Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
A może nikt nie chce w ten czyn uwierzyć? Ważeniem zbrodni i kary zajęli się oficerowie WUSW w Lesznie, prokurator Prokuratury Rejonowej oraz Sąd Rejonowy. Kiedy piszę te słowa, sprawa nie trafiła jeszcze na wokandę. Podczas śledztwa podejrzani nie stwarzali trudności. Wyczerpująco odpowiadali na pytania, roztaczali własne wizje feralnego wieczoru. Ich wersje różniły się od siebie tylko w szczegółach dotyczących udziału własnego. W takich momentach przestaje liczyć się solidarność, trzeba bronić własnej skóry. Zeznanie Zbigniewa R.: — W dniu 12 lutego wróciłem do domu około godziny 16. Zjadłem obiad i o 17 udałem się do Ryśka M. Zastałem u niego jeszcze Marka J. Wspólnie z nimi wypiłem po dwa piwa „Jubilat". Po wypiciu tego piwa wspólnie udaliśmy się do restauracji „Pod Kogutem". Tam wypiliśmy każdy po cztery piwa kuflowe. Wcześniej, po skończonej pracy, w mieszkaniu kolegi ze Wschowy wypiliśmy w trzech około 800 gramów wódki i po dwa piwa. Gdy z Ryśkiem i Markiem piliśmy piwo w restauracji, przyszli tam Piotr S. i Bogdan M. Przysiedli się do naszego stolika. Zamówili piwo. Po wypiciu tego wszystkiego byłem pijany, ale nie tak mocno. Wyszliśmy z restauracji w piątkę. Spotkaliśmy Roberta. Robert podszedł do nasj rozmawiał z Piotrem. Nie wiem, o co im poszło, ale zaczęli się kłócić. Doszło do szarpaniny. Piotr kilka razy uderzył pięścią w twarz 114 115 Roberta. Nie pamiętam, czy ktoś jeszcze bił Roberta, aleja go w tym miejscu na pewno nie uderzyłem. Potem razem z kolegami, używając siły, wciągnęliśmy Roberta do parku. Ponieważ miałem wcześniej zatargi z Robertem, postanowiłem go pobić. W parku kilkakrotnie uderzyłem go pięścią w twarz. Moi koledzy również go bili. Nie pamiętam, żeby ktoś z nas*zakładał sznurek na szyję Robertowi. Nie pamiętam też, żebyśmy wieszali go na drzewie. Byłem pijany i więcej faktów nie pamiętam. Zeznanie Ryszarda M.: — W dniu wczorajszym około godziny 17 udałem się do restauracji „Pod Kogutem" z zamiarem wypicia piwa. Byłem razem ze Zbigniewem R. i Markiem J. W lokalu spotkaliśmy Bogdana M. i Piotra S. Wypiliśmy po cztery piwa jasne. Innego alkoholu nie spożywałem. To, co wypiłem nie działało na mnie ujemnie, jedynie wprowadziło mnie w dobry humor. Robert został złapany przez Piotra. Gdy dochodziłem do trzymanego przez Piotra Roberta widziałem, że Piotr i Bogdan zadają mu uderzenia, czyniąc to rękoma, jak też i nogami. Nie chciałem być gorszy i solidarnie również zadawałem mu uderzenia rękami i nogami. Pozostali czynili to samo. Biliśmy i kopaliśmy Roberta, gdy stał on jeszcze na nogach, jak również i wtedy, gdy od otrzymywanych uderzeń przewrócił się na ziemię. Któryś z kolegów, prawdopodobnie Piotr, oświadczył, prawdopodobnie w żartach: „Przynieś sznurek, powiesimy skurwysyna". Powiedział to do mnie, ponieważ odbywało się to w pobliżu mojego domu. Znalazłem trzy kawałki sznurka i przyniosłem je do reszty towarzystwa. W parku ponownie każdy z nas zaczął bić Roberta rękami i nogami. Jeżeli dobrze widziałem, to Piotr S. założył pętlę na szyję Roberta. Bogdan wszedł na drzewo trzymając w ręku koniec sznurka. Nie wiem, czy chciał ten sznurek przywiązać do gałęzi, czy też podciągnąć go wraz z Robertem do góry, dusząc go. Przyciągnięcie było praktycznie niemożliwe, tfdyż sznurek był za krótki. Chcę stanowczo podkreślić, że założenie Robertowi pętli nie oznaczało, że chcieliśmy go pozbawić życia. Jedynym naszym celem było przestraszenie go, aby szanował kolegów i zmienił w stosunku do nas swoje postępowanie. Zeznanie Piotra S.: — Około godziny 18.30, po skończonej pracy, udałem się do restauracji. Spotkałem tam kolegów, z którymi wypiłem piwo. Następnie przyszedł Bogdan M., z którym też wypiłem po piwie. Około godziny 20 do lokalu przyszli Zbigniew R., Ryszard M. i kolega Marek J. Z Bogdanem dosiedliśmy się do nich. Wypiliśmy z nimi po piwie. Po zamknięciu lokalu rozmawialiśmy na dworze. Wtedy w świetle latarni ulicznej zobaczyłem sylwetkę mężczyzny, idącego w kierunku poczty. Usłyszałem głos Zbyszka, że to jest „Murzyn"