Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

To wszystko jednak nie ma żadnego znaczenia. Pani Kapitan, drodzy parowie, czcigodni oficerowie, posłuchajcie mnie: statek, który widzimy należy do statków szlachetnych bądź też nie ma żadnej broni. Jeśli jest nieuzbrojony winien nam jest jedną dziesiątą swego ładunku, zapasu powietrza i załogi. To chyba uczciwa danina? W końcu czyż nie oczyszczamy Próżni z wszelkiego rodzaju piratów i rzezimieszków, gdy tylko się na takich natkniemy? Ale jeśli mamy do czynienia ze szlachetnym statkiem, to znów rysują się dwie możliwości: albo na jego pokładzie przebywają jeszcze jacyś członkowie załogi, albo wszyscy już nie żyją. W tym drugim przypadku statek stanowi obfitą zdobycz, która należy się właśnie nam na mocy prawa akcji ratunkowych. Spójrzcie tylko na jego zachwycającą konstrukcję: centralna część kadłuba przydałaby się na nową wieżyczkę szczytową dla Prokrusta. Poza tym w niektórych miejscach z obcego statku wycieka tlen, więc zapewne okręt dysponuje sporymi zapasami powietrza, a ten tu smaropijca mówi, że na dodatek pojazd ma napęd o wielkiej mocy! Zasilany antymaterią! Wasalowie i rycerze wpatrywali się teraz chciwym wzrokiem w obraz widoczny przez studzienkę podglądową. Antymateria, szczególnie zaś antyżelazo, była standardowym towarem barterowym stosowanym przy wymianie handlowej w całej Otchłani. Podobnie jak w przypadku złota, zawsze był na nią popyt, w odróżnieniu zaś od substancji promieniotwórczych, nigdy nie ulegała rozkładowi. Łatwo rozpoznawalna, jednorodna, nieuciążliwa w transporcie, stanowiła uniwersalny środek płatniczy, ponieważ wszyscy bez wyjątku potrzebowali energii. Seneszal kontynuował swą przemowę: - Lecz jeśli na pokładzie istotnie znajdują się jakieś niedobitki załogi, Wielmożna Pani Kapitan, to muszą oni być bardzo osłabieni. Zaś słabe statki najczęściej są dużo bardziej szczodre niż wymaga tego prawo gościnności! Bardziej szczodre niż pragnąłby być jakikolwiek żywy człowiek! Fala rechotliwych śmiechów rozniosła się po skupionej w kręgu gromadzie szlachetnie urodzonych. Niektórzy z czułością pogładzili rękojeści swoich noży lub trzonki haków-chwytaków. Kapitan przybrała taką minę jakby zamierzała zganić ich za złowrogie zamiary, ale po chwili na jej twarzy zagościł okrutny męski grymas. Mechanik przypomniał sobie, że kobiece kształty jej hermafrodytycznego ciała służyły jedynie dostarczaniu rozkoszy samczej części jej osoby. Kapitan odezwała się w te słowa: - Moi szlachetni panowie, czy istnieje możliwość, aby na pokładzie obcego statku, wśród niedobitków jego załogi, znajdowała się jakowaś szlachetnie urodzona dama? Lekarz pokładowy, chudy i muskularny mężczyzna o wąskich dłoniach i goglach wszczepionych w oczodoły, zachłysnął się śmiechem: - Aj! Pani Kapitan ma chcicę, a poza tym najwyższy czas, by znalazła sobie połowicę, powiadam wam! Wielka szkoda, że zeszłej megasekundy, kiedy zaczęło nam brakować powietrza, musieliśmy zadusić tamtą śliczną konkubinę. Ale główka do góry, Pańciu-Kapitańciu! Jeśli na pokładzie tej łajby cóś się jeszcze rusza, to czymkolwiek jest owo stworzenie, wykroję z niego dla ciebie wystrzałową babeczkę! Ot, ciach-ciach, i wykroję! Choćby to były same samce. Ostatecznie i chłopaki zaczynają lubić swoje nowe wcielenia po kilku pierwszych "dokowaniach", o ile tylko ich świeżutkie łona odpowiednio podłączyć do ośrodków przyjemności w mózgu! Wypowiedź medyka wznieciła wśród zgromadzonych lekki, drwiący śmiech, który jednak zamarł natychmiast, kiedy Pani Kapitan odezwała się jak najuprzejmiejszym tonem: - Szlachetny Chirurgu pokładowy, cieszy nas niezwykle twoja rada, aczkolwiek w obecnej chwili nie wydaje nam się ona niezbędna. Chcielibyśmy zwrócić ci uwagę, że oficerowi, a zarazem szlachcicowi, nie przystoi oddawanie się płochym żartom lub robienie z siebie podobnego przedstawienia. Następnie z trzaskiem rozpostarła wachlarz i uniosła go nad głowę, prosząc w ten sposób o wzmożoną uwagę. - Heroldzie, prześlij radiem moje wyrazy uszanowania obcemu statkowi i powiedz mu, aby przygotował się do manewru dokowania na mocy protokołów prawa gościnności. Stanowiska ogniowe niech odpowiednio wycelują broń - na wypadek gdyby nieznana jednostka odpowiedziała w sposób niegodny lub niegościnny albo na wypadek gdyby okazała się okrętem pirackim. Kwatermistrzu, proszę o przygotowanie dodatkowej kubatury na przyjęcie dużej ilości dostaw. Szlachetnie urodzeni spojrzeli sobie w oczy, uśmiechając się i pieszcząc dłońmi rękojeści broni. Ich nozdrza rozszerzyły się, a na twarzach zagościły uśmieszki, które dawały jasno do zrozumienia, iż perspektywa bliskiego rozlewu krwi błogo rozpala ich wyobraźnię. Kapitan odezwała się z łagodną ironią w głosie: - W końcu mamy do czynienia z jakimś słabeuszem, który może okazać się bardziej hojny niż wymaga tego prawo gościnności lub zdrowy rozsądek. Szlachetni panowie, przygotujcie stroje bitewne! Bądźcie dla naszych gości groźni jak jastrzębie i pyszni jak pawie. Wybuch śmiechu zabrzmiał złowrogo w uszach Mechanika. Pomyślał o prawie gościnności, o swoich płonnych nadziejach i zrobiło mu się niedobrze