Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Pytam, co zamierza zrobić. Odpowiada mi spokojnie: - Zabrać go do domu i zjeść. Śmieje się, ukazując mi białe zęby i wymachując mi potworem przed nosem, coraz bardziej się zaśmiewa z mojej przerażonej miny, a razem z nią droczy się ze mną Hoala. Potem mała odrzuca zwierzę daleko, kładzie na głowę wiadro i spokojnie odchodzi pozostawiając mnie w szoku. Naprawdę żyję tu jak w innym świecie. Sama nigdy nie potrafiłabym zabić tego zwierzęcia, wzięłabym nogi za pas. Pobiegłoby za mną, ugryzło, może pożarło. Chcę się dowiedzieć, czy dużo jest takich w okolicy. Hoala mówi: - Trochę... - Ten smok, jak się dowiem później, to gigantyczna jaszczurka, która rzeczywiście biega ogromnie szybko na swoich silnych nogach, ogon zaś służy jej do obrony. Żyje w rozpadlinach ziemnych i nie jest mięsożerna. Pośród węży, skorpionów, wilków, hien i małp każda wyprawa jest przygodą. A ponieważ deszcz ciągle nie pada, co dzień przemierzamy kilometry w poszukiwaniu nie wyschniętej studni. Wyciągamy z niej błoto, które osiada na dnie zbiornika. Chcąc się napić, trzeba to błoto wyrzucić i zadowolić się pozostałym w naczyniu słonawym płynem. 98 Zauważam w głębi ogrodu, za cmentarzem, starą studnię, z której nikt nie bierze wody do picia. Chodzę tam z moim małym praniem, od kiedy Ward zabroniła mi używać w tym celu wody pitnej z domowego zbiornika. Cmentarna studnia jest zawsze pełna wody słonej i letniej, i za pomocą odrobiny proszku udaje mi się wyprać bieliznę mniej więcej czysto. Lubię to miejsce, ponieważ jest rzadko uczęszczane. Po wypłukaniu rozkładam bieliznę na kamieniach, jest sucha po jakichś dziesięciu minutach, najwyżej kwadransie... A przez cały czas jestem sama. Daleko od innych, od Ward, która mną pogardza, od Abdula Khada, którego nienawidzę tak bardzo, że śnię czasami, iż - tak jak on - trzymam w ręku sztylet i zaraz się nim posłużę. Ten cmentarz jest inny niż nasze. Nie ma kamieni nagrobnych. Kiedy się kogoś grzebie, wykopuje się w ziemi dziurę, potem ją zasypuje i wlewają na wierzch trochę cementu, pisząc na nim jeszcze zanim zastygnie imię zmarłego. Studnia jest czymś w rodzaju kamiennej chatki z drzwiczkami. Odwiedzają ją ropuchy i chmary owadów. Siedzę tam sobie, w cieniu padającym od drzew, i patrzę, jak woda paruje z moich ubrań. Niewiele tego mam, trochę bielizny, trzy bluzeczki, dwie spódnice i bawełniane koszulki. Jechałam tylko na sześciotygodniowe wakacje... Minęły już cztery tygodnie, od miesiąca jestem "mężatką", Nadia od dwóch tygodni... Wydaje się to zarazem długo i śmiesznie krótko. W ciągu czterech tygodni tyle przeżyłam... doznałam tylu upokorzeń. Już na samym początku Nadia mi powiedziała, że jej teść Gowad życzy sobie, żeby ubierała się "przyzwoicie". Od tamtej pory nosi na głowie chustkę, a na spodnie, sięgające jej do kostek, nakłada długą pstrą suknię. Co nie przeszkadza, że nadal jest piękna, jej czarne oczy stały się jeszcze większe w wychudłej, trójkątnej twarzy. Przypomina młodą hinduską księżniczkę. Wytłumaczyła mi z rezygnacją, że w sumie ten strój jest praktyczny, gdyż chroni przed owadami. Komary nie mogą już kąsać w nogi i ramiona. Jeśli o mnie chodzi, w ubiegłym tygodniu musiałam wyrazić zgodę, aby kobieta z tutejszej wsi wzięła miarę na moje nowe ubrania, ponieważ odmówiłam noszenia rzeczy Ward, a żadna z mieszkanek domu nie jest tego co 99 ja wzrostu. A zatem krawcowa wykonała swoją pracę w obecności Abdula Khada, który nie chciał wyjść z pokoju. Zostałam w ubraniu i musiała wziąć miarę w przybliżeniu. Będę mieć trzy suknie i spodnie. I tak jak wszyscy dostanę plastikowe klapki, w których palce stóp i pięty są odkryte. Wyprawszy moją europejską odzież, dzisiaj już po raz ostatni, układam ją w walizeczce. Wszystko, co mi zostało po Anglii. Powieści o miłości, "Korzenie", kasety z reggae i rockiem. Szczotka do zębów i resztka mydła. Wykąpać się, wykąpać naprawdę - to niedoścignione marzenie. Chociażby prysznic. Jednak wczoraj przekroczyłam zasadę, która głosi, że kobieta nigdy nie może się umyć cała ani wykąpać. Byłam przy sadzawce z małą Shiffą, która ma osiem lat i musi wykonywać wszystkie ciężkie roboty przeznaczone dla dorosłych. Zapewne i ją niedługo wydadzą za mąż... Nagle poczułam ochotę, aby zanurzyć się w wodzie, obmyć ciało ze wszystkich tych brudów, to było ogromne, gwałtowne pragnienie