Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Od czasu pożaru berlińskiego Reichstagu w Niemczech nie słyszano ani jednej mojej nuty... chociaż nie jestem Żydem. Z powodu panującej obecnie w Austrii tendencji gloryfikowania Żydów jako męczenników prawie w ogóle nie grywa się moich utworów. W rzeczywistości było to nieporozumienie: muzykę Berga zdejmo- wano z programów koncertowych z powodów czysto praktycznych. List ów ilustruje jednak przykrą prawdę, że kiedy artyści pragną, by prezen- towano ich dzieła lub sami chcą występować, wtedy często zapominają o swoich zasadach. Liczni twórcy wstępowali do partii nazistowskiej nie z powodu narodowo-socjalistycznych przekonań, ale dlatego, iż mieli nadzieję na artystyczny awans i uznanie. Dziwne, że Berg był jednym z nich. Pragnął być jurorem w komisji rozpatrującej kandydatury do monachijskiego Deutscher Musikverein (Niemieckiego Towarzystwa Muzycznego), wiedząc, że zakazano dopuszczania jakichkolwiek utwo- rów skomponowanych przez Żydów. Przyznał, że jest mu z tego powo- du przykro, ale mimo wszystko pełnił swoją funkcję. Schenberg i Ze- mlinsky wyjechali do Ameryki, podczas gdy Webern pozostał, by... naj- pierw dowiedzieć się o śmierci jednego ze swoich synów, który został zabity w służbie nazistowskiego Wehrmachtu, a potem, tuż po wyzwole- niu Wiednia, samemu zginąć od przypadkowej kuli jakiegoś amerykań- skiego żołnierza. Wśród tych, którzy zostali, pojawiło się samousprawie- dliwiające pojęcie "emigracji wewnętrznej", oznaczające: "pozostaliś- my, ale wyemigrowaliśmy duchowo". W czasie drugiej wojny światowej Helena Berg żyła spokojnie w Wiedniu, karmiąc ptaki i nie wzbudzając niczyjej uwagi. Chociaż nazwisko Berg mogło sugerować żydowskie pochodzenie, rodzina ta nie miała żadnych trudności z udowodnieniem swojego echt-katolic- kiego, aryjskiego pochodzenia (w rzeczywistości matka Berga miała nie opodal wiedeńskiej katedry św. Stefana sklep z tanimi dewoc- jonaliami). jednak naziści mimo to zakazywali wykonywania jego mu- zyki wraz ze wszystkimi kompozycjami Drugiej Szkoły Wiedeńskiej, uważali bowiem atonalną muzykę dodekafoniczną za Kulturbolschewis- mus (kulturowy bolszewizm). W roku 1941 jeden z braci Berga napisał do Heleny, że gdyby dzieła jej męża znowu były grane, mogłaby czerpać korzyści z tantiem i honorariów autorskich. Sugerował też, by listownie zwróciła się do Baldura von Schiracha (przywódcy Hitlerjugend, którego Hitler mia- nował gauleiterem Wiednia), przypominając mu, że Berg był wolny od jakiejkolwiek skazy rasowej i pytając, czy ów zakaz grania jego muzyki mógłby być cofnięty. Helena Berg odpowiedziała z godnością: Drogi Szwagrze! Dziękuję za Twój list i sugestię ( jestem pewna, że uczynioną w najlepszej wierze), którąg jednak mogę tylko odrzucić. Sztuka ALbana Berga jest częścią wiekuistego piękna Bożego i duchowego świata. Nigdy nie zdołałabym zmu- sić się do zrobienia czegokolwiek, co byłoby sprzeczne z jego przekonaniami...~rrzekonaniami czlowieka, który był tak nieskazitelny; który nigdy nie uczynił żadnego ustępstwa. Gdyby dzieła Berga zostały przejęte przez ludzi, którzy są i z pewnością pozostaną tak całkowicie przeciwni jego sztuce, byłoby to profanacją. Alban może spokojnie odpoczywać, dopóki to piekło na ziemi się nie skończy. Jego czas nadejdzie, czas z pewnością bardziej odpowiedni, o czym jestem przekonana. Zapewne powiesz, że gdyby grano jego kompozy- cje, ja miałabym trochę lżejsze życie. Przyznaję - niemożliwością jest dla mnie zgoda okupiona grzechem przeciwko Świętemu Duchowi. jedynym celem mojego życia jest stać na straży artystycznej spuścizny Berga. Cóż innego pozostaje mi do zrobienia na tym bezbożnym świecie? Serdeczne po- zdrowienia dla Ciebie i Z Twoich bliskich. Helena Helena długo nie wiedziała o nieślubnej córce, którą Berg miał z ową karyntyjską dziewczyną, Marią. Dowiedziała się o niej na krótko przed śmiercią, mając lat dziewięćdziesiąt jeden. Przypadkowo na- tknęła się na wyblakłą fotografię jakiegoś dziecka, którego podobień- stwo z Bergiem było tak uderzające, że natychmiast domyśliła się prawdy. Chociaż dziecko zostało spłodzone i urodzone, zanim Hanna i Alban się poznali, musiało to być bolesne odkrycie (może nawet bardziej bolesne niż wieść o romansie z panią Fuchs-Robettin), po- nieważ ich własne małżeństwo było bezdzietne