Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Odsyłam także Gueleńczyków z garnizonu, którzy nie wyrządzili nikomu krzywdy w Amefel. Niektórzy z nich pragną osiąść na stale w Henas ‘amef, proszę więc jako Twój przyjaciel, abyś ich zwolnił, kiedy z końcem lata skończy się im służba. Wrócą wtedy do rodzin w mieście. Dopisał jeszcze z głębi serca: Mam nadzieję, że we wszystkich tych sprawach postępuję dobrze i cieszę się na myśl, że możemy spotkać się wiosną. Lordowie z południa życzą Ci pomyślności, a i lordowie z Amefel dołączają wyrazy uszanowania. To samo Emuin i cały dom. Wiadomość ta zrodziła się bardziej z sentymentu niż rzeczywistej potrzeby. Anwyll znał szczegóły, które można by jeszcze zawrzeć w liście, a z których z pewnością zda sprawę Cefwynowi - szczegóły warte wielu dni wypytywań. Anwyll zgodził się zabrać również pismo od Aeselfa; ów młody kapitan był teraz twardszym, uważniejszym człowiekiem niż przed przybyciem nad rzekę. Tristen ryzykował, lecz ufał, że Anwyll nie odda Ryssandowi ani jego ludziom powierzonych mu listów. Jego honor i tak srodze ucierpiał w tamtej chwili zawahania, kiedy Parsynan napuścił Gueleńczyków na bezbronnych jeńców; po takiej nauczce już nigdy nie powinien dać się równie łatwo otumanić. Tristen nie mógłby znaleźć lepszego posłańca, gdyż Anwyll meldował się bezpośrednio u lorda komendanta. Wróg przechwyciłby „może mało znaczącego sierżanta, takiego jak Gedd, lecz najwyższego rangą oficera w prowincji pewnie nawet Ryssand nie ośmieliłby się zaatakować. Jeszcze parę dni i żadna gueleńska formacja nie będzie stacjonować na południu, po raz pierwszy od powstania przeciwko sihhijskim lordom. Rzeki pilnowali żołnierze Cevulirna pod dowództwem zaradnego porucznika, gdy sam Cevulirn mieszkał w obozie pod murami grodu, człowiek okryty szarością, potrafiący tak umiejętnie zdobyć zgodę pozostałych lordów, że - zdawać by się mogło - nawet nie rozważali możliwości odmowy. Cevulirn utrzymywał ład w obozie, a podczas ostatniej nieobecności Tristena nie dopuścił do żadnych nieszczęść w mieście. Obecność Cevulirna, podobnie jak Emuina i Crissanda, dawała spokój i przekonanie, że naokoło panuje porządek, począwszy od sali, poprzez baraki, aż do ulic miasta i obozowisk za murami. Za pośrednictwem Crissanda dowiadywał się o nastawieniu szlachty w Henas’amef, ludzi dobrze znanych Crissandowi, zadowolonych z obecnej sytuacji. Crissanda dręczyła skrywana udręka, odkąd zmusił swego pana do długiej podróży w śnieżycy. W tym jednak przejawiała się jego natura, dążenie do doskonałości. Bliskość Cevulirna była łagodniejsza, narzucała mniej trosk, mniej wszystkiego. Podczas gdy Crissand był jak rozpalone słońce pogodnego dnia, rzucające światło i docierające w zakryte miejsca, Cevulirn przywodził na myśl daleki księżyc, zmienny, lecz wciąż taki sam, skłonny pozostawić trochę cienia, byle główne sprawy szły zgodnie z oczekiwaniami. Tristen nie myślał, że uda mu się kiedykolwiek zmienić ich charaktery, ale też nie widział takiej konieczności. Popijał ciepłe wino, a jego myśli pędziły w stu kierunkach, gdy rozważał perspektywę rychłej wiosny, słuchał licznie przybyłych rajców miejskich, życzących wszystkiego najlepszego prowincji i nowym urzędnikom dworskim, dumał o pracach, jakie ruszyły nad rzeką z chwilą odjazdu Smoków. Ivanimi nie byli co prawda wprawnymi budowniczymi, lecz dragoni z Lanfarnesse celowali w wielu rzemiosłach, a 01- merneńczycy przyrzekali wspomóc ich zbiorowy wysiłek linami i wciągnikami, by nałożyć poszycie mostów. I to bez pomocy wołów, jak twierdzili, co wydawało się Tristenowi sztuką niemal magiczną. Sovrag był niesłychanie pewny siebie, choć Ivanimi Cevulirna żywili niejakie wątpliwości. Sovrag wszelako oświadczył, że bez względu na pogodę Olmerneńczycy złożą maszty statków w wielkie ramy i dołożąje do lin i sekcji poszycia, przy których stróżowali Iva-nimi. Wiadomość o tym Anwyll przekazał Sovragowi, a ten, mocno już podpity, wyjawił swój plan całemu towarzystwu. — Ino patrzeć - chełpił się Sovrag - kiedy most oba brzegi połączy, że hej. A woły to będą łazić po nim, nie pomagać przy jego budowie. — Ja mu wierzę - rzekł Umanon. — Tristen, świadomie, wiązał z tym wielkie nadzieje, spodziewając się dużo szybszego przemieszczenia wojsk na drugi brzeg, niż gdyby mógł liczyć jedynie na zaprzęgi wołów. - Chciałbym to zobaczyć - powiedział, po czym dorzucił, aby nie pomyśleli, iż powątpiewa: - Sądzę, że tak będzie. Po tym oświadczeniu dobrze zakrapiana winem wieczerza szczęśliwie dobiegała końca; lordowie z południa cieszyli się na myśl o mostach, a lordowie z Henas’amef myślą o grodzie będącym wyłącznie w rękach Amefińczyków, co nie zdarzyło się nigdy, odkąd dynastia Marhanenów przejęła władzę. Aczkolwiek każdy doskonale wiedział, że nie godzi się okazywać nadmiernej radości z powodu pozbycia się Gueleńczyków ani tym bardziej im ubliżać, zarówno teraz, jak i po ich odjeździe. Wcześniej Tristen obawiał się, że coś takiego nastąpi, więc Emu-in i Uwen pouczyli urzędników miejskich i dowódców wart; miał nadzieję, że dotarło to, gdzie trzeba. — Zdrowie! - Crissand wstał z uniesionym pucharem, gdy milkły już ostatnie toasty tego wieczoru. - Za most! — Za most! - krzyknęli wszyscy, wychylając kielichy. — I zdrowie Smoków! - dodał Crissand, którego dom poniósł największe straty w wyniku działań poprzedniego kapitana Gueleńczyków. Zapadła pełna wyczekiwania cisza, albowiem Crissand nie miał powodów wychwalać żołnierzy. - To uczciwi ludzie - powiedział głośno - bo łotry wróciły do domu zaraz po Parsynanie