano tego wielokrotnie. Zdarzało się, że przechodziły w inne ręce, a ci, którzy przybywali z nimi do Kuxortal obmywali w strumieniu ostrza umazane we krwi handlarzy. Lecz handlarze z rzecznych szlaków nie są słabeuszami. Tacy jak Yu-i-pul mają ludzi zaprzysiężonych sobie i swojej rodzinie, którzy służą im z ojca na syna. Ludzie ci są finansowo zaangażowani w sprzedaż, więc broniąc ładunku walczą częściowo również o własny zysk. W minionych sezonach Yu-i-pul odparł kilka ataków. Teraz już znają go i jego ludzi na tyle dobrze, że pozwalają jego proporcom z Czerwonym i Złotym Wężem przepływać wszystkie przewężenia bez zaczepki. Dlatego mógł nie zgodzić się na aukcję. Gildia nie chciała walki wzdłuż nabrzeży, a tego nie dałoby się uniknąć, gdybyś zagroził jednemu rzecznemu handlarzowi w mieście. Wszyscy pozostali natychmiast odpowiedzieliby na dźwięk jego wzywającego do wojny rogu, nawet jeśli następnego dnia mieliby go zadźgać na śmierć w jakichś własnych, wewnątrzklanowych zatargach. - A więc to tak wygląda - przybysz opadł na chodnik, kładąc sobie broń na kolanach. Nie patrzył już na nią, lecz na zieleń za jej plecami. Choć niesnaski i zatargi w górnej części miasta były jej zupełnie obojętne, to jednak im więcej Simsa mówiła, tym bardziej jej myśli przeskakiwały z jednego znanego faktu na nowe przypuszczenie. Podobnie jak on odprężyła się i usiadła, popychając lekko transporter, który odpłynął kawałek dalej i nie stanowił już między nimi bariery. - Uważasz zatem, że gdyby Lord Arfellen wiedział, że można tu coś takiego - wskazała na broń - znaleźć, to przysłałby ludzi na poszukiwania, a potem uzbroił swoje straże i wyekspediował w górę rzeki, żeby czekali na Yu-i-pula? Ja też tak sądzę. On nie jest człowiekiem łatwo przełykającym zniewagi, a Yu-i-pul uczynił go małym w oczach tych, którzy go znają najlepiej. Oczywiście zakładając, że opowieść Basltera była prawdziwa. Ponadto mógłby się obawiać, że twój brat natknie się przypadkiem na tę broń. A może już ją zabrał i kazał ukryć? - Nie zdołałby ukryć tego, co tam leży. Każdy człowiek z obcej planety znajdując coś takiego ma obowiązek zameldować o tym Patrolowi. Oni przyślą własną ekipę, żeby to uprzątnęła. Członkowie tej ekipy mają też za zadanie upewnić się, że nic z kosmicznego uzbrojenia nie wpadło w ręce takich ludzi jak Lord Arfellen. Nie wiem, dlaczego pierwszy statek, jaki wylądował na tych wzgórzach nie zebrał raportów o promieniowaniu. A może zebrał, ale ich nie opublikowano... - zadumał się. - Wówczas może się za tym kryć więcej, niż początkowo sądziłem. W jego twarzy, która oczom Simsy nigdy nie wydawała się otwarta, zaszła widoczna zmiana. Usta ściągnęły się, powieki opadły maskując ogień płonący w oczach. Było w nim coś twardszego, silniejszego, zamkniętego i jeszcze bardziej zawziętego, jakby pewne wewnętrzne doznania wytyczyły mu nowy, istotniejszy cel. - Wierzysz, że twój brat nie żyje? - spytała cicho. Nadal nie patrzył na nią. - Zamierzam się o tym przekonać. Nie była to przysięga przypieczętowana kroplą krwi ani wspólnym wychyleniem bratniego pucharu, jednak była pewna, że dotrzyma tych słów. Obserwując go teraz stwierdziła, że nie chciałaby być na miejscu tego. komu rzuci wyzwanie do walki. - Sądzisz, że oni mogą tu być i że przysłał ich Lord Arfellen? Lecz skąd by o tym wiedzieli? - To pytanie uderzyło ją z nagłą silą. Gdyby znaleziono rozbity gwiezdny statek, lub nawet jego fragment, nie dałoby się tego zatuszować