Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Odwróciwszy siê z powrotem do brodacza, rzek³ z wymuszonym uœmiechem: – Zapraszam was do mojego obozu. Wieczorem pohandlujemy. PóŸniej, gdy zapad³ zmrok, usiad³ przy ognisku z rêbaczem i jego towarzyszem. – Czy nie by³oby bezpieczniej wœród tamtych ska³? – Spyta³ czarnobrody wojownik. – Os³oni³yby nas przed ludŸmi – odpar³ Nuang. – To s¹ Wie¿e Przeklêtych, w których podobno zamieszkuj¹ demony. Spoczywa tam staro¿ytny czarownik i pochowane z nim diab³y. A przynajmniej tak g³osi opowieœæ. No, czego chcesz za te chude kuce? – ¯ywnoœci na drogê i przewodnika, który zaprowadzi nas do najbli¿szego wodopoju, a potem do œwi¹tyni Oshikaia Smokogromcy. Nuang by³ zaskoczony, ale zrobi³ obojêtn¹ minê. Czego gajinowie szukali w œwi¹tyni? – To trudna podró¿ i niebezpieczna. To ziemie Ciêtoplecych. Dwaj ludzie i przewodnik byliby... po¿¹dan¹ zdobycz¹. – Ju¿ ich spotkaliœmy – odrzek³ rêbacz. – Dlatego mamy te konie i broñ na wymianê. Znudzony d³ugimi targami, Sieben wsta³ i odszed³ od ogniska. Nadirowie rozstawili namioty szerokim krêgiem i wznieœli miêdzy nimi wiatrochrony. Kobiety gotowa³y na ma³ych ogniskach, a mê¿czyŸni siedzieli w trzech niewielkich grupkach, poci¹gaj¹c z dzbanów lyrrd – kwaskowaty napój ze sfermentowanego koziego mleka. Pomimo ognisk i wiatrochronów by³o zimno. Sieben podszed³ do koni, odwi¹za³ koc i niedbale zarzuci³ go sobie na ramiona. Kiedy zobaczy³ nadyryjskich jeŸdŸców, by³ przekonany, ¿e mimo niesamowitej si³y Drussa czeka ich szybka œmieræ. Teraz jednak uspokoi³ siê i czu³ tylko niemal obezw³adniaj¹ce zmêczenie. M³oda Nadiryjka wsta³a od ogniska i przynios³a mu drewnian¹ miskê z duszonym miêsiwem. By³a wysoka i smuk³a, o kr¹g³ych i kusz¹cych biodrach. Sieben natychmiast zapomnia³ o zmêczeniu, podziêkowa³ jej i uœmiechn¹³ siê. Odesz³a bez s³owa, a on przywar³ spojrzeniem do jej rozko³ysanych bioder. Miêso by³o gor¹ce i ostro przyprawione, o nie znanym mu smaku. Zjad³ z apetytem i zwróci³ miskê kobiecie, która siedzia³a z czterema innymi. Przykucn¹³ obok nich. – Posi³ek godny ksiêcia – zwróci³ siê do niej. – Dziêkujê, moja pani. – Nie jestem twoj¹ pani¹ – odpar³a ch³odno i obojêtnie. Sieben pos³a³ jej swój promienny uœmiech. – Rzeczywiœcie nie i jestem przekonany, ¿e to moja ogromna strata. To takie wyra¿enie, jakiego u¿ywamy my... gajinowie. Usi³ujê powiedzieæ: „Dziêkujê za uprzejmoœæ i wspania³y posi³ek". – Podziêkowa³eœ mi ju¿ trzy razy, a psa wcale nie jest trudno przyrz¹dziæ – oznajmi³a. – Jeœli tylko przedtem krusza³ tak d³ugo, a¿ robaki pojawi³y mu siê w oczodo³ach. – Cudownie – mrukn¹³ Sieben. – Zapamiêtam ten przepis. – I nie mo¿e byæ zbyt stary – ci¹gnê³a. – M³ode psy s¹ smaczniejsze. – Oczywiœcie – zgodzi³ siê, wstaj¹c. Nagle przechyli³a g³owê na bok i spojrza³a mu w oczy. – Mojego mê¿czyznê zabili gothiryjscy lansjerzy. Teraz moje pos³anie jest zimne i nie mam nikogo, kto rozgrza³by mi krew w zimowe noce. Sieben ponownie usiad³, nieco szybciej, ni¿ zamierza³. – To prawdziwa tragedia – rzek³ ³agodnie, zagl¹daj¹c w jej migda³owe oczy. – Piêkna kobieta nigdy nie powinna cierpieæ samotnie w ch³odnym posianiu. – Mój mê¿czyzna by³ wielkim wojownikiem i zabi³ trzech lansjerów, ale parzy³ siê jak napalony pies. Szybko. A potem zasypia³. Ty nie jesteœ wojownikiem. Kim wiêc jesteœ? – Jestem uczonym – odpar³, nachylaj¹c siê do niej. – Studiujê wiele rzeczy: historiê, poezjê, sztukê. Najczêœciej jednak studiujê kobiety. One mnie fascynuj¹. – Podniós³ rêkê i pog³adzi³ palcami jej d³ugie czarne w³osy, odgarniaj¹c je z czo³a. – Kocham zapach kobiecych w³osów, dotyk ich skóry, miêkkoœæ warg. I nigdy siê nie spieszê. Kobieta uœmiechnê³a siê i powiedzia³a coœ po nadyryjsku do towarzyszek. Wszystkie wybuchnê³y œmiechem. – Jestem Niobe – przedstawi³a siê. – Zobaczmy, czy parzysz siê tak dobrze, jak mówisz. Sieben uœmiechn¹³ siê. – Zawsze ceni³em sobie bezpoœrednioœæ. Tylko czy tak wolno? Chcê powiedzieæ, czy...? – Wskaza³ na mê¿czyzn przy ogniskach. – ChodŸ ze mn¹ – powiedzia³a, zwinnie podnosz¹c siê z ziemi. – Zamierzam sprawdziæ, czy to, co mówi¹ o gajinach, to prawda. Wyci¹gnê³a rêkê, ujê³a jego d³oñ i poprowadzi³a go do ciemnego namiotu. Siedz¹cy przy ognisku, Nuang zachichota³. – Twój przyjaciel chce przejechaæ siê na tygrysie. Niobe ma w sobie doœæ ¿aru, ¿eby stopiæ ¿elazo w ka¿dym mê¿czyŸnie. – Myœlê, ¿e on to prze¿yje – mrukn¹³ Druss. – Chcesz kobietê, która ogrzeje ci pos³anie? – Nie. Moj¹ kobietê zostawi³em w domu. Co przydarzy³o siê twoim ludziom? Wygl¹daj¹, jakby coœ ich prze¿u³o. Nuang splun¹³ w ogieñ. – Zaatakowali nas gothiryjscy lansjerzy. Wyroœli jak spod ziemi na swych wielkich koniach